Dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński na antenie Telewizji Republika wrócił do sprawy tajemniczej śmierci Andrzeja Leppera. Polityk samoobrony Andrzej Lepper zmarł w sierpniu 2011 roku. Oficjalna wersja promowana w mediach od pierwszych chwil mówiła o samobójstwie. Wokół sprawy narosło jednak wiele wątpliwości, a głośno mówi o nich m.in. Wojciech Sumliński, który w czwartek składał w prokuraturze zeznania jako świadek ws. doprowadzenia Andrzeja Leppera do targnięcia się na własne życie.
ANDRZEJ LEPPER NIE POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWA
ISTNIEJĄ TWARDE DOWODY IŻ LEPPER ZOSTAŁ ZAMORDOWANY
– Przedstawiłem prokuraturze twarde dowody na to, że Lepper został zamordowany. Pojawiły się też mocne przesłanki o przyczynie tajemniczej śmierci polityka. Moje słowa były na tyle mocne, iż prokurator zadeklarował przesłuchanie kluczowego świadka – majora Budzyńskiego – powiedział dziennikarz.
Lepper był dysponentem wiedzy zdobytej na Ukrainie ws. „gazowego przekrętu stulecia”, który dotyczył umowy Polska-Rosja. Kontrakt został zawarty przez Tuska i Pawlaka. Z całą pewnością – po zeznaniach majora Budzyńskiego – obaj panowie powinni się dobrze zastanowić nad swoją przeszłością i przyszłością. Innymi słowy stajemy na progu dużej zmiany – dodał.
Według zapewnień prokuratury major Tomasz Budzyński, były oficer UOP i ABW, zostanie przesłuchany na przełomie lutego i marca.
– Andrzej Lepper zginął, ponieważ posiadał tzw. wiedzę tajemną. Zaufał nie tym, co trzeba i powiedział zbyt wiele. Powierzył swoje sekrety i materiały człowiekowi pracującemu dla wojskowych służb specjalnych. Ten człowiek na polecenie ludzi – w tym mnie – wydawał owe materiały dot. jego klientów. Materiały Leppera również rozdał „odpowiednim ludziom”. Lepper mówił wielokrotnie, że gdyby jego wiedza wpadła w „niepowołane ręce”, byłoby to wielkie zagrożenie dla jego życia. On i człowiek, któremu zaufał, zginęli w podobnym czasie i okolicznościach. Wiedza Andrzeja Leppera mogła mu pomóc i przywrócić go do wielkiej polityki, ale coś poszło nie tak, jak powinno. To była wiedza, która albo unosi człowieka ponad wszystkich, albo zakopuje 1,5 metra pod ziemią – uważa Sumliński.
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI ANDRZEJA LEPPERA – JAK BYŁO NAPRAWDĘ
– Prześledźmy pokrótce wydarzenia, które w owym czasie zmieniały się, jak w kalejdoskopie. Zamiast naprawdę poddać gruntownej weryfikacji wersję samobójstwa i dalej prowadzić śledztwo, prokuratura błyskawicznie zamyka sprawę – zamyka, nim tak naprawdę ją zaczyna. Media bez mrugnięcia okiem przyjmują prokuratorską narrację. Tak zaczęła się rodzić wersja o długach Leppera, które jakoby miały doprowadzić do jego załamania, a która jak wiemy, nie miała nic wspólnego z prawdą.
Oczywiście jest faktem, że Lepper miał problemy finansowe, bo kto ich nie ma, ale po pierwsze nie takie, jak przedstawiano, a po drugie – i to jest bardziej istotne – miał jasną i pewną perspektywę pozyskania środków z wielu źródeł, między innymi z promesy i unijnych dotacji. Nie wiadomo też, co stało się z pieniędzmi – a mówimy tu o milionach – przesyłanych kanałem ukraińskim. To jedna z wielu zagadek w tej historii, której dziwnym trafem nikt nie próbował nawet wyjaśnić. Co dzieje się dalej? Masa świadków zeznała, że w przededniu oraz w dniu śmierci Andrzej Lepper był pełen wigoru, a nawet dawno u niego nie widzianego entuzjazmu, opowiadał o planach na przyszłość, odbywał spotkanie za spotkaniem, ale prokuratura uwierzyła jednemu świadkowi, który twierdził, że Lepper był załamany.
