Admini harcerzyki
20/04/2012
2626 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Żeby nie było, że nie lubię harcerzy. Wręcz przeciwnie, bardzo lubię, szczególnie harcerki, a jak są młode, to wręcz uwielbiam.
Ale ja nie o tym tzn. nie o harcerza i harcerkach, tylko o adminach. Tytuł notki miał tylko przyciągnąć czytelników. Jeśli ktoś czyta ten tekst to znaczy, że tytuł spełnił swoją rolę.
Na początek pytanie: Kto to jest specjalista ds. PR? Odpowiedź jest prosta, to ktoś od propagandy. Płacą mu za to, żeby gadał tak jak wymaga tego szef, że niby jest pięknie i cudownie und w ogóle super.
A teraz drugie pytanie: Kto to jest instruktor? Chyba też sprawa jest prosta. Ktoś kto doradza innym jak postępować. Ja osobiście bym jeszcze uzupełnił o inne znaczenie tego określenie, co wynika z obserwacji innych: Ktoś kto dokładnie wypełnia instrukcje.
A teraz znowu o harcerkach. Ale nie jakichś tam zwykłych druhnach, Tylko o harcerkach instruktorkach. I to nawet nie o takich zwykłych, lecz o instruktorkach kwatery głównej ZHP. A co! Taka instruktorka kwatery głównej ZHP to ma poważne zadanie, wychowuje przecież młodzież, a to nie żadne w kij dmuchał, zadanie jest odpowiedzialne. Niektóre instruktorki zadanie wychowywania młodzieży przenoszą też na starszych od siebie i traktują ich jak dzieci. Śmieszne? Niekoniecznie, bo w prawie harcerskim jest także mowa o posłuszeństwie wobec przełożonych, którzy przecież płacą za propagandę i wydają instrukcje, żeby je wypełniać. To wówczas powstaje zjawisko instruktora według mojego wcześniejszego uzupełnienia tej definicji. Jeżeli szef płaci – prowadzą jednocześnie do wspólnie realizowanego celu – przez służbę Bogu, Polsce, bliźnim Salonowi24 und mamonie – a także wydaje instrukcje takiej czy takiemu instruktorowi, to nie ma, że boli. Trzeba słuchać i karnie instrukcje wypełniać. Inaczej nie ma kasy (patrz:
Radosław Krawczyk ps. won Krawczyk und druhna Agata,
a konkretnie Agata Luśtyk ps. „konkretnie VI.1.”). Co w tym całym VI.1. jest konkretnego, to ja naprawdę nie wiem. No, może konkretnie to jest tam wszystko, absolutnie wszystko, nawet największe bzdury. Na przykład to – przypadek blogera
kaczazupa, który wyzywany był przez innych na różne sposoby i gdy się poskarżył adminom w notce (a wcześniej wielokrotnie przez pocztę wewnętrzną), to się dowiedział:
Witam,
informuję, że Pańskie konto zostało zablokowane z powodu naruszania regulaminu (konkretnie punktu VI.1). Jeśli nie przestanie Pan naruszać regulaminu (np. swoimi kłótniami z użytkownikiem rexturbo, dostęp do Pańskiego konta zostanie całkowicie zablokowany.
Pozdrawiam,
Agata Luśtyk
W swoim komentarzu przetłumaczyłem tę wypowiedź na język zrozumiały dla normalnych ludzi. Oto moje tłumaczenie:
„Informuję, że może pan nas pocałować w dupę (konkretnie: nie mamy pańskiego płaszcza. I co pan nam zrobi?)”
Za to chyba dostałem dożywotniego bana w Szatni24. A przecież nawet nie żądałem należności za tłumaczenie, zrobiłem to bezinteresownie. To trochę dziwne, ale ja w zasadzie nie dziwię się już niczemu, co dzieje się w Szatni24.
Czy w jakiś sposób doszło do złamania przysięgi harcerskiej przez druhnę Agatę? Nie zamierzam oceniać, bo przysięga ma jedynie charakter honorowy. Więc jeśli ma honor, to będzie jej wierny do śmierci. Kwestia mentalności człowieka.
Na razie kaczazupa nie jest ukryty i nie wiem czy prowadzi kłótnie z blogerem rexturbo. Ale wiem jedno! Jeśli będzie prowadził, to „dostęp do Pańskiego konta zostanie całkowicie zablokowany.” A skąd to wiem i mam nawet 200% pewność w tym względzie? No przecież pkt 2 prawa harcerskiego wyraźnie mówi: „Na słowie Harcerza polegaj jak na Zawiszy”.
Ale porzucam już całkowicie temat harcerski. Teraz będzie o ludziach bojaźliwych, a konkretnie o jednym takim człowieku, który
nazywa się Łukasz Mróz und strasznie się boi, ale tak konkretnie to nie wie on dokładnie czego się boi. Boi się i już.
Otóż ten młody człowiek pracuje na stanowisku: redaktor w firmie
Szatnia24. Zajmuje się on: „
redagowanie strony Salon24.pl oraz serwisów tematycznych: Latte24.pl, Sportifo24.pl, Tek24.pl i Energo24.pl” und „
pozycjonowanie treści na stronie głównej”. Ciekawostką jest to, że tego się akurat nie boi. Nie boi się wrzucać na SG ani Libickiego, ani Migalskiego, ani Czarneckiego, ani jakichś Alexów czy coś takiego, ani nawet samego starego pudła z Krakowa! Nie, nie, tego się nie boi. Boi się czegoś innego –
jakiejś wspólnoty 10 kwietnia . Jest taka? Bo coś nie słyszałem za bardzo. Jednak sam nie wie czego tak konkretnie się obawia. Jak napisałem wcześniej: boi się i już. Nieważne zresztą. Łukasz jest miłośnikiem polityki. Po prostu. I nawet uprawią tę miłość czynnie – na Uniwersytecie Śląskim:
politologia (specjalność: komunikacja społeczna i dziennikarstwo); poziom studiów: licencjackie. Czasami pisuje teksty na blogu. Nie po to przecież studiuje, żeby nie pisać. A ponadto był na warsztatach – konkretnie na jednym:
„Warsztat Dziennikarza Internetowego” – Instytut Dziennikarstwa Polskapresse. Niech was nie zmyli nazwa Polskapresse – wydawca ten, wbrew nazwie, to jednak Niemiec czystej wody. Polskapresse działa chyba – mogę się mylić – w ramach przyjaźni polsko–enerdowskiej…. tfuuu, pomyłka, polsko–niemieckiej. I już.
A już całkiem na zakończenie nieco sobie potrolluję i napiszę nie na temat. Ale domokracja jest przecież i każdy może robić, co mu się tam chce.
Przepraszam bardzo wszystkich, że nie mam za bardzo czasu na internet i zajmowanie się nim tak jak dotychczas. Zapracowany jestem. A poza tym muszę w końcu założyć swoją stronę. Wówczas będę bardziej aktywny.
I to by było na tyle.