Bez kategorii
Like

Afera wokół ostatniego zdjęcia Lecha Kaczyńskiego

06/06/2012
471 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

„Gazeta Polska” opublikowała dziś ostatnie zdjęcia Lecha Kaczyńskiego z pokładu Tu-154M w drodze do Katynia 10 kwietnia 2010 r. Rodzina autora zdjęć protestuje.

0


Autor fotografii Wojciecha Seweryna, artysta plastyk, twórca pomnika w Chicago poświęconego sowieckiemu ludobójstwu. zginął razem z Prezydentem w Smoleńsku

Jedna z fotografii przedstawia Lecha Kaczyńskiego, na kolejnych, zrobionych na płycie lotniska tuż przed wylotem Tu-154M do Smoleńska, widać osoby wsiadające do samolotu. Wszystkie zrobione zostały w dniu katastrofy smoleńskiej.

Przeciwko opublikowaniu zdjęć protestowała rodzina artysty, chcąc najpierw opublikować je w USA i dzięki temu nagłośnić sprawę katastrofy smoleńskiej. "Nasz Dziennik" pisze dziś wręcz o "zdjęciach wydartych rodzinie".

– Nikomu nie dawałam zgody na publikację zdjęć, które zrobił mój ojciec, tym bardziej że nie było zgody prokuratury na ich upowszechnienie. Chciałam – oczywiście po uzyskaniu tej zgody i rozmowie z panem premierem Jarosławem Kaczyńskim, bo zdjęcie pokazuje jego brata – opublikować je najpierw w Stanach Zjednoczonych – mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Anna Seweryn-Wójtowicz, córka Wojciecha Seweryna. Pani Anna jest bardzo urażona i zszokowana faktem publikacji zdjęć ojca. Mówi wprost: zostałam zdradzona i okradziona. Miała nadzieję, że 10 czerwca, podczas comiesięcznej uroczystości smoleńskiej uda jej się pokazać ludziom w kościele dużą odbitkę zdjęcia, na którym widać prezydenta Lecha Kaczyńskiego przechodzącego między fotelami w tupolewie. Chciała tym gestem uczcić w szczególny sposób jednocześnie dwie osoby: właśnie Lecha Kaczyńskiego i swojego ojca. Miał jej w tym pomóc Dariusz Olszewski, członek Klubu "Gazety Polskiej" Chicago 2. Olszewski miał jej również pomóc w dotarciu do mediów amerykańskich, by tam – wcześniej przed publikacją w Polsce – nagłośnić temat. – Były daleko idące plany względem tego zdjęcia i wykorzystania go w pożytecznym celu dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy i uhonorowania zmarłego. Pierwszy kierunek był taki, że poszukiwaliśmy kontaktu z poczytnymi pismami. (…)

"Nasz Dziennik" zwrócił się wczoraj do redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" z pytaniem, dlaczego zdecydował się na publikację zdjęć wbrew woli rodziny. – To nieprawda. Mamy zgodę najbliższej rodziny. Tylko tyle w tej sprawie mogę powiedzieć, ponieważ jest to tajemnica dziennikarska – odpowiedział, zaznaczając, że bez zgody zainteresowanych publikacja zdjęcia nie miałaby miejsca. Prawda wygląda jednak inaczej. Anna Seweryn-Wójtowicz opowiada, że gdy dowiedziała się, iż premier Kaczyński zgodził się na publikację zdjęcia z bratem, uznała, że nie chce prowadzić do sporu. – Powiedziałam: trudno, nie będę wchodziła w żaden konflikt z panem premierem. Ale ta zgoda była na mnie wymuszana. Zadzwoniła jednak później dziennikarka Dorota Kania z "Gazety Polskiej", żebym autoryzowała jej tekst, który też zostanie opublikowany. Był napisany w żenujący sposób, pourywane jakieś zdania z wywiadu mamy sprzed półtora roku. Gdy go z mamą przeczytałyśmy, powiedziałam dziennikarce, że absolutnie nie wyrażam zgody na publikację zdjęcia i wypowiedzi moich i mamy. I że się pod tym nie podpiszę. Nie zgadzam się też na używanie mojego nazwiska i nazwiska mojej mamy – mówi wzburzona.

– Poprzez publikację zdjęcia z prezydentem Lechem Kaczyńskim w Stanach Zjednoczonych chcieliśmy upublicznić na arenie międzynarodowej sprawę katastrofy smoleńskiej. Nawiązaliśmy już kontakt z kilkoma z ważniejszych gazet w Stanach Zjednoczonych. Za to, że damy jednej z nich prawo do publikacji tego zdjęcia, chcieliśmy uzyskać artykuł o katastrofie smoleńskiej, o wszelkich wątpliwościach, które są, oraz odkłamać to, co zrobił rosyjski MAK – tłumaczy mec. Bartosz Kownacki. Adwokat zaznacza, że artykuł o Smoleńsku w takich gazetach, jak "The Times" czy "Wall Street Journal", które mają dostęp do szerokiej opinii społecznej, miałby nieoceniony wydźwięk, szczególnie po artykułach, jakie pojawiły się w prasie zachodniej po publikacji raportu MAK. – Chcieliśmy wywołać po nim dyskusję publiczną, która być może w dalszej perspektywie doprowadziłaby do powołania komisji międzynarodowej, co jest dziś bardzo trudne. Także ponieważ mamy okres wyborczy w Stanach Zjednoczonych, liczyliśmy, że dzięki nagłośnieniu sprawy uda się nam uzyskać od kandydata republikanów Mitta Romneya oświadczenie, że zainteresuje się sprawą, bo przecież prezydent Obama nie zrobił nic – mówi Kownacki. (…)

Więcej: http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20120606&typ=po&id=po05.txt

0

Jan Pi

938 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758