Reakcja na krytykę medialną byłego na szczęście opolskiego harcmistrza, oficera stanu wojennego Adama Mazguły jest symptomatyczna dla kręgu osób nie mogących się pogodzić z demokratycznym wyborem Polaków. Czy tylko?
„Do Rzeczy” , czwartek, 30. listopada 2017 r.:
Pułkownik Mazguła podzielił się swoją definicją demokracji. Jego zdaniem demokracja to system dla ludzi „mądrych i prawych”, dlatego nie ma na nią miejsca w dzisiejszej Polsce, która jest zacofana i uzależniona od kleru; Polsce, której „bliżej do faszyzmu”, „bliżej do komunizmu” niż do demokracji.
Wydawałoby się, że tekst oparty na cytatach z obszernego dorobku oficera stanu wojennego Adama Mazguły przynajmniej u niego nie powinien budzić kontrowersji.
Dziennikarz „Do Rzeczy” umiejętnie uwypuklił clou dramatycznych i monotonnych ideologicznie wypowiedzi peerelowskiego arbuza*.
Tak jednak się nie stało.
Krytyka „Do Rzeczy” wzmogła aktywność pisarską Mazguły.
W piątek, 1 grudnia, ostro i pryncypialnie jak na oficera stanu wojennego przystało, wali na swoim profilu:
Gdyby ktoś był ciekawy jak media PiS-owskie manipulują moimi wypowiedziami, to proszę bardzo.
Tekst oryginalny dla porównania jest trochę poniżej.
Pomijam, że dalej redakcje działające na polityczne zlecenie propagandy zakłamywania faktów skupionego w DORZECZY czy WPOLITYCE opowiadają o tym, jakim to jestem oficerem LWP i stanu wojennego, mimo, że prawda jest już dawno powszechnie znana. Ale swoim zwolennikom nie muszą niczego udowadniać, wystarczy szczuć, a oni się będą cieszyć.
.
Pod wpisem Mazguły składane są deklaracje ideowe członków KOD:
Arleta Dylewicz: Panie pułkowniku policja już się burzy, a co na to wojsko? To jeszcze wojsko czy przedszkole biegające z parasolkami? Mam wrażenie, że jest Pan ostatnim honorowym oficerem.
Pawel Bzyta: DO BOJU DOWODCO, jestes ostatnia nadzieja aby to nie byl parchaty kraik dla parchatych ludzi
Alicja Szewczyk: PANIE ADAMIE , CO TAM TAKIMI CIULASAMI PISDOWSKIMI SIĘ PRZEJMOWAC . TOŻ TO ŻADEN ADWERSARZ DLA PANA . Szkoda na tych dupków energii. Trzeba nam sie skupić na jak największej ilosci spotkań aby ludziom tłumaczyć , jak krowie na rowie . Bo to towarzystwo coraz częsciej ma kaczy mózg , czyli żaden.
Ci ludzie nie ukrywają swoich twarzy. Zakodowana intelektualistka Alicja Szewczyk pisze o sobie, że jest pilotem w Rzymie. Ciekawe, jak zwraca się do uczestników wycieczek, których sporą część stanowią ciulasy pisdowskie. Na wszelki wypadek zamieszczam jej zdjęcie, aby ewentualny uczestnik mógł się jej o to zapytać.
.
.
Paweł Bzyta z kolei to absolwent zaocznego technikum włókienniczego w Brzegu. Przyznam, że raczej nie ma wyglądu wojownika, mimo wezwania do walki.
.
.
Alina Grabowska natomiast za należące do PiS wymienia wszystkie media, nie należące do niemieckich właścicieli, tvn, Polsatu czy Agory.
Wg niej nawet Stonoga jest z PiS!
Pogratulować rozeznania…
Jednak lektura wpisów zadeklarowanych zwolenników Mazguły budzi pytanie o kondycję ludzką przynajmniej tej części, która do niedawna była dumna, że jest z KODominium.
