ANTYPOLSKA LITERACKA NAGRODA PULITZERA DLA POLSKIEGO ŻYDA
ANTYPOLONIZM ZNOWU BEZKARNY
Czesław Miłosz”.Polak musi być świnią, ponieważ się Polakiem urodził.” /”Prywatne obowiązki” – 1990/
Oszczerstwem wobec Polaków nazwał prof. Stanisław Trepka wiersz Miłosza „Campo di Fiori”, w którym ten poeta szydzi z nas, że podczas okupacji, gdy Niemcy mordowali Żydów w getcie warszawskim, to Polacy beztrosko, przy muzyce bawili się na karuzeli obok getta. Trepka podaje fakty i to liczne, że sytuacja wyglądała odwrotnie niż podaje Miłosz, bo chociaż karuzela należała do folksdojcza, to w czasie walk w getcie była nieczynna, a opór zbrojny getta był możliwy dzięki zaopatrzeniu w broń przez polskie podziemie.
Tysiące Żydów uciekających z getta uratowali Polacy, narażając życie własne i rodzin. Prawdę tę potwierdzają opracowania naukowe o okupacyjnej Warszawie Tomasza Szaroty.
„Campo di Fiori” napisał Miłosz w Wielkanoc 1943 roku w Warszawie, a więc na początku powstania w getcie warszawskim, poświadczył oto nieprawdę, szkalującą nasz naród. Czyżby ów wiersz nie dał początku niewybrednym atakom na Polskę i Polaków?
– „nieszczęsnych Polaków umiejących myśleć tylko politycznie mam w dupie” /”Zaraz po wojnie” 1998 /,
– „ czy Polacy nie są podobni do homoseksualistów? Cechuje Polaków lekkomyślność, pijaństwo, brak talentu”.
Należy przypomnieć słowa ciężko chorego kard. Stefana Wyszyńskiego prymasa Polski :
„Człowiek błądzić może, może popełniać różne nawet bardzo złe czyny, ale nie ma prawa o tym pisać, upowszechniać tego i zatruwać tym duszy Narodu. Tego czynić nie wolno ! To jest wobec Narodu zbrodnia”! Jest to świadectwo Marii Okońskiej, długoletniej przełożonej generalnej INSTYTUTU POMOCNIC MARYI JASNOGÓRSKIEJ MATKI KOŚCIOŁA. Od 1942 roku była najbliższą współpracownicą prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego.
„…w Bazylei
nie lubią Polaków
jak mówią złodziei…”
Noblista drwi również z Matki Boskiej uważając Ją za pogańską boginię, jak i z polskiego katolicyzmu i religijnych świętości.
W „Traktacie teologicznym” /2002/ pisze m.in. przychodzę z kraju gdzie Twoje sanktuaria służą umacnianiu narodowej ułudy i uciekaniu się pod Twoją obronę, pogańskiej bogini, przed najazdem nieprzyjaciela.” Już we wstępie do owego „Traktatu teologicznego” Czesław Miłosz wyznaje iż: „Mój poemat próbuje ratować Mickiewicza przed banalizacją która na nim narosła.”
Prokomunistyczne stanowisko ujawnił Miłosz już w Wilnie w latach trzydziestych, pisząc lewicowe artykuły, gloryfikujące komunistyczny radziecki kraj:
” Jest pod bokiem najciekawszy kraj świata – ZSRR”- pisał i wygłaszał w podobnym duchu pogadanki w wileńskim radiu, za co go wydalono z pracy.
POLACY TO ŚWINIE
Czy Polacy to świnie? – pyta dziennikarka „Gazety Wyborczej” Wilhelma Sasnala. No tak w „Mausie” Arta Spiegelmana Polacy są świniami… – odpowiada zapytany.
No to jesteśmy w domu. Niemieckim domu. Było to przecież ulubione określenie jakiego Niemcy, a potem Niemcy -hitlerowcy używali w stosunku do nas. „Polnische Schweine” – to zapamiętało bardzo wielu Polaków.
