Oczywiście z zarzutów o nepotyzm i o to, że zawdzięcza swoją błyskotliwą karierę tylko i wyłącznie ojcu.
A przecież metoda jest prosta.
Wystarczy udowodnić, że w czasie półtora roku przed zatrudnieniem go w gdańskim porcie lotniczym, czyli w okresie, jak sam mówił wcześniej, przez który namawiano go do podjęcia tej pracy, nie było w tej firmie odpowiednich kandydatów, ani nie wpłynęło żadne CV od osoby o podobnych, lub wyższych kwalifikacjach, która za te same pieniądze zgodziłaby się pracować na tym stanowisku. Może on przyjął tylko podłą posadę, której wcześniej nikt nie chciał, a my się niezdrowo podniecamy.
Oczywiście odrzucam myśl, że to stanowisko zostało specjalnie stworzone dla osoby i kwalifikacji Michała Tuska.
Wystarczy to wykazać i wtedy zbędne okażą się cyrkowe ewolucje samego zainteresowanego porównującego się z młodym Kalembą. Niepotrzebne też będą próby ratowania wątpliwej cnoty Platformy w tym względzie, której podjął się chociażby nasz blogujący europoseł J.F Libicki, wywołując swoim wpisem raczej śmiech i konsternację.
Jak niektórzy mawiają, lepiej milczeć i tylko wyglądać, niż odezwać się (napisać) i rozwiać wszelkie wątpliwości.
Oby pamięć wyborców przetrwała do następnych wyborów, a kilku naszych europarlamentarzystów będzie miała zdaje się więcej czasu na pisanie swych przemyśleń na Salonie.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.