Bo chociaż arbuz to zwykły postkomunistyczny aparatczyk, z mózgiem obrobionym przez politruków w stanie wojennym, to skąd u licha biorą się tacy jak Michael Kresana?
Jego zdaniem (aż 14 polubień, w tym nawet serducha):
Armia polska przespala moment kiedy nalezalo zrobic bez krwawy przewrot w polsce I rozpisac nowe wybory ! A nie odchodzic do cywila z podwinietym ogonem na cieple emerytury ! Pozostawiajac armie w rekach psycholi i idiotow ! Ludzie Wam tego nie zapomna! Tak zostalo zniszczone dobre imie wojska budowane od zakonczenia wojny !
„Dobre imię LWP” zasłynęło szczególnie na Wybrzeżu w 1970 czy w Katowicach w 1981. O walkach z „bandami” i inwazji na Czechosłowację nie wspominając.
Widać Michaś na starość osiadł w Australii i przeżuwa teraz wspomnienia podoficera zawodowego w LWP.
Pewnie w 1970 bronił zagrożonego w Polsce socjalizmu.
Czyżby 13 grudnia Michaś na czołgu lub obok kierowcy transportera bronił Polaków?
Przed nimi samymi w imię utrzymania sowieckiej dominacji.
Dobre imię…
O tym, co robił arbuz Mazguła w stanie wojennym oficjalna hagiografia w wikipedii milczy.
Ot, skończył ZMECH (tak nazywano Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, kształcącą inżynierów współczesnego pola walki, czyli ludzi, którzy mieli pojęcie o szykanowaniu poborowych i niewiele więcej oprócz tego. W przypadku wojny byli bowiem traktowani jako tzw. mięso armatnie), a potem trafił do Akademii Sztabu Generalnego w Rembertowie.
Wiemy co prawda, że „w okresie stanu wojennego wzorowo realizował stawiane przed nim zadania. W pełni popierał ideę socjalistycznej odnowy i akceptował konieczność wprowadzenia stanu wojennego.” Taką opinię wystawili mu ówcześni przełożeni.
Ciekawie natomiast wygląda jego przynależność partyjna. Od trzeciego roku „nauki” w ZMECH członek PZPR, której wierny pozostał aż do jej końca.
Następnie w SLD, i to raczej nie jako szeregowy członek, bowiem w 2013 r. uczestniczył w Konwencji Krajowej SLD w Sosnowcu.
Ciekawy jest nyski epizod arbuza Mazguły.
„Sprawa (…) zaczęła się w roku 2010. Władze miejskie Nysy zamierzały wówczas sprzedać centralną część rynku co wywołało protest wielu obywateli. Zawiązano komitet referendalny, w skład którego wszedł Janusz Sanocki, a „Nowiny Nyskie” wspierały akcję. Komitet Referendalny zebrał 6 tys. podpisów i rozpoczął przygotowania do referendum. Wówczas do akcji przystąpiła bojówka zorganizowana przez byłego pułkownika Ludowego Wojska Polskiego, działacza SLD, którego żona pracowała w Urzędzie Miejskim jako radczyni prawna. Bojówka, która sama się nazwała „Obywatelski komitet przeciwko referendum” rozpoczęła bezpardonowe atakowanie działających legalnie, zgodnie z ustawą – organizatorów referendum. Trzeba tu zaznaczyć, że legalny Komitet Referendalny musiał zarejestrować się w Państwowej Komisji Wyborczej, ujawnić swój skład, a po referendum musiał drobiazgowo rozliczyć się z zebranych i wydanych pieniędzy.
Bojówka działająca pod nazwą „komitet przeciw referendum” niczego takiego nie musiała robić. Do końca nikt nie znał jej składu, ujawniony był z nazwiska tylko jej organizator płk Mazguła, człowiek mający na swoim koncie zastrzelenie na polowaniu kolegi.”