Ostatnio to określenie spotkaliśmy w michnikowej gazecie („GW” nr 6/94 z 9.02.2012 r., „Duży format” ss. 3-5) w wywiadzie pt. „Wilhelm Sasnal. Dzisiaj omijam zawiść” udzielonym Donacie Subbotko). Od razu zauważmy, że oboje rozmówcy przebijali się w antypolonizmie, nawzajem się uzupełniając i wtórując jedno drugiemu.
TROPEM GROSSA I SPIEGELMANA
A więc: „Czy Polacy to świnie?” – pyta Subbotko, na co Sasnal: „No tak, w ”Mausie” Arta Spiegelmana Polacy są świniami.
Ci, którzy mordowali, wydawali czy szabrowali podczas wojny, byli świniami albo zbrodniarzami. Ale świnia budzi też sympatię, współczucie. Mnie się gdzieś podoba ta postać świni.
Bo świnia nie jest tylko świnią”. Takie było „wejście”. A i ciąg dalszy ociekał oszczerstwami i obelgami. Jak się okazuje pupil wyborczej nakręcił wraz z żoną film „Z daleka widok jest piękny”, w którym „zależało nam, żeby pokazać ciemną stronę naszej natury”, gdzie „ludzie są jak zwierzęta”, a „zwierzęta są szlachetniejsze, niewinne”.
Taka polska wieś między Krakowem a Tarnowem. Sam film „odczytywany może być jako uniwersalna przypowieść o gatunku ludzkim, ale także jako film o Żydach bez Żydów.
Jest tu szabrownictwo, podpalanie domu, rzeka, o której wiemy, że w czasie wojny pływały w niej trupy – „ale to nie Polaki byli”, jak mówi jeden z chłopów” – zachwyca się Subbotko.
Zawtórował jej Sasnal: „Bo gdy patrzyliśmy na ten świat, przypomniały nam się też historie o szabrowaniu, wypełnianiu pustki po sąsiadach. Chcieliśmy, aby ten film był parabolą, odnosił się do historii Polski.
Historii, której długo nie znaliśmy. Mnie uczono w szkole, że jestem częścią społeczności, która zawsze była ofiarą. Okazuje się, że nie do końca. Kręcąc film, nazywaliśmy to z Anką po imieniu, ale tylko między sobą, z aktorami się tym nie dzieliliśmy.
Słowa Holocaust, Żydzi nie padały na planie. (…) Mieliśmy nadzieję, że dla widza, który śledził dyskusję np. wokół książek Grossa przekaz historyczny filmu stanie się czytelny, ale że będzie go można odczytać także na kilku innych poziomach. Nie chciałem dosłowności, bo uświadomiłem sobie ostatnio – jako ten, który już kiedyś tę kwestię przeszłości polsko-żydowskiej eksploatował w malowaniu – że to się teraz stało w sztuce takim „modnym” tematem, bardziej estetycznym niż etycznym”.
Gross najwyraźniej zachwyca Sasnala i stanowi dla niego źródło prawdy, bo znowu do niego wraca przy pytaniu skąd u niego wrażliwość na ksenofobię: „Pewnie z troski o samego siebie. Denerwuje mnie szukanie winy w obcym, nie w sobie. Nie chciałbym taki być. Dla mnie książki Grossa to też nie są książki Żyda o Polakach, nie chodzi o zrzucanie na kogoś winy, chodzi o to, żebyśmy poznali prawdę, poradzili sobie z tym, co niezałatwione”.
Nie tylko Gross stanowi dla niego źródło opinii o Polakach, także wspomniany już Spiegleman, bowiem namalował on serię obrazów zainspirowaną jego komiksem „Maus” oraz filmem ”Shoah” Claude’a Lanzmanna.
Tak o tym mówi: „To był czas odkrywania “Sąsiadów”, Jedwabnego, eksplozji tych historii. Na początku przyjąłem to sceptycznie: dosyć – ile można o tym mówić? Z czasem to się okazywało coraz bardziej dla mnie przykre, bo oprócz tego, że to jest cholernie trefne moralnie, to jest także trefne estetycznie, coś takiego małego, gównianego, wpisującego się w nasze narodowe cechy”.