Dlaczego prokuratura lekceważy wiarygodne i spójne zeznania kilkunastu osób, a zamiast tego „kupuje” wersję jednego człowieka, który tej wiarygodności nie ma za grosz – bo tak naprawdę trudno o mniejszą wiarygodność, niż Rudowskiego, który kłamie, kluczy i przeczy sam sobie?
Jak w tej sprawie zachowuje się prokuratura? Jeden wielki chaos. Co, napisałem nasz policjant ze Stołecznej? Cytuję: „to najbardziej niedbale śledztwo, z jakim miałem do czynienia.” Nic dodać, nic ująć, mógłbym się pod tym podpisać obiema rękami. Przeczytałeś uzasadnienie prokuratury?
W jednym i tym samym prokuratorskim protokole zawarto informację o braku prądu w siedzibie Samoobrony – co teoretycznie uniemożliwiałoby otworzenie od zewnątrz zamka cyfrowego zamontowanego w drzwiach prowadzących do prywatnych pomieszczeń Leppera – i o czynnym dekoderze telewizyjnym, włączonym telewizorze oraz stacjonarnym komputerze, a przecież wszystkie te urządzenia działały wyłącznie na prąd. Jak wytłumaczyć tę absurdalną sprzeczność?
To nie brak prokuratorskiego profesjonalizmu, a na pewno nie tylko to – to coś znacznie gorszego. Ten dokument mówi bardzo wiele o podejściu prokuratury do tej sprawy, tak naprawdę mówi więcej, niż jakiekolwiek słowa.
No bo był prąd, czy nie było? To wszystko nie trzyma się kupy. Nie wierzę, by prokurator, sam z siebie, podpisał się pod czymś takim.
– Tomek zapalił kolejnego papierosa, nie zliczę już, którego podczas tej rozmowy, a ja zamyśliłem się nad jego słowami. Przypomniały mi one podobne historie, które poznawałem jako dziennikarz śledczy.
Myślałem o ludziach, którzy zginęli w niewyjaśnionych i tajemniczych okolicznościach, myślałem o innych głośnych tak zwanych samobójstwach, o zdefraudowanych i wytransferowanych za granicę miliardach złotych. Był dla tych wszystkich historii jeden wspólny mianownik: gdy ktoś miał odwagę pytać, na jakim etapie są śledztwa we wszystkich tych sprawach, odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: „tajemnica państwowa”…
– Idźmy dalej – major podjął przerwany wątek.
– Mnożone są fałszywe tropy, pojawiają się różne wersje, media mają używanie. Tak naprawdę już nawet nie nazajutrz, a jeszcze tego samego dnia prawie wszystkie serwisy informacyjne – telewizja, radio, Internet – przesądzają o samobójstwie Leppera.
Na jakiej podstawie, skoro śledztwo nawet się nie rozpoczęło? Prokuratura, ta sama, która jeszcze nawet nie rozpoczęła śledztwa, od samego początku tej historii cieknie, jak dziurawy okręt – a mimo to nikt z tym nic nie robi i wszyscy sprawiają wrażenie zadowolonych.
Zupełnie tak, jakby ktoś chciał oszczędzić roboty prokuraturze.
Pytań jest więcej: dlaczego lekceważone są ślady traseologiczne, choć to przecież koronny dowód, że ktoś o nieustalonej tożsamości był na miejscu zdarzenia w dniu śmierci Leppera?
Ale to wychodzi dopiero później. Podobnie jak sprawa wytartych odcisków z pętli i krzesła, na którym Lepper stał przed powieszeniem…
– Co powiedziałeś? – nie zdawałem sobie sprawy, że prawie krzyknąłem. Patrzyłem na mojego rozmówcę coraz szerzej otwartymi oczami, bo rozumiałem, że wszystko to razem wzięte do kupy już dawno przekroczyło granicę absurdu.
– Nie wierzę, że to pominąłeś.