Boriec za swobodu lewicy Mazguła tymi samymi metodami próbuje zwalczać demokratycznie wybraną władzę.
Poglądy, które głosi, cofają go do epoki komunizmu łupanego. Może więc dlatego gros jego wyznawców to ludzie 60+, ongiś mocno związani z lewicą rządzącą Polską twardą ręką od 1944 do 1989 roku.
Dla młodszych wstawiane są bajeczki o rzekomym niepodległościowym rodowodzie arbuza Mazguły.
Oto bowiem ojciec Mazguły zawdzięcza swoje ocalenie dobrym ubekom:
– Umiłowanie do munduru miałem we krwi. Dzięki ojcu. Był żołnierzem Armii Krajowej, który przeszedł do partyzantki kiedy jego oddział – idąc na pomoc powstańcom warszawskim – został rozbity przez Rosjan. Ujawnił się dopiero w 1947 roku, gdy nie było już innego wyjścia. Skorzystał z amnestii i oddał broń. Wkrótce został jednak aresztowany, ale ubecy pozwolili mu uciec. Zaciągnął się do wojska, co uratowało mu życie – zanim zorientowano się w tym wszystkim, represje się skończyły i udało mu się przetrwać.
Mazguła łże, albo też nadmiar wypitego alkoholu podczas służby w „ludowym” wojsku polskim pomieszał mu klepki.
Dobrzy ubecy pozwolili uciec jego ojcu….
Bo wiemy tylko o niedobrych ubekach, którzy bez zastanawiania się rozwalali walczących o wolność i niepodległość Polski. Ostatni zginął w 1963 roku (Józef Franczak ps. „Lalek”).
Ale dla starego Mazguły zrobili wyjątek. Nie dość tego, to jakby nigdy nic pozwolili mu „zaciągnąć” się do wojska, choć Informacja (Kiszczak!) każdego prześwietlała szukając wrogów komunistycznej jaczejki.
Żyją jeszcze ludzie, którzy w tym samym czasie, co Mazguła, rozpoczynali służbę wojskową w charakterze kandydata na żołnierza zawodowego.
To, co prócz kategorii zdrowia, przekreślało służbę zawodową, było pochodzeniem, rodziną na zachodzie i wiarą.
Arbuz mając ojca w AK, który na dodatek wyszedł z lasu dopiero w 1947, nie miał cienia szansy na zawodową służbę wojskową.
Co najwyżej zasadniczą, i to w wojskach ówczesnej obrony terytorialnej, a więc półdarmowej siły roboczej budującej przyszłość PRL za pomocą łopat i kilofów.
Jeszcze bardziej łże, kiedy we wspomnianym wywiadzie mówi:
– Od małego znaliśmy historię Katynia, wiedzieliśmy, co wydarzyło się w Jałcie. Ojciec wychowywał nas na wartościach AK-owskich, patriotycznych. I one tkwią we mnie do dziś. Najpierw pchnęły mnie one do harcerstwa, a stamtąd do wojska. Jestem dumny ze swojej służby dla kraju.
(op. cit.)
No to przypomnijmy arbuzowi, co ślubował, rozpoczynając swoją „służbę dla kraju”:
„Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu. Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej”.
Znał historię mordu w Katyniu i mimo to ślubował wierność sojuszowi z Armią Sowiecką ?????
Ale miłość do Związku Sowieckiego naprawdę istniała. I przetrwała. Chociaż nie ma już oficjalnie tego tworu to przecież jest Rosja.
I to ona pozostaje przedmiotem uwielbienia oficera stanu wojennego. Jednocześnie jest powodem kolejnego ataku na ministra Obrony Narodowej.
Macierewicz wywołuje wojnę z Rosja albo pręży muskuły, aby pokazać, jak to jest gotowy wraz z całym wojskiem zagrodzić drogę Armii Czerwonej. Tymczasem tylko w obwodzie kaliningradzkim stacjonuje pięć razy więcej rosyjskich żołnierzy, niż ma cała polska armia. W dodatku są wspierani najnowszymi systemami rakietowymi, lotnictwem i bronią jądrową, więc…?