Co więcej, jak przypomina dziennikarka „GW”, nie namalował wtedy kota, obrazującego Niemca ani myszy odzwierciedlającego Żyda, „tylko świnię Polaka”.
Właśnie. Nadgorliwość antypolska popłaca, a może szczególnie w Polsce.
OBMIERZŁE SŁOWO NARÓD
Sasnal nie znosi słowa „naród”, najwyraźniej pojęcie to go mierzi. Wyznaje on: „Ostatnio złapałem się na tym, że jednym ze słów, których najbardziej nie lubię, jest słowo „naród”.
Jest anachroniczne i pachnie nacjonalizmem, staram się go nie używać. (…) Bo co to znaczy „naród”? Co mnie łączy z jakimiś faszystami z Młodzieży Wszechpolskiej albo z tym najbardziej chamskim kibicem, ze Staruchem? (…).
Słowo „naród” zawiera w sobie terror. Państwa narodowe to była idea XIX-wieczna, dzisiaj trudno się do tego odwoływać. Irytuje mnie, kiedy słyszę, jak politycy w wystąpieniach używają tego słowa: naród, naród, naród.
Terror. Uleganie tym prymitywnym patriotom to terror. Poza tym funkcjonuje coś takiego, że „naród” jest jak rodzina – my tu wiemy o pewnych faktach, ale nie musimy o nich rozmawiać, bo i tak wiemy, że były, więc nie wyciągajmy ich. Obraz naszej czystości jest najważniejszy, nie można wyciągać brudów na zewnątrz, pluć we własne gniazdo.
Dlaczego nie? Rzeczywiście, plucie na Polskę i Polaków, to jego zajęcie.
Rozmówca „GW” dwoi się i troi, by pluć więcej.
Np.: „To obrzydliwe, że w Polsce ten, kto ma pieniądze, uchodzi za złodzieja. Ich posiadanie jest podejrzane”. „Tak jakby zawiść była obca innym narodom.
W innym miejscu mówi: „A że ktoś mnie nazwie antynarodowcem? Bardzo jest mi z tym do twarzy, lubię siebie w tym kostiumie. (…) Ja nie wiem nawet, jakie czyny mogą świadczyć o patriotyzmie, chodzi raczej o pewne poczucie, ja czuję więź z miejscem mojego dzieciństwa, z historią”.
A w ogóle, to go sprawy polskie nie interesują: „Nie wiem, o czym to świadczy, ale jak przeglądam gazetę, to przerzucam wiadomości krajowe. Mnie to tak nie interesuje, że od razu przechodzę do wiadomości ze świata i zawsze czytam wszystko o Europie”.
„BEZKRYTYCZNY” KATOLICYZM POLAKÓW
Nie tylko Polska i Polacy stanowią dla tego malarzyny przedmiot oszczerstw. Kościół również:
„A to, co mnie dzisiaj w kraju najbardziej boli, to ten bezkrytyczny katolicyzm. Ja muszę to powiedzieć – uważam, że Kościół jest dla Polski trochę taką katastrofą smoleńską.
Utwierdza społeczeństwo w poczuciu krzywdy, że krzywda przychodzi z zewnątrz, że my zawsze ponosimy ofiarę. Denerwuje mnie, że Kościół pcha łapy tam, gdzie nie powinien ich pchać.
Publiczny klerykalizm pakuje ludzi w zaścianek mentalny. A już Kościół, który mówi, jakie prawa mogą mieć kobiety, jest czymś wyjątkowo kurewskim.
Każdy w sobie nosi taki naród, kraj, jaki sobie zbuduje. Tak jak nie można być obojętnym wobec historii, coś się tu jednak wydarzyło na tej ziemi, byliśmy ofiarami i nie ofiarami. Potrzebna jest świadomość”.
RYNSZTOKOWE SŁOWNICTWO
Idol michnikowego, żydowskiego, antykatolickiego piśmidła posługuje się językiem knajaka.
