Na marginesie afery rozpętanej przez neokonserwatywną dziennikarkę amerykańską żydowskiego pochodzenia (Debbie Schlussel:„Polacy wymordowali miliony Żydów”) – w pełni podpisuję się pod sformułowaniem profesora Jacka Bartyzela.
Przy okazji zastanawiające jest, jak wielu polskich prawicowców, krytykujących hołdy lenne wobec Moskwy czy Berlina, nie ma żadnego oporu by czołobitnie zwracać się w stosunku do Waszyngtonu. Geopolityka narodowa nie polega na tym, że zamiast nadstawiać karku (albo innej części ciała) jednej stolicy, nadstawiamy go innej. Polega na tym, by politykę realizować w pozycji wyprostowanej, zgodnie z polskim, a nie żadnym innym, interesem narodowym.
A poniższą wypowiedź profesora dedykuję wszystkim zauroczonym „amerykańską prawicą”, która w przytłaczającej większości ani z katolicką christianitas, ani z polską racją stanu, nie ma wiele wspólnego.
„Ale skłonny byłbym przyznać, że takie wystąpienia jak owej Debbie mają swoje dobre strony, bo niejednemu mogą otworzyć oczy na to czym naprawdę jest ów neokoszerwatyzm i trudniej będzie po tym wmawiać, że to nasz „sojusznik w walce o wartości tradycyjne”. Przecież to nie jest jakiś pojedynczy wybryk trzeciorzędnej blogerki, tylko stała i obowiązująca linia w tym środowisku. Nie tylko zresztą w tej kwestii; np. Walter Laqueur, uchodzący za poważnego historyka, i jedna z głównych postaci pierwszego pokolenia neocons, pisał w książce „Faszyzm. Wczoraj – dziś – jutro”, że przejawem odradzania się faszyzmu w Polsce (w latach 90.) jest zaangażowanie Kościoła w tak „kontrowersyjne inicjatywy”, jak ochrona życia poczętego. Nasi ‘frondyści” najwyraźniej przeoczyli tę lekturę. Tępienie tej neokonserwatywnej bandy jest więc nieustającym nakazem chwili i zaczynam się już łamać nawet co do tego czy bardzo wybrzydzać w kwestii ewentualnych sojuszników.”