POLSKA
Like

„Abramsy” i co dalej?

17/07/2021
454 Wyświetlenia
1 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Andrzej Owsiński „Abramsy” i co dalej? Planowany zakup amerykańskich czołgów “Abrams” dla polskiego wojska wywołuje pierwszy odruch satysfakcji, a nawet entuzjazmu, ze względu na ich sprawdzone w boju walory. Refleksje na temat warunków zakupu, sposobu użycia i wielu innych czynników, przychodzą nieco później. Rozbieżność publikowanych na ten temat opinii jest ogromna, tylko, że wszystkie one są jakby zawieszone w próżni, nie wiemy bowiem jakim konkretnym celom mają te czołgi służyć. Upragnione wejście do NATO spowodowało w rezultacie podporządkowanie planom strategicznym tego układu. Formalnie mamy wpływ na kształtowanie tych planów, ale praktycznie decydują najsilniejsi, a w NATO przewaga USA jest jeszcze większa niż w UE Niemiec. Problem zatem leży nie w naszej przynależności, lecz w charakterze obowiązujących planów, jeżeli nam odpowiadają, […]

0


Andrzej Owsiński

„Abramsy” i co dalej?

Planowany zakup amerykańskich czołgów “Abrams” dla polskiego wojska wywołuje pierwszy odruch satysfakcji, a nawet entuzjazmu, ze względu na ich sprawdzone w boju walory. Refleksje na temat warunków zakupu, sposobu użycia i wielu innych czynników, przychodzą nieco później. Rozbieżność publikowanych na ten temat opinii jest ogromna, tylko, że wszystkie one są jakby zawieszone w próżni, nie wiemy bowiem jakim konkretnym celom mają te czołgi służyć.

Upragnione wejście do NATO spowodowało w rezultacie podporządkowanie planom strategicznym tego układu. Formalnie mamy wpływ na kształtowanie tych planów, ale praktycznie decydują najsilniejsi, a w NATO przewaga USA jest jeszcze większa niż w UE Niemiec. Problem zatem leży nie w naszej przynależności, lecz w charakterze obowiązujących planów, jeżeli nam odpowiadają, to powinniśmy wypełnić wyznaczoną nam rolę i dostosować do niej charakter naszego wojska.

Gorzej jest, jeżeli nam nie odpowiadają, logicznie traktując powinniśmy się z takiego układu wycofać, są jednak okoliczności zmuszające do kontynuowania przynależności do traktatu z zachowaniem odpowiednich zastrzeżeń i dążeniem do zmiany stanowiska. Poza wojskowym, przynależność do NATO ma znaczenie polityczne, daje szansę na bliższą współpracę w innych dziedzinach z przemysłem zbrojeniowym i ogólno-strategicznym na czele.

Jeżeli zatem pozostajemy w NATO, to musimy dostosować do jego planów organizację wojska i jego uzbrojenie, dotyczy to szczególnie przypadku zgodności działań traktatu z naszymi interesami.

W swoim czasie pisałem że w naszym żywotnym interesie leży przeniesienie zamierzonych akcji zbrojnych poza teren naszego kraju. W przypadku ataku na Europę przez kraje islamskie, takie rozwiązanie jest naturalne, trudniej jest w sytuacji wojny z Rosją, która mimo licznych braków może uznać, że Europa unijna leży w zasięgu jej możliwości inwazyjnych. Wiele zależy od tego czy przedmiotem ataku będzie wyłącznie Polska, czy też i inne kraje  należące do NATO.

Traktat powinien mieć aktualne informacje na temat rosyjskich zamiarów, jest to jego podstawowe zadanie, na wykonanie którego rozporządza odpowiednimi środkami. Oczywiście nie można wykluczyć przypadków niespodzianych, jednak prawdopodobieństwo ich zdarzenia jest prawie równe zeru. Putin, podobnie jak i jego idol – Stalin jest faktycznie kunktatorem i mimo agresywnych działań atakuje wyłącznie tam, gdzie spodziewa się szybkiego sukcesu. Ale nawet i w takich przypadkach nie wszystko mu wychodzi gładko, jak choćby w Donbasie. A są to przecież drobne incydenty w zestawieniu z atakiem na kraje natowskie. Poważnym utrudnieniem dla Rosji jest niski poziom dochodów, brak ludzi i inne niedostatki o których pisałem przed niespełna dwoma laty (“Szczyt NATO, co my na to?”, 9.12.19).