Oto kilka przykładów: „brała mnie już kurwica”, „strasznie wkurwiali mnie goście”, „jest czymś wyjątkowo kurewskim”, „coś takiego małego gównianego” i najłagodniejsze z nich „walnęliśmy o beton”.
Nie można się dziwić. Ktoś, kto nienawidzi własnego narodu, obraża Go i poniewiera, nie może kochać naszej ojczystej mowy. Toteż posługuje się językiem rynsztokowym, który „GW” smakowicie cytuje. Bo też, jak twierdzi Sasnal, „ja się czuję dzieckiem „Wyborczej”. Wszystko się zgadza.
„GAZECIE WYBORCZEJ” WSZYSTKO WOLNO
Gazeta Michnika przoduje od dawna w antypolonizmie. Na temat artykułów o charakterze antypolskim w tej gazecie można by było napisać wielotomowe dzieło.
Oskarżanie Polaków o niepopełnione czyny i zbrodnie, nagminne fałszowanie historii, szczególnie stosunków polsko-żydowskich, poniżanie Polaków, to differentia specifica tego pisma. Tym razem jednak „Wyborcza” przebiła samą siebie. Wręcz zaczęła posługiwać się językiem niemieckich i bolszewickich okupantów Polski.. Tym samym otworzyła nowy etap w antypolonizmie.
Adam Michnik uważa że:
Polska jest jak Kościół rzymsko – katolicki uczący obłudy, fałszu, konformizmu i hipokryzji. – https://
„GW” podaje tekst „Patriotyzm jest jak rasizm” http://forumemjot.wordpress.com/2013/04/30/gazeta-wyborcza-patriotyzm-jest-jak-rasizm/
A teraz wyobraź sobie Czytelniku, że w jakimś periodyku polskim ukazuje się wywiad zupełnie z kimś innym, zaczynający się od pytania: „Czy Żydzi to świnie?”
To dopiero powstałby „rejwach” i „aj waj” nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. „Autorytety” mianowane przez „GW” napisałyby dziesiątki protestów, politycy z tzw. lewicy i tzw. prawicy prześcigaliby się w potępieniach, organizacje żydowskie w Polsce i za granicą rozpętałyby nową kampanię na temat polskiego antysemityzmu.
Gorliwiec w śledzeniu naszego rzekomego antysemityzmu pan prokurator generalny Andrzej Seremet wszcząłby śledztwo, po czym odbyłby się pokazowy proces sprawców, nagłaśniany przez media „poprawne politycznie”. Kto wie, może i Konferencja Episkopatu Polski wystosowałaby potępienie.
Ale antypolonizm pozostaje w Polsce bezkarny.
Podobnie jak bezkarnie uszło „GW” i innym gazetom oskarżanie Jana Kobylańskiego o mordowanie Żydów, podobnie uszła bezkarnie nagonka na zasłużonego polskiego uczonego prof. Krzysztofa Jasiewicza .
Podobnie jak znieważenie biało-czerwonej flagi w TVN. Prokuratorzy i sędziowie w Polsce wiedzą, że za antypolonizm nie karze się. Bo który z nich, nawet przekonany o winie, śmiałby skazać Adama Michnika, dziennikarza lub rozmówcę tej gazety?! To byłby koniec kariery. Tak więc w omawianej sprawie, choć kwalifikuje się o oskarżenie, nic się nie stanie. Żaden prokurator oskarżenia nie wniesie. Tchórzostwo i kundlizm dawno odniosły zwycięstwo w III RP.
Natomiast według żądań antypolskiego lobby żydowskiego w USA Polska ma zapłacić 65 miliardów dolarów amerykańskich za restytucję mienia pożydowskiego w Polsce.
W przeciwnym razie owe koła zapowiadają pod patronatem Hilary Clinton i prezydenta USA Obamy bojkot gospodarczy i polityczny Polski.
ANTYPOLSKI KOMIKS
Polacy to antysemici – taka opinia jest powszechna w wielu krajach, zwłaszcza Zachodu. Jeśli jeszcze nie wszyscy byli o tym przekonani, dostarczono im nowe narzędzie: komiks, współczesne „pismo obrazkowe”.