– Naprawdę nie wiem, o co chodzi.
– Powiedziałem, że na krześle, które Lepper miał sobie podstawić, nim zawisł na sznurze, nie było ani jego, ani zresztą żadnych innych odcisków palców. Ani jednego pieprzonego maleńkiego odcisku. To bardzo dziwne samobójstwo, prawdopodobnie najbardziej niezwykłe w dziejach sądownictwa, i to nie tylko polskiego sądownictwa.
Każdy prawnik, policjant czy sędzia powie ci, że w historii prawa nie było dotąd takiego samobójstwa. Bo, co już naprawdę zastanawiające, żadnych odcisków palców nie było też na sznurze, na którym Lepper zawisł, a który podobno sam włożył sobie na szyję.
– Nie wierzę własnym uszom – powiedziałem na poły do siebie, patrząc gdzieś w punkt na ścianie za moim rozmówcą.
Ten uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały smutne.
– To byłoby wytłumaczalne tylko w jednym przypadku: gdyby zmarły miał na rękach rękawiczki – ale nie miał. I żadnych rękawiczek w pomieszczeniu nie znaleziono.
Jeśli zatem nie założył rękawiczek, to przyjąwszy, że zabił się sam, musiałby wejść na krzesło, następnie już na nim stojąc musiałby starannie wytrzeć zeń wszystkie odciski palców.
Następnie musiałby założyć sobie na szyję pętlę i z kolei musiałby z tej pętli wytrzeć dokładnie wszystkie odciski palców. Na koniec jeszcze musiałby zniszczyć chusteczkę czy cokolwiek innego, czym wycierał to wszystko, bo niczego takiego nie znaleziono. Pytanie – kto w momencie samobójczej śmierci zadaje sobie tyle trudu, by tak skrupulatnie wytrzeć odciski palców?
I po co Lepper miałby to robić?
A jak mówiłem – w pomieszczeniu nie znaleziono niczego, czym można by to zrobić. A jednak prokurator chce, abyśmy uwierzyli, że Lepper wszedł na krzesło, po czym wytarł ślady odcisków palców, następnie założył pętle na szyję i znów wytarł ślady odcisków palców, zniszczył „narzędzie” wycierania owych śladów i dopiero potem się powiesił. Trzeba przyznać, że jak na samobójcę Andrzej Lepper zatroszczył się o zadziwiająco wiele rzeczy – rzeczy, o które nie zatroszczył się chyba jeszcze żaden samobójca w historii kryminalistyki, i to nie tylko polskiej kryminalistyki.
– Nie wierzę własnym uszom – powtórzyłem, bo mimo że w moim zawodzie widziałem i słyszałem już niejedno, to tym razem rzeczywiście nie dowierzałem, że takie rzeczy mogły wydarzyć się naprawdę.
Ale to działo się naprawdę! – Zastanawiam się, jak to wszystko jest możliwe? – powiedziałem, gdy już odzyskałem głos.
– To bardzo dobre pytanie: jak to możliwe? Na gruncie logiki i zdrowego rozsądku trudno znaleźć na nie odpowiedź. Ale są inne pytania, nie mniej ważne. Kto naprawdę zabił? I kto jest władny przez tyle lat utrzymywać to w tajemnicy?
– To nieprawdopodobna historia – przerwałem przedłużającą się ciszę.
– Powiedziałbym raczej, że nieprawdopodobnie prawdziwa. Bo to, co tu przedstawiłem, to same fakty.
A jak dobrze wiesz, fakty nie wymagają interpretacji. Po prostu są, jakie są. A przecież jest jeszcze sprawa monitoringu, choć to wątek ostatecznie niepotwierdzony.
– O tym też nie słyszałem.
– Bo ci nie mówiłem.
Tamtego dnia zaszedł jeszcze jeden dziwny wypadek: w dniu śmierci Andrzeja Leppera pojawiły się jakieś problemy z miejskim monitoringiem, były krótkotrwale przerwy. Miałem o tym informacje z kilku niezależnych i wiarygodnych źródeł. Przypadek? Dużo tych przypadków.