Pod względem przygotowania do wojny daleko współczesnej Rosji do Sowietów, a przecież nawet one nie zdobyły się na nią w warunkach znacznie dogodniejszych.

Przy okazji można zwrócić uwagę na fakt, że rosyjskie możliwości agresji zależą od poziomu dochodów, a członek NATO i kraj również zagrożony ewentualną inwazją robi wszystko co możliwe, a nawet niemożliwe, żeby Rosji zapewnić środki na zbrojenia. Chyba, że Niemcy współczesne mają jakieś gwarancje współdziałania i  korzystania z tego, podobnie jak miało to miejsce w niedalekiej przeszłości.

Poza przesłankami o charakterze państwowym na postawę władców, szczególnie posiadających władzę dyktatorską, jak Putin, wpływają czynniki osobiste: żądza coraz większej władzy i panowania. Putinowi najwyraźniej marzy się odbudowa sowieckiego imperium. Wielokrotnie powtarzał o największej zbrodni jakim było rozwalenie Sowietów. Tylko, że od marzeń do realnych prób odbudowy droga  daleka i coraz bardziej się oddala taka perspektywa. Nawet  posłusznej Białorusi nie udało się połączyć z Rosją.

Jest jeszcze jedna przyczyna dla której Putinowi będzie trudno decydować się na wojnę, jest nią jego osobisty majątek, ulokowany w różnych miejscach na świecie. Na wypadek wojny może ulec konfiskacie i dlatego lepiej nie ryzykować. Na temat wielkości majątku Putina krążą legendy, niezależnie od oceny jest to z pewnością wystarczająco duża kwota ulokowana  w relatywnie bezpiecznych miejscach, żeby zadbać o jej ocalenie na wypadek konieczności pożegnania się z władzą.

Niezależnie od tych i zapewne wielu innych zastrzeżeń, wskazujących na minimalne prawdopodobieństwo podjęcia przez obecne władze Rosji działań wojennych wobec krajów NATO, niezbędna jest gotowość do wojny. Pytanie brzmi: do jakiej?

Jeżeli tylko do biernej obrony to, pomijając wniesione poprzednio uwagi, kolejność zbrojenia powinna polegać na zapewnieniu przede wszystkim środków obronnych, a czołgi mogą wprawdzie być użyte i w tym celu, ale nie jako podstawowy element obrony. Do tego potrzebne są środki ostrzegawcze i rozpoznawcze wraz z odpowiednimi środkami ogniowymi. Przewidując atak rosyjski będzie to zarówno broń antyrakietowa, przeciwpancerna, jak i przeciwlotnicza.

Jeżeli natomiast celem jest uderzenie wyprzedzające atak, lub przynajmniej równoległe, to wówczas rola broni pancernej rośnie. Nasuwa się tylko zastrzeżenie że te “nasze” 250 czy nawet więcej Abramsów to stanowczo za mało, żeby skutecznie zwalczyć ewentualny atak o sile rosyjskich broni pancernych. Zapewne musi być ich kilkakrotnie więcej i wówczas muszą być wyznaczone zadania dla polskich czołgów. W najgorszym przypadku, gdybyśmy mieli bronić się sami, to, mając na względzie proporcję sił, trudno jest mówić o działaniach zaczepnych i wyprzedzających, wymagało by to zupełnie innej skali zbrojeń.

Dla poprawienia sobie nastroju można założyć, że wariant aktywnej i wyprzedzającej  obrony przyjęty przez NATO dyktuje nam celowość zakupu Abramsów. Pozostaje tylko jeszcze jedna uwaga, a mianowicie przewidywany termin tej wojny. Piłsudski jako jedną z ostatnich swoich czynności w charakterze generalnego inspektora sił zbrojnych zorganizował bodajże w 1934 roku seminarium dla polskiej generalicji na temat spodziewanego kierunku uderzenia na Polskę i jego terminu. Określił wówczas, że mamy mniej więcej 6 lat, co pokryło się z rzeczywistością, ale co wymagało odpowiedniego tempa zbrojeń i ich charakteru.

Przydałoby się podobne seminarium przeprowadzić i dziś wyciągając na tej podstawie określone wnioski co do skali i rodzaju przygotowań wojennych. 

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758