Pomysł – nie da się ukryć – szatański, zarazem o bardzo czytelnym celu:
zasianie i wpojenie antypolskiej nienawiści w umysłach najmłodszych. Komiks zatytułowany „Maus” ukazał się na rynku amerykańskim w dwóch tomach w r. 1986, a od tej pory doczekał się 12 wydań.
W Stanach Zjednoczonych znajduje się obecnie w każdej bibliotece publicznej i szkolnej jako obowiązkowa lektura; dostępny jest nawet na dyskietce komputerowej. Autor, Żyd polskiego pochodzenia, Art. Spiegelman, przedstawia na przykładzie swoich rodziców losy Żydów w okupowanej Polsce. Dotyczy więc Holocaustu, okrucieństw z tym związanych i moralnej zgnilizny z czasów wojny, szczodrze przez autora przypisanej Polakom.
Przedstawia to wszystko w formie obiektywnego zapisu, a więc i wplecione akcenty antypolskie nabierają cech prawdy historycznej.
Komiks ów zyskał bardzo pochlebne recenzje i został szeroko rozpropagowany, zresztą nie tylko w Ameryce.
„Wall Street Journal” pisał w swoim czasie: „Najbardziej wzruszające i udane opowiadanie o Holocauście, jakie kiedykolwiek napisano”.
Podobnym zachwytom nie było końca, a żydowscy intelektualiści nie protestowali, a powinni przecież wystąpić przeciw komiksowej formie przedstawiania okrutnej tragedii swojego narodu; uznali widocznie, iż cel uświęca środki.
Ale nie koniec wyróżnień: książka Maus otrzymała najbardziej prestiżową w Stanach Nagrodę Literacką im. J. Pulitzera. Za komiks!
Komiks, w tłumaczeniu polskim „Mysz”, wydany przed laty, nie zasługiwałby już teraz na uwagę, gdyby nie zapowiedź jego wznowienia w tłumaczeniu na język polski.
Bohaterami tego opowiadania i rysunków są Polacy– „Świnie”, „Koty”–Niemcy, i niewinne „Myszki”–Żydzi.
Autor w ten sposób przemyślnie trafia w gusty i upodobania Amerykanów, u których mysz kojarzy się z sympatyczną Mickey Mouse, koty, choć drapieżne, są ulubionymi zwierzakami, a świnia odbierana jest zawsze pejoratywnie.
W. Wierzewski pisze w chicagowskim „Dzienniku Związkowym”: „Jest to obiegowy, a jednocześnie przerażający w swej fałszywości i skrajnej zapalczywej nienawiści „alfabet” wyobrażeń o Polakach. Tu, w Ameryce – i niestety – w wielu innych społecznościach, i nie tylko żydowskich”.
Czas zaspokoić ciekawość co do fabuły książki, która osadzona jest w realiach wojny i Holocaustu na terenach Polski pod okupacją niemiecką.
Myszy–Żydzi, którzy uniknęli śmierci w obozach zagłady, tropione i chwytane są przez Koty –Niemców.
Kryją się wśród Świń–Polaków, zewnętrznie upodabniając się do nich (dorysowane świńskie ryje).
Przy rozpoznaniu narażeni są na wyzwiska:
„Ty parszywy Żydzie”, na pogromy i denuncjacje. Przekazywani w ręce Kotów przez Polaków (o tym mówi się wprost bez maskowania), wysyłani są do Auschwitz.
Tam trafiają w ręce kapo, oczywiście Świń. Ten wali ich pałą, gdzie popadnie, szydzi, obraża oraz dręczy ćwiczeniami.
Po wyzwoleniu obozu przez Amerykanów–Psy Valdek Spiegelman (ojciec autora komiksu) usłyszy: „Dokądkolwiek się wybierasz, nie jedź do Sosnowca – tam Polacy wciąż mordują Żydów” (t. II, s. 131).
Nie skorzystał z rady niejaki pan Gelbera i udał się do swojej piekarni w Sosnowcu, gdzie polska Świnia ryknęła:
„Wynoś się, Żydzie, tera piekarnia będzie nasza”. Nie usłuchał, więc go Polacy zabili i powiesili – co ilustrują sugestywne obrazki komiksu.
A co z tysiącami Żydów uratowanych od zagłady przez Polaków? Owszem, i o tym się wspomina: ratowali dla pieniędzy.
„Zapłaciłem, i to dobrze – wspomina jeden z nich – nie myśl, że ktoś będzie ryzykował życie za darmo”.
Oto zaprezentowany przykład skrajnego materializmu, z potępieniem w podtekście wyższych zasad moralnych…
A uratowanie setek, jeśli nie tysięcy żydowskich dzieci – czy też dla pieniędzy?
Tymczasem po zakończeniu wojny, w tajemnicy, nie powiadamiając przybranych rodziców, reżim warszawski w ciągu kilku dni przeprowadził akcję wyselekcjonowania tych dzieci i wywiezienia ich w nieznanym kierunku.
Czy zdoła ktoś (może autor komiksu?) wyważyć, jak wielkiego bólu doznali ci przybrani rodzice? Dopiero po pięćdziesięciu latach, dzięki emitowanemu programowi telewizyjnemu na bezpośredniej linii Warszawa–Tel Awiw mogli zamienić ze sobą te już nie dzieci po parę zdań z przybranymi rodzicami i wyjawić ból niespodziewanego rozstania. O tym oczywiście ani słowa. Nie pasowało do tezy.
W komiksie nie pojawia się też spełniona rola Judenratów (Rad Żydowskich) w niemieckich gettach w okupowanej Polsce.
UDZIAŁ ŻYDÓW W ZAGŁADZIE ŻYDÓW
Prawda historyczna zatajana
Mało kto dzisiaj pamięta, że żydowski Holocaust praktycznie nie istniał przed 1967 rokiem. Zaczął rodzić się dopiero po sześciodniowej wojnie izraelsko arabskiej. Trzeba było ponad 40 lat, żeby urósł do dzisiejszych rozmiarów. Do 1962 roku sprawa zbrodni dokonanych na Żydach była jasna: winni są Niemcy; naród niemiecki. Ponad 90 procent Niemców głosowało na partię Hitlera i na niego samego, tym samym na jego program i idee zawarte w „Mein Kampf”. Nikt tych prawd nie kwestionował. Do pewnego czasu.
Po upływie lat od drugiej wojny światowej, do Niemiec zachodnich zaczęły napływać z zagranicy ogromne kapitały. Niemiecka Republika Federalna (RFN) musiała być silna ekonomicznie, by móc stawić mocny opór w wypadku agresji czerwonych hord ze Wschodu.
Dzięki tej pomocy Niemcy Zachodnie szybko się odbudowały i stały się potęgą gospodarczą. (Niemcy Wschodnie (NRD) wówczas nie liczyły się, ani ekonomicznie, ani politycznie.
Nie uszło to uwadze Izraela, który potrzebował pieniędzy. Niemcy jako sprawcy ogromnej zbrodni dokonanej na Żydach, potrzebowali rehabilitacji od Żydów. Tak doszło do transakcji – „Za krew pieniądze, za pieniądze przywrócenie honoru. Dotyczy to tylko Żydów” ” pisał prawie czterdzieści lat temu Stefan Nowicki w swojej książce pt. „Wielkie nieporozumienie” (wydanej w 1970 roku w Sydney, Australia).
Niedorzeczna, nieprawdziwa, oszczercza i dzika propaganda żydowska, skierowana swym ostrzem przeciwko Polsce, Polakom i polskości trwa z różnym natężeniem od ponad czterdziestu lat. A Polacy, zahukani i zaszachowani m.in. przez bardzo wpływowe amerykańskie lobby żydowskie z antypolskimi mediami „New York Times” i „The Washington Post” z Anne Applebaum, antypolską dziennikarką, żoną obecnego polskiego ministra spraw zagranicznych nie widomo dlaczego „Radka”, a nie Radosława Sikorskiego.