No i kolejne pytanie bez odpowiedzi:
dlaczego z rozpoczęciem śledztwa zwlekano trzy dni, gdy wiadomo, że po takim czasie z organizmu zniknie trucizna i wszystkie podobne substancje, które tam były – jeśli oczywiście były.
Ale tego właśnie nikt już nie sprawdzi, bo ktoś ewidentnie pokpił sprawę. Realizowałem wiele śledztw na zlecenie prokuratury, ale jeśli tak prowadziłbym którekolwiek z nich, choćby w sprawie o przejechanego kota – inna sprawa, że aby ABW prowadziła taką sprawę, kot musiałby prowadzić działalność szpiegowską – tabloidy miałyby używanie.
A przecież w tym przypadku chodziło o znanego polityka, do niedawna wicepremiera i wice-marszałka Sejmu, który wciąż był w polityce i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Co dzieje się dalej?
Absurdalna wersja o rzekomym samobójstwie obiega kraj i zakłóca zdrowy rozsadek.
W efekcie rzekome samobójstwo byłego wicepremiera zostaje uznane za rozpaczliwy akt desperata, którego złamały trudy życia.
Kto będzie rozpaczał po skompromitowanym polityku, któremu zniszczono reputację i na którym media od dawno miały używanie, choć sprawy były dęte?
Tymczasem było i jest wielu zainteresowanych, by tej sprawy broń Boże nie ruszać, bo cisza wokół niej była i jest na rękę różnym środowiskom – z wielu powodów, do których zaraz dojdziemy. Przy okazji wyjaśniania prawdziwych okoliczności tej zbrodni mogłyby wyjść na światło dzienne fakty dotyczące innej niezwykłej historii, która – jak wiesz – dotąd nie znalazła swojej pointy, a wtedy ziemia zatrzęsłaby się na dobre.
I nikt nie wie, co byłoby dalej…
Wojciech Sumliński, fragment książki „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera”
WYWIAD Z BYŁYM MAJOREM ABW.TOMASZEM BUDZYŃSKIM
ANDRZEJ LEPPER ZOSTAŁ ZAMORDOWANY
Z byłym majorem ABW rozmawiała Aldona Zaorska „Warszawska Gazeta” 22 – 30 marca 2017 r.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Andrzej Lepper został zamordowany. A jeżeli tak, to automatycznie nasuwa się pytanie: kto zabił i dlaczego? Jeżeli prokuratorom oraz i ich przełożonym wystarczy determinacji i odwagi, by idąc wskazanymi przez nas tropami poszukać odpowiedzi na te pytania, dojdziemy do spraw kluczowych dla zrozumienia, czym była III RP i do ludzi, którzy odpowiadają nie tylko za tę zbrodnię.
Sprawa śmierci Andrzeja Leppera jest standardową sprawą pokazującą oblicze III RP?
W moim przekonaniu tak właśnie jest. Sprawa śmierci Andrzeja Leppera pokazuje, że III RP była systemem kłamstwa i zbrodni. Lepper nie popełnił samobójstwa i myślę, że nikt kto przeczyta książkę pt.„Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera” nie będzie miał w tym względzie najmniejszych wątpliwości. Zasadnicze pytanie brzmi: jak to możliwe, że ważny polityk, były wicepremier i wicemarszałek Sejmu został zamordowany i nikogo nie interesuje ani wyjaśnienie prawdziwych okoliczności, ani wskazanie sprawców tej zbrodni? To pytanie retoryczne. To, że formalnie nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, mówi więcej o III RP niż jakiekolwiek słowa.
W sposób niebywały przepłacaliśmy i wciąż przepłacamy za rosyjski gaz – blisko miliard dolarów rocznie przez kilkanaście lat, a Gazprom uzyskał także inne profity, takie jak anulowanie długu i korzystne rozwiązania w systemie własnościowym operatora przesyłowego. Panowie Waldemar Pawlak i Donald Tusk mają naprawdę wielki tupet, nazywając ten kontrakt sukcesem – słyszymy w wywiadzie Aldony Zaorskiej z byłym majorem ABW.
