Polsce zafundowano „bunt młodzieży”, bo Tusk musiał komuś podpaść.
Pisałem w ostatniej notce, że nieoczekiwane „postawienie się” Donalda Tuska w sprawach europejskich może się źle skończyć, tak dla niego, jak i dla naszego kraju.
Bo dzisiejszy ład europejski wymaga, by pajacowanie Pinokia i próba odgrywania przerastającej go roli męża stanu szybko zostały skontrowane, a on sam boleśnie „postawiony do pionu”.
Czy podpisanie ACTA było tylko i wyłącznie polską sprawą? A inni członkowie Unii Europejskiej? U nich też doszło do konfliktów na ulicach?
Jakoś nie przypominam sobie relacji o wielkich manifestacjach w innych stolicach europejskich. Czyżby postanowienia ACTA ich nie dotyczyły? A może „ciemniaki” nie byli w stanie pojąc skali zagrożenia? Bo my, to wiadomo, „awangarda”, w pierwszym szeregu walki o wolność „waszą i naszą”…
ACTA wydaje się być dobrym pretekstem do zmobilizowania młodzieży i rzucenia jej przeciwko premierowi Tuskowi.
Coś tu jednak nie gra…
Przecież postanowienia ACTA nie idą dalej niż już przyjęte w Polsce ustawy, którymi dotąd nie zainteresował się „pies z kulawą nogą”.
Chyba że jest się Aleksandrem Sciosem, umiejącym patrzeć w dal i samodzielnie analizującym bieg wydarzeń. Cytuję z jego bloga:
„Możliwość głębokiej ingerencji w treści internetowe przewiduje bowiem rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz ustawy kodeks cywilny.”
(…) każdy, kto „posiada informację o bezprawnych treściach zamieszczonych w sieci Internet” będzie mógł zwrócić się do usługodawcy internetowego z wnioskiem o zablokowanie takiej informacji. O tym, co podlega pod definicję „informacji bezprawnej” decyduje wnioskodawca, zaś usługodawca może, choć nie musi przychylić się do jego wniosku. Przepis skonstruowano w taki sposób, by rolę cenzora spełniał administrator portalu internetowego.”
Mamy więc dzisiaj „procedurę umożliwiającą blokowanie wszystkich „bezprawnych informacji” – uzurpując sobie przy tym prawo decydowania co jest lub nie jest taką informacją.” http://cogito.salon24.pl/384602,kto-zastawia-sieci
Czyli do cenzurowania internetu w Polsce żadna ACTA nie jest potrzebna.
Mi np. na 20 napisanych notek na Salonie 24, „zniknięto” 2, i nadal nie wiem dlaczego. Ktoś widać uznał, że zawierały "bezprawne informacje"…
Uprawnione jest więc stwierdzenie, że sprawa ACTA nabrała takiej wagi, jakiej nagle nabrała, bo ktoś po prostu „przestawił wajchę”.
No, i Donald Tusk oberwał, i to nieźle. ACTA posłużyła do zademonstrowania Polakom i światu, jakiego durnia postawiono u steru rządów nad Wisłą, zmuszając go do upokarzającego odwrotu i „zjedzenia własnego krawata”.
Oprócz pojawienia się na ulicach nagle zmobilizowanej młodzieży, nadającej wagi atakom hakerskim, „niespodziewanie”, hen daleko, bo aż w Strasburgu, zapadł właśnie teraz wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS), w praktyce zakazujący Tuskowi stosowania właśnie podpisanej umowy ACTA, bo jej postanowienia są „sprzeczne z orzeczeniem ETS o filtrowaniu treści w internecie” http://mojsiewicz.salon24.pl/ 385541, trybunal-sprawiedliwosci-zakazal-tuskowi-stosowania-acta
„Mistrzowie bajeru” będą chcieli nam teraz wmówić, że ten zbieg okoliczności jest „absolutnym przypadkiem”, bo przecież nie występuje tu żaden związek „z jakimikolwiek faktycznie istniejącymi osobami lub wydarzeniami”, czy jakoś tak.
Ale takie deklaracje to pasują wyłącznie w kinie; no chyba, że w telewizji…
Przy „okazji” pogrożono też Tuskowi, że jakby „messydż” do niego nie dotarł, to ujawniona zostanie prawda o Tragedii Smoleńskiej, bo „niezależni hakerzy” dotarli do kompromitujących plików rządowych – http://miasto-ucieczki.salon24.pl/385528,oficjalne-ostrzezenie
Ciekawe, jakie są długofalowe plany animatorów polskiego „buntu młodzieży”?
Historia dowodzi, że żadne „rewolucje” nie dzieją się przypadkowo, a większość z nich jest sterowana od początku do końca. A „wzburzone masy” grzecznie przechodzą obok banków czy instytucji finansowych, „oburzając się” na innych „aktorów” sceny społecznej – i grzecznie atakują wskazywane cele.
A jeżeli jacyś „niezdyscyplinowani” demonstranci wybiją gdzieć bankowi szyby albo, nie daj Bóg, ośmielą się wrzucić do środka butelkę z benzyną, to podnosi się rwetes, jakich mało, a siły porządku „nagle” umieją takich odszukać i przykładnie ukarać.
A Donald Tusk właśnie okazał się „mało zdyscyplinowany”, bo nagle zaczął domagać się udziału w szczytach euro, naruszając istniejący układ sił i wzbudzając przez to niechęć Francji.
A przecież miał tylko dać pieniądze na ratowanie strefy euro, a poza tym ”korzystać z okazji, by siedzieć cicho”.
Ale czy "inicjatywa" Tuska naprawdę miała na uwadze głównie nasze interesy? No bo, niby jak już dajemy pieniądze, to chyba mamy prawo współdecydować o ich mądrym wydawaniu, prawda? Niby tak, ale ja jakoś nie mogę się przemóc i zacząć D.Tuska podejrzewać o takie propolskie sentymenty…
No, ale trudno dziwić się Francji, że nie chce by Niemcom przybył jeszcze jeden głos przy stole.
Donald Tusk działający tutaj z błogosławieństwem kanclerz Merkel, oraz popierany przez wspieranego przez Polskę finansowo premiera Włoch, ewidentnie próbował podkopać pozycję prezydenta Sarkozy’ego, osłabiając i tak już sypiącą się rolę Francji.
I dlatego ja to bym szukał inspiratorów ostatniego zamieszania nad Wisłą, tak gdzieś nad Sekwaną.
Zobaczymy jak szybko Tusk będzie teraz chciał się rakiem wycofać z podgryzania nogawek Sarkozy’emu. Ale czy Angela mu na to pozwoli?
Mamy w fotelu Prezesa Rady Ministrów individuum godne pogardy, damskiego boksera wyżywającego się na słabszych i jednocześnie merdającego na widok większych oprychów, czarusia wierzącego we własne kłamstwa i urojenia, do tego mającego interes „własnego” kraju w niezbyt wielkim poważaniu.
A na arenie międzynarodowej Tusk jest rozgrywany jak dziecko, budząc jedynie pogardę mądrzejszych od niego, którzy potrafią planować swe posunięcia na wiele kroków do przodu.
I dlatego rok temu „wziął w pysk” od Putina, gdy jego serwilizm i ewidentna zdrada polskich interesów zostały „nagrodzone” raportem MAK-u i przesłaniem dla świata, że „pijany polski generał naciskał na pilotów, doprowadzając do katadstrofy”, a teraz, ot, tak, dla równowagi, „wziął w pysk” z drugiej strony.
Tusk dostał to, na co zasługuje, ale my chyba nie zasługujemy na niego. A może jednak…?
Nie umiemy odczytywac znaków czasu, i dlatego jestesmy bezlitosnie ogrywani przez "starszych" i "madrzejszych". I dlatego piszę, jak jest...