Alarm we wrześniu. Ślady materiałów wybuchowych pirotechnicy z Biura wykryli za to we wrześniu 2010 r.
17/11/2012
513 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Prezydencki tupolew był „czysty” przed odlotem
do Smoleńska.
Gazeta FAKT – MAGDALENA RUBAJ
DZIENNIKARKA DZIAŁU
POLITYKA
Prezydencki tupolew był „czysty" przed odlotem
do Smoleńska. Pirotechnicy z Biura Ochrony
Rządu bardzo dokładnie sprawdzili „tutkę" przed
startem. 10 kwietnia, między godz. 3.15 a 6.15 nad ranem,
funkcjonariusze BOR badali samolot. Pomagał im pies
wyszkolony do szukania materiałów wybuchowych. Efekt?
Niczego podejrzanego nie znaleziono.
Tupolew przed wylotem
z prezydencką delegacją był
bardzo dokładnie sprawdzany
przez ekipę pirotechników
BOR, czy na pokładzie
nie ma śladów materiałów
wybuchowych i czy maszyna
może bezpiecznie startować.
Trzy godziny kontroli
Specjaliści z Biura Ochrony
Rządu 10 kwietnia sprawdzali
samolot przez trzy godziny-
od 3.15 do 6.15.
– Samolot został bardzo dokładnie sprawdzony
przez ekipę ze specjalistycznym sprzętem
i psem, skontrolowano także wszystkie przejścia
i halę odlotów, czyli miejsca,gdzie miała poruszać
się delegacja – mówi nam Dariusz Aleksandrowicz,
rzecznikBOR.
Protokoły z kontroli pirotechników
są zdeponowane
w Biurze Ochrony Rządu,
zostały także przekazane
prowadzącej śledztwo
w sprawie katastrofy Wojskowej
Prokuraturze Okręgowej
w Warszawie.
BOR nie ujawnia, ilu specjalistów
liczyła grupa pirotechniczna
i jakiego dokładnie
używała sprzętu,
ponieważ są to dane niejawne.
10 kwietnia byt czysty
Według naszych informacji,
pirotechnicy z BOR
używają kilku rodzajów detektorów,
mogą natychmiast
przeprowadzić szybkie
analizy chemiczne oraz
badania rentgenem. Kontrola
10 kwietnia nie wykazała,
by w tupolewie odnaleziono
jakiekolwiek ślady
materiałów wybuchowych
ani żadnych podejrzanych
substancji. – Nie
stwierdzono obecności
żadnych materiałów wybuchowych
– mówi Aleksandrowicz.
Alarm we wrześniu
Ślady materiałów wybuchowych pirotechnicy
z Biura wykryli za to we wrześniu 2010r. w samolocie,
którym wdelegację miał lecieć premier. Ślady wyczuł pies.
Funkcjonariusze
BOR natychmiast
wymontowali z samolotu
fotele i poddali je dalszym
badaniom, także prześwietleniu
rentgenem. Badania
potwierdziły, że na fotelach
rzeczywiście były ślady materiałów
wybuchowych, które
znalazły się na nich, bo tydzień
wcześniej samolotem
lecieli nasi żołnierze zajmujący
się m.in. materiałami
wybuchowymi.