Jak dodaje rozmówca Warszawskiej Gazety:
– Lepper nie zdążył powiedzieć tego, co wiedział, a szkoda, bo gdyby zdążył, najnowsza historia Polski mogłaby potoczyć się inaczej.
Aldona Zaorska: Ludzie, którzy mieli dużą wiedzę i byli blisko prawdy, w III RP byli niszczeni systemowo. Tym bardziej niszczono ich wiarygodność i reputację, im bardziej zagrażali poważnym interesom i wpływowym osobom, które za nimi stały. Za swoje odkrycia płacili wysoką cenę oskarżeń i pomówień, a bywało też, że cenę najwyższą.
Mjr Tomasz Budzyński: Sprawa śmierci Andrzeja Leppera jest sztandarową sprawą pokazującą oblicze III RP? W moim przekonaniu tak właśnie jest. Sprawa śmierci Andrzeja Leppera pokazuje, że III RP była systemem kłamstwa i zbrodni. Lepper nie popełnił samobójstwa i myślę, że nikt, kto przeczyta książkę pt. Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera, nie będzie miał w tym względzie najmniejszych wątpliwości. Zasadnicze pytanie brzmi: jak to możliwe, że ważny polityk, były wicepremier i wicemarszałek sejmu zostaje zamordowany i nikogo nie interesuje ani wyjaśnienie prawdziwych okoliczności, ani wskazanie sprawców tej zbrodni? To pytanie retoryczne. To, że formalnie dotąd nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, mówi więcej o III RP, niż jakiekolwiek słowa.
Jak to się stało, że Andrzej Lepper, pokazywany jako „człowiek znikąd”, dotarł do największych tajemnic państwowych?
Andrzej Lepper wszedł w bardzo „niebezpieczne związki” zarówno z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, jak i – a może przede wszystkim – ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy, a za jej pośrednictwem z rosyjskimi służbami specjalnymi.
Służby specjalne z jednej strony takich ludzi jak Andrzej Lepper wykorzystywały, stosując metody nacisku i szantażu, z drugiej dbały o to, by tacy ludzie robili karierę. Bo im więcej znaczą, tym bardziej będą przydatni. Według takiego właśnie mechanizmu SBU Andrzeja Leppera szantażowała, a jednocześnie „karmiła” wiedzą. To właśnie tam, na Ukrainie, a konkretnie nad jeziorem Świteź, Lepper dowiedział się o kulisach kontraktu gazowego…
W Internecie można zobaczyć filmik „8 minut. które przesądziło o śmierci Leppera”. Andrzej Lepper z mównicy sejmowej wymienia w nim korzyści majątkowe i nazwiska wpływowych polityków, którzy je przyjęli. Czy faktycznie taka wiedza mogła być dla niego niebezpieczna?
Przewodniczący Samoobrony miał świadomość, że wiedza którą pozyskał może być dla niego niebezpieczna. Liczył na to, że może dzięki niej powrócić do wielkiej polityki, ale zarazem zdawał sobie sprawę z tego, że jest to wiedza niebezpieczna dla bardzo ważnych osób, która może stanowić zagrożenie dla bardzo poważnych interesów.
To była wiedza z gatunku takiej, która może albo człowieka wynieść wysoko, albo zakopać półtora metra pod ziemię. Niestety stało się to drugie…
Operacja wyszydzania Andrzeja Leppera trwała wiele lat, ale szczególne rozmiary zyskała po ujawnieniu przez niego sprawy więzień CIA w Polsce. Ci, którzy ją wówczas rozpętali wiedzieli, że Andrzej Lepper mówi prawdę?
Oczywiście, że wiedzieli. I właśnie dlatego niszczyli jego reputację. Tak to działa, trochę jak w lotnictwie i dotyczy nie tylko Andrzeja Leppera: najsilniejszy ostrzał jest wtedy, gdy jesteś bezpośrednio nad celem. Ludzie, którzy mieli dużą wiedzę i byli blisko prawdy, w II RP byli niszczeni systemowo, tym bardziej niszczono ich wiarygodność i reputację, im bardziej zagrażali poważnym interesom i wpływowym osobom, które za nimi stały. Za swoje odkrycia płacili wysoką cenę oskarżeń i pomówień, a bywało też, że cenę najwyższą.
Czy może Pan zdradzić, skąd Andrzej Lepper posiadł wiedzę o kontekście gazowym, co jest uważane za jedną z przyczyn jego śmierci?
Andrzej Lepper posiadł wiedzę o kontrakcie gazowym, co jest uważane za jedną z przyczyn jego śmierci.
Uzyskał ją od takich ludzi jak „Mykoła Hinajło” i jego „znajomi” z SBU i z rosyjskich służb specjalnych, czyli od ludzi, którzy z jednej strony Andrzeja Leppera kontrolowali i szantażowali, z drugiej jednak zależało im by polityk ten powrócił do wielkiej polityki.
Ten kontakt, niby znany, jest wciąż bardzo tajemniczy. Dlaczego? Co tak naprawdę oznacza on dla Polski?
Oznacza, że w sposób niebywały przepłacaliśmy i wciąż przepłacamy za gaz – blisko miliard dolarów rocznie przez kilkanaście lat, a Gazprom uzyskał także inne profity, takie jak anulowanie długu i korzystne rozwiązanie w systemie własnościowym operatora przemysłowego. Panowie Waldemar Pawlak i Donald Tusk mają naprawdę wielki tupet, nazywając ten kontrakt sukcesem. Tak podpisany kontrakt na pewno był sukcesem, ale strony rosyjskiej i tylko rosyjskiej.
Pamiętam, że w lutym 2010 roku podczas spotkania z kilkoma politykami PiS-u w Sejmie padły słowa, że podczas pobytu w Moskwie w sprawie tego właśnie kontraktu Waldemar Pawlak nagle gdzieś zniknął „na dwie godziny”. Urwał się na piwo, czy miał tam coś do załatwienia?
Odpowiedzi na to pytanie mogę udzielić dopiero po zwolnieniu mnie z tajemnicy państwowej co dotąd nie nastąpiło.
Czy jest możliwe, że w sprawie kontraktu gazowego doszło do zdrady interesów Polski?
Odpowiedź na to pytanie z pewnością przyniesie śledztwo, które wszczęto w wziązku z faktami ujawnionymi w książce Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera”. Oczywiście pod warunkiem, że prokuratorom oraz ich przełożonym wystarczy determinacji i odwagi, aby pójść wskazanymi przez nas – przeze mnie i Wojtka Sumlińskiego – tropami. Jeżeli tak się stanie, mogę zapewnić, że będzie ciekawie.
Miało dojść do spotkania Andrzeja Leppera z Jarosławem Kaczyńskim, zorganizowanego przez Tomasza Sakiewicza redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” .
Andrzej Lepper zginął właśnie dlatego, że mógł powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu za dużo?
Jarosław Kaczyński nie ufał Andrzejowi Lepperowi i miał po temu swoje powody i właśnie dlatego Tomasz Sakiewicz sondował, na ile Andrzej Lepper ma do przekazania przewodniczącemu PiS-u realną wiedzę, a na ile jest to z jego strony rodzaj gry. Lepper nie zdążył powiedzieć tego, co wiedział, a szkoda, bo gdyby zdążył, najnowsza historia Polski mogłaby potoczyć się inaczej i wiele spraw dotąd niejasnych, byłoby dzisiaj w pełni zrozumiałych dla opinii publicznej.
Z tego co Pan mówi, wynika, że rodzaj informacji posiadanych przez Andrzeja Leppera był takiego kalibru, iż nawet jeśli zabrał je do grobu, gdzieś powinny zostać „kopie”. Czy one istnieją?
Kopie zostają zawsze. Tak było w 1989 roku i nie inaczej jest teraz, bo z punktu widzenia pragmatyki służb specjalnych ich zniszczenie byłoby po prostu marnotrawstwem.
W sprawie śmierci Andrzeja Leppera ważna wydaje się osoba mecenasa Ryszarda Kucińskiego, będącego, jak to Pan określił „na pasku wojskowych służb”. Służby wiedziały, jak groźny jest dla nich Lepper i podstawiły mu swojego człowieka? Skąd wiadomo, że to człowiek wojskowych służb?
