Odpowiedź na atak W.Czc. Janusza Mikke. Proszę redakcję NE
o równe prawa dla obu stron w ramach tej pasjonującej polemiki (SG).
„Jeśli zaczniemy w necie pisać gładko i na okrągło to za rok poprowadzimy taka galę wraz z Durczokiem.”
Niedawno W.Czc. Janusz Mikke smagnął mnie takim oto materiałem:
http://jkm.nowyekran.pl/post/36498,przyklad-ciezkiej-paranoi
Wnioskując po ilości odsłon i komentarzy – sporo osób miało okazję go przeczytać. Istnieją pewne przesłanki ku tezie, że nie każdy zdołał go właściwie zinterpretować. Na wszelki wypadek postaram się temu nieco zaradzić.
Na przykład jeden leszcz uznał za stosowne obnażyć swoją niezdolność rozumienia słowa pisanego. Przechwala się co prawda, że już "trochę w sieci siedzi", ale najwyraźniej ilość "siedzenia" nie przeszła w jakość 😉 Zowie się on bodajże: "Kurek na Dachu"… (czy jakoś tak, w każdym razie mam nadzieję, że byłem blisko 😉
Pod notką W.Czc. Janusza Mikke wypocił m.in. takie chaotyczne zdanie:
"Mnie co innego interesuje (…) Jak się Pan zdołał do dzwonić do LOT w takiej chwili? (…) dodzwonić się do kogokolwiek w powszedni dzień było cudem, a Pan się dodzwonił do LOT, przez centralę"
http://jkm.nowyekran.pl/post/36498,przyklad-ciezkiej-paranoi#comment_269739
Widać, że nieźle go ubodło, że nie wysiedział jeszcze pochylenia się nad nim przez W.Czc Janusza Mikke, a przecież ten ostatni nieczęsto zniża się do polemik z plebsem:
"No dobrze Panie Januszu, pogadajmy poważnie." (gadał Kurek do Obrazu, a Obraz do niego ani razu 😉
Mi ten zaszczyt się już przytrafiał (W.Czc. Janusz Mikke zapewne w mig rozszyfruje ciąg znaków: "J…k o…K" 😉
I do razu zweryfikujmy, czy ten Kurek naprawdę zrozumiał, co przeczytał:
"Ja chyba o tym już tu wspominałem – i piszę o tym co jakiś czas, gdyż było to moje głębokie przeżycie: dramat bezsilności. Wydzwaniałem wtedy na Okęcie, domagając się połączenia ze sztabem awaryjnym – lub przynajmniej, by telefonistki przekazały mu sugestię, by wodować w Zatoce Gdańskiej."
Z tego wynika ni mniej ni więcej (a właściwie podano to explicite), iż W.Czc. Janusz Mikke nie dodzwonił się, a jedynie: "wydzwaniał" do LOTu. I nawet dziecko w przedszkolu wie, iż wyraz "wydzwaniać" – nie jest synonimem terminu: "dodzwonić się". Najwyraźniej ten leszcz tego nie ogarnia…
Z notki wynika jednocześnie, iż W.Czc. dodzwonił się, tyle że do: telefonistek.
(a teraz odrobina prehistorii dla młodzieży:
Ta tajemnicza telefonistka – to osoba dawniej pracująca w centrali telefonicznej. W centrali lokalnej telefonistka przyjmowała zgłoszenie wykonania rozmowy, po czym próbowała dodzwonić się do swojej odpowiedniczki pracującej przy centrali docelowej. Jeśli to się powiodło – ta druga telefonistka próbowała z kolei połączyć się z przekazanym jej – dla niej lokalnym – numerem telefonu. Jeśli po przejściu tej procedury nadal obie słyszały rozmówców "wiszących" na liniach – zestawiały połączenie)
I W.Czc. Janusz Mikke napisał, że dodzwonił się do takiej właśnie pani telefonistki:
I wtedy to opisywane "głębokie przeżycie: dramatu bezsilności" – jawi się jako w pełni zrozumiałe i uzasadnione, nieprawda-Ż? 😉
No dobra, Kurek robił tu za przystawkę (jajecznica z kurkami). Czas na danie główne 😉
"Otóż informuje O.R.K.S.a, że istotnie tych stacyj TV nie było. Powiem więcej: gdyby nawet były, to z nich bym się o tym nie dowiedział, gdyż teraz telewizję oglądam b.rzadko, ale wtedy nie oglądałem w ogóle – i nawet nie miałem w domu telewizora. Jest charakterystyczne, żeumysł O.R.K.S-a do tego stopnia przywykł, że informacje czerpie się z telewizji, że zupelnie zapomniał, że istniało wtedy radio."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mutatio_controversiae
Zamiast odniesienia się do meritum – W.Czc. Janusz Mikke salwował się projekcją na temat mojej skromnej osoby oraz zarzutem, że o czymś rzekomo zapomniałem (przeoczyłem, że w 1987r. istniało radio). Oczywiście "zarzut" ten – to bzdura wyssana z brudnego palucha. Osiągnięta wyłącznie dzięki erystycznemu zabiegowi "przeoczenia" pewnego fragmentu mojej wypowiedzi:
"A teraz starszym coś tylko przypomnę, natomiast młodzieży – wyłuszczę coś zgoła nieprawdopodobnego. Mianowicie to, że za komuny naprawdę nie było czegoś takiego jak: TVP Info, WSI24, Polsat News czy nawet TOK FM. Zero, null."
Dla jeszcze lepszego oglądu sprawy:
"za komuny naprawdę nie było czegoś takiego jak: [stacja TV], [stacja TV], [stacja Tv] czy nawet [stacja radiowa]. Zero, null."
A teraz pięknym za nadobne.
Co prawda Łażący Łazarz niedwuznacznie dał do zrozumienia, iż W.Czc. Janusz Mikke jest chodzącym przykładem paranoi, inaczej – ma jakiś problem "z głową" (notabene: całkiem ujmująca jest próbka staropolskiej gościnności Naczelnego NE wobec świeżo pozyskanego, poczytnego autora)…
I przy takim założeniu można od biedy uznać, że mogło dojść do nieświadomego przeoczenia faktu wystąpienia radia w tym "gąszczu" enumeratywnie przeze mnie wymienionych mediów. Lub ewentualnie uznać, iż W.Czc. Janusz Mikke nