Tata Łukaszka niestety słabo znał angielski. Już kilka razy z tego powodu popadł z przykre sytuacje. Sprawcą niektórych z nich był oczywiście jego syn.
Tata Łukaszka niestety słabo znał angielski. Już kilka razy z tego powodu popadł z przykre sytuacje. Sprawcą niektórych z nich był oczywiście jego syn.
– Tego już za wiele – spienił się tata Łukaszka i zabrał się potajemnie do nauki.
Łukaszek miał problemy w szkole właśnie z angielskim. Także z nauczycielami tego przedmiotu: poprzedniego pana aresztowano, a obecna pani, miała dość oryginalną wymowę. Zaniepokojony tata przeglądał ukradkiem łukaszkowe zeszyty, przy okazji ucząc się nowych słówek. I tak to trwało aż w pewnym momencie zauważył w zeszycie coś, co bardzo zbulwersowało.
– To jest skandal – grzmiał tata Łukaszka jeszcze tego samego dnia siedząc w gabinecie pana dyrektora. – Uczyć dzieci takich świństw!
– Jakich? – zainteresował się pan dyrektor.
– Takich! – eksplodował tata Łukaszka i pokazał zeszyt syna.
– Naked… Ladies…- sylabizował z trudem pan dyrektor.
– Wie pan co to znaczy?
– Moment – pan dyrektor sięgnął po telefon. – Poproszę od siebie jakiegoś nauczyciela angielskiego.
Przyszedł jakiś młody bezczel świeżo po studiach.
– Co to jest? – pan dyrektor dziabnął palcem w zeszyt Łukaszka. – Tu, wśród "słówek do zapamiętania"?
– Naked ladies – przeczytał młody bezczel.
– Czy pan widzi, co on obok narysował? – trząsł się ze złości tata Łukaszka. – Gołe baby!
– A powinien narysować ptaka – stwierdził młody bezczel.
– Co… Co pan? – tatę zatkało. – Przecież "naked ladies" oznacza "nagie panie"! Sprawdziłem ze słownikiem w ręku!
– To kiepski ma pan ten słownik – odparł z ogromną pewnością siebie młody bezczel. – "Naked ladies" oznacza zimorodka jesiennego.
Tata Łukaszka wyszedł krzyczą, że nie da robić z siebie idioty i trzasnął drzwiami.
– Niezły kawał – pan dyrektor z uznaniem klepnął młodego bezczela w plecy.
– Kiedy to prawda – upierał się bezczel.
– Dobra, dobra, kolego, on już poszedł, nie musi już pan udawać…
Potem cała szkoła mówiła o tym, jak Łukaszek doprowadził do szału pana od matematyki. Zaczęło się niewinnie.
– Siedem razy dziewięć?
– Dziewięćdziesiąt cztery – odparł spokojnie Gruby Maciek.
– Sześćdziesiąt trzy! Ty tępoto! Wszyscy to wiedzą!
– Czy ja muszę być taki jak wszyscy? – zapytał Łukaszek. – Czy nie stać mnie na coś swojego? Człowiek powinien być indywiduum, a nie ciemna masa.
Marzec kończył się ciepłą pogodą. Duża część ludności miasta przesiadła się na rowery. Ale grono pedagogiczne ze szkoły Łukaszka nadal trzymało się starych przyzwyczajeń i dojeżdżało komunikacją miejską lub własnym autem.
– Nie stać mnie na jeżdżenie rowerem – stwierdziła ze smutkiem pani wicedyrektor wysiadając z nowego autka.
– Jeżdżąc na rowerze utraciłbym autorytet w oczach uczniów – stwierdziła pani pedagog idąc na autobus.
Jedynie ksiądz katecheta ojciec Eureksjusz przesiadł się na rower i śmigał na nim prędko, a wiatr wydymał jego sutannę.
– Prawie jak Batman! – zachwycił się okularnik z trzeciej ławki. Ksiądz to usłyszał, zrobiło mu się miło na sercu i popisał się efektownym slalomem. Niestety, podstępny wiatr skotłował mu sutannę i wkręcił ją prosto w rowerowy łańcuch. Ksiądz zahamował i rzucił parę słów, które księdzu raczej nie przystoją.
– Prawie jak mój stary! – zachwycił się Gruby Maciek.
– Teraz już wiem, dlaczego księża noszą czarne sutanny – rzekł z namysłem Łukaszek.
– Dlaczego??? – zdziwił się ojciec Eureksjusz.
– Bo z białej nie zeszłyby ślady smaru z łańcucha…
A na koniec, na sam koniec miesiąca, pan dyrektor podczas apelu oznajmił:
– Gimnazja jednak będą. Ale darmowe tylko dla pierworodnych. Każde następne dziecko w rodzinie będzie musiało płacić…
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!