Dla Mazguły bowiem Rosja jest prawdziwym suwerenem a przejawy jakiejkolwiek niesubordynacji wobec niej należy tępić w zarodku. Jak w latach 1970-tych. W stanie wojennym.
Gdyby zakończyć analizę publicznych wystąpień Mazguły tylko na tym można by krótko powiedzieć:
Ale wgłębiając się w teksty, jakie tenże arbuz zamieszcza na facebooku widać, że oficer stanu wojennego odlatuje coraz bardziej.
Zupełnie tak, jakby cierpiał na chorobę dwubiegunową.
Teksty coraz bardziej i bardziej oderwane od rzeczywistości, zmyślenia własnej przeszłości i losów rodziny…
Być może krzywdzimy go, nagłaśniając jego wypowiedzi napastliwe i …. niezborne intelektualnie.
Tłumaczenie, że tak bełkotliwie i demagogicznie zarazem nauczył się mówić już w czerwonym harcerstwie, by w stanie wojennym przekazując żołnierzom słowa ówczesnego rzecznika junty Jaruzelskiego Urbana tylko to utrwalić, jest zbyt powierzchowne. Analiza jego wypowiedzi prowadzi do wniosku, że kierują nim urojenia,** i to coraz mocniejsze.
Jest więc Mazguła człowiekiem głęboko zaburzonym, wymagającym być może nawet już hospitalizacji.
Dalsze tolerowanie jego odlotowych wystąpień może zagrażać jego życiu.
Przecież nikt nie powstrzyma go, gdy będzie chciał powtórzyć czyn Piotra Szczęsnego.
A wtedy totalitarna oPOzycja znów oskarży rząd o brak działania wobec ewidentnego wariata.
1.12 2017
foto: facebook
____________________________________
* dla tych, których ominął zaszczyt obrony granic w PRL. Arbuzem nazywano oficerów, szczególnie politycznych, ale nie tylko. Z wierzchu bowiem był zielony, ale tuż pod skórką czerwony jak jasna cholera.
** Urojenia to zaburzenia myślenia, czyli przekonanie chorego o istnieniu rzeczy, zjawisk czy wydarzeń wokół niego, które naprawdę nie istnieją. Pewne zdarzenia mogą co prawda mieć miejsce, ale chory nadaje im nieadekwatne znaczenie, nadbudowuje wokół nich chorobowe treści, tzw. system urojeń. Takie fałszywe sądy pacjenta są niekorygowalne; nie daje on sobie wyjaśnić, wytłumaczyć, że to, co myśli, nie ma miejsca w rzeczywistości, nie dzieje się naprawdę. Pacjent jest głęboko przekonany o prawdziwości swoich urojeń, „wierzy w nie”, „wie”, uważa, że to jego sądy są prawdziwe, a inni albo ich nie dostrzegają, albo wręcz są „przeciwko niemu”, chcą z niego „zrobić chorego”, kiedy właśnie to on „jest zdrowy”. Może nawet takie osoby, które starają się mu pomóc i „tłumaczyć, że on nie ma racji”, włączyć w system swoich urojeń, jako biorące udział w „zmowie przeciwko niemu” (np. rodzinę, znajomych, osoby z pracy). Do tego grona trafiają nieraz także, osoby i instytucje, które mogą pacjentowi pomóc profesjonalnie: psychologowie, lekarze psychiatrzy, personel szpitala. Dlatego często bardzo trudno pomóc osobie, która uważa, że z nią jest „wszystko w porządku”, że jest zdrowa, a ci, którzy chcą jej pomóc, są przeciwko niej.
https://psychiatria.mp.pl/choroby/73534,zaburzenia-urojeniowe