Proszę wybaczyć, na to pytanie nie odpowiem wprost. A nie odpowiem, bo patrząc z mojej perspektywy byłaby to odpowiedź na pytanie, skąd wiadomo, że woda jest mokra? Zresztą bardzo dokładnie wyjaśnił to w swoich książkach Wojtek Sumliński, który w sprawie b. prokuratora, a później znanego warszawskiego adwokata Ryszarda Kucińskiego wyłożył całą wiedzę jak karty w pasjansie i jst o wiedza prawdziwa.
Jeśli ABW otoczyło Andrzeja Leppera całą siecią podsłuchów, jeśli w grę wchodziły działania z zakresu tzw. płytkiego wywiadu, to znaczy, że polskie służby posiadły ogromną wiedzę o tym człowieku. Czy w sprawie śmierci Andrzeja Leppera nie jest przypadkiem tak, że służby zostały wykorzystane nie tyle do ochrony bezpieczeństwa państwa polskiego, ile do ochrony politykow, którzy narazili Polskę na niebezpieczeństwo?
Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć bez narażenia się na ujawnienie tajemnicy państwowej. Mogę natomiast z całą mocą stwierdzić, że w III RP służby specjalne częstokroć zajmowały się nie tyle ochroną bezpieczeństwa polityków, który deelikatnie mówiąc nie byli bielsi niż biel.
Panie majorze, w prokuraturze przedstawił Pan „twarde dowody” w sprawie śmierci Andrzeja Leppera i kontraktu gazowego. Jak zostały one przyjęte? Czy coś się dalej dzieje? Ptokuratura podjęła jakieś działania? Możemy sie spodziewać np. ekshumacji ciała śp. Andrzeja Leppera?
Gwoli ścisłości – powiedziałem prokuratorowi tyle, ile powiedzieć mogłem, nie zdradzając tajemnicy państwowej, bo jak podkreśliłem to wcześniej nikt dotąd z tajemnicy państwowej mnie nie zwolnił. Ale w moim najgłębszym przekonaniu powiedziałem dość by prokurator nie miał najmniejszych wątpliwości, że w śmierć Andrzeja Leppera były zaangażowane tzw. osoby trzecie. Powiem to jeszcze raz, by zostać dobrze zrozumianym: nie ma najmniejszych wątpliwości, że Andrzej Lepper został zamordowany!
A jeżeli tak, to nasuwają się pytania: kto zabił? Na czyje zlecenie? I dlaczego?
Jeżeli prokuratorom oraz ich przełożonym wystarczy determinacji i odwagi, by idąc wskazanymi przez nas tropami poszukać odpowiedzi na te pytania, dojdziemy do spraw kluczowych dla zrozumienia czym była III RP i do ludzi, którzy odpowiadają nie tylko za tę zbrodnię.
A jeżeli śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Leppera znowu utknie w martwym punkcie? Co wtedy?
Byłoby bardzo źle. Bo oznaczało by to, że wciąż uczestniczymy w grze, w którą gramy od początku postania III RP, a w której chodzi nie o to, by króliczka złapać, lecz o to, aby go gonić. A wtedy moglibyśmy sobie powiedzieć, tyle się zmieniło, a nic się nie zmieniło? Tak jak dotychczas przez ostatnich trzydzieści lat. Chcę wierzyć, że tym razem będzie inaczej.
OD REDAKCJI „WARSZAWSKIEJ GAZETY”:
*Mykoła Hinajło
– oficjalnie „tylko” były major Armii Radzieckiej, później prawosławny duchowny z przygranicznego Włodzimierza Wołyńskiego, był doradcą Andrzeja Leppera. Już dziesięć lat temu sprawę jego przeszłości i kontaktów z Andrzejem Lepperem na polecenie ówczesnego ordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermana sprawdzała ABW.
Dokumenty, źródła, cytaty:
– Wojciech Sumliński „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera”
-„Warszawska Gazeta” nr 12; 24 – 30 marca 2017 „Z byłym majorem ABW Tomaszem Budzyńskim rozmawiała Aldona Zaorska”