Owa propaganda funkcjonuje obecnie również i w Polsce poprzez mainstreamowe media, a otumaniani m.in. przez żydowską „Gazetę Wyborczą” Polacy nie wiedzą, jak się bronić przed tą nachalną i wrzaskliwą propagandą żydowską, tym bardziej, iż ostatnio Polską rządząca Platforma Obywatelska swoim nie pisanym programem potęguje antypolskie roszczenia i działania, m.in. dotyczące zwrotu zawrotnych sum 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego w Polsce.
Jeżeli mamy dzisiaj wyliczać, który z narodów europejskich i ile przyłożył się do śmierci Żydów, to nie sposób ominąć tutaj nacji żydowskiej z tej prostej racji, że była to wówczas nacja europejska.
Współpraca Żydów z Niemcami i z Gestapo na tym polu jest dobrze udokumentowana a literatura na ten temat obszerna i jednoznaczna. Do znaczących zapisów historycznych należą prace naukowe Hannah Arendt (ur. 14 października 1906 w Linden, Niemcy, zm. 4 grudnia 1975 w Nowym Jorku, Stany Zjednoczone) – niemiecka teoretyk polityki, filozof i publicystka, jedna z najbardziej wpływowych myślicielek XX wieku pochodzenia żydowskiego.
Przez wielu jest uważana za najsłynniejszą żydowską myślicielkę XX wieku. W 1963 roku wystąpiła w książce” Eichmann w Jerozolimie” z dramatycznym oskarżeniem przeciw Judenratom.
Twierdziła, że bez ich udziału w rejestracji Żydów, koncentracji ich w gettach, a potem aktywnej pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów, ponieważ Niemcy mieliby więcej kłopotów z ich spisaniem i wyszukiwaniem.
W okupowanej Europie Niemcy zlecali funkcjonariuszom żydowskim sporządzenie imiennych wykazów wraz z informacjami o majątku. Zapewniali oni także pomoc żydowskiej policji (Ordnungdienst) w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów transportujących do obozów koncentracyjnych.
W swojej książce Arendt napisała: „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii.”
Patron Żydowskiego Instytutu Historycznego, najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał o żydowskiej policji:
„Żydowscy policjanci okrutniejsi od Niemców”.
„Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź.
Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi – przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) – sami przykładali rękę do zagłady swych braci.
Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (…). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy.
Niejedna kryjówka została „nakryta” przez policję żydowską, która zawsze chciała być „plus catholique que le pape”, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (…).
Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag?
Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy.
Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej” (E. Ringelblum: „Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 – styczeń 1943”, Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).
Najbardziej interesujące są relacje Żydów, którzy przeżyli hekatombę hitlerowską. Dowiadujemy się od nich o szerokiej współpracy Żydów z Gestapo i haniebnej roli Rad Żydowskich („Judenratów”) współdziałających z władzami hitlerowskimi w wysyłce ludzi na śmierć.
Wspomniany S. Nowicki, w odpowiedzi na oszczerstwa żydowskie dotyczące działania Polaków w czasie niemieckiej okupacji pisze w swej książce „Wielkie nieporozumienie”:
„A czy nie było policjantów żydowskich w getcie, którzy pałkami bili swych współwyznawców? Było też Gestapo żydowskie w Warszawie, osławiona 13-stka, kierowana przez Abrahama Gancwajcha oraz policja żydowska pod komendą takich nikczemników, jak Lejkin, Szeryński, Kon i Keller oraz znani przed wojną działacze syjonistyczni Nosing i First.
Był Judenrat w getcie warszawskim, który segregował Żydów do Majdanka i komór gazowych. Byli bogaci Żydzi, którzy okupywali się żydowskim władzom, by nie wychodzić z getta w pierwszych transportach.
Byli Żydzi, którzy denuncjowali swych braci i współpracowali z Gestapo. Zbrodnie Żydów dokonane na swych braciach mrożą krew w żyłach.
KOMIKSOWY HOLOCAUST ART SPIEGELMANA
W Polsce, ten potomek polskich Żydów, którzy ocaleli z Holocaustu, nazywany jest oszczercą i polakożercą, a jego pracom zarzuca się antypolonizm.
Przed II wojną światową rodzina Spiegelmanów radziła sobie świetnie. Należeli do żydowskiej klasy wyższej – teść Władka był właścicielem fabryki w Bielsku, posiadał też duże, wygodne mieszkanie w Sosnowcu. Wszystko to runęło we wrześniu 1939 roku, gdy II Rzeczpospolitą najechała III Rzesza.
Sprawy przybrały zły obrót, gdy Spiegelmanowie zostali przeniesieni do getta w Środuli (dzisiaj jest to jedna z dzielnic Sosnowca). To wtedy, stracili 3-letniego synka.
Wierząc, że ratują Rysia przed śmiercią, oddali go pod opiekę ciotki, przebywającej w getcie w Zawierciu. Plotki mówiły, że Żydów z Sosnowa Niemcy wymordują lub przeniosą do Auschwitz. W Zawierciu miało być bezpieczniej. Nie było. Gdy rozpoczęła się likwidacja getta, opiekunka podała małemu Rysiowi truciznę. „Tragedia nad tragedie. To był taki radosny, piękny chłopczyk!” – podsumowuje w „Mausie” Władek.
Anja i Władek nigdy nie pogodzili się ze śmiercią dziecka. Mimo iż niedługo potem sami trafili do Auschwitz i na własne oczy mogli zobaczyć ogrom zbrodni i ofiar, wierzyli, że Rysio przeżył i jakimś cudem trafił do sierocińca. Po wojnie poszukiwali go po całej Europie – na próżno. Wyemigrowali do USA.
Polski wyraz „komiks” jest spolszczeniem angielskiego zwrotu „comic strip”, który upowszechnił się w liczbie mnogiej jako potoczny skrótowiec „comics”. Nazwa ta przyjęła się także w innych językach jednak stosowane są w nich również odrębne nazwy jak np. francuski odpowiednik „bande dessinee” lub włoski „fumetti” czyli po polsku „dymki”.
W Polsce używano również rodzimych nazw na określenie gatunku. W okresie międzywojennym oraz w okresie PRL używano nazwy „historyjki obrazkowe” oraz „kolorowe zeszyty”.
Najpopularniejsze wydania komiksów w Polsce to „Przygody Koziołka Matołka”
oraz „Awantury i wybryki małej małpki Fiki – Miki” według komicznych tekstów Kornela Makuszyńskiego i zabawnych rysunków , Mariana Walentynowicza.
Ze stanowiska krytyki literackiej i moralnej autora komiksu „Maus” napisanie tekstu i ubarwienie go zabawnymi rycinami w kontekście Holocaustu, Shoah, Zagłady unaocznia jego wnętrze, wręcz hołdujące zbrodniom dokonanym na własnym narodzie.
Już sam tytuł „Maus” („Mysz”) w wymiarze niemieckich zbrodni w gettach hitlerowskich oprawców, komór gazowych, cyklonu B i zamordowania w ten sposób ponad 6 milionów obywateli polskich, nie tylko pochodzenia żydowskiego budzi grozę, oburzenie i wstręt do tego typu wynaturzeń autora. Opisanie tych okrucieństw w przybranej formie literackiej komiksu jest już nadużyciem literackim i moralnym, tym okrutniejszym, że napisanym przez polskiego Żyda, którego 3-letni brat zginął zamordowany w getcie, a jego rodzice cudem przeżyli niemieckie getto w Środuli.
Kontynuatorem takich poglądów o zbrodniach niemieckich oprawców w getcie łódzkim, nazywając je „gównem” jest kustosz Muzeum Czynu Niepodległościowego w Łodzi „historyk” Wojciech Źródlak, który w taki oto sposób zaatakował prawdę historyczną zawartą w książce „Mord polskich dzieci w łódzkim getcie” autorstwa Aleksandra Szumańskiego – wydawnictwo Bollinari Warszawa 2013.
Tekst ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” w wydaniu 17 – 23 maja 2013 r.
Dokumenty, źródła, cytaty:
http://www.npwmag.pl/archiwum/ARCHIWUM_NPW/2001_05_06/ORP-Sulek_antypolski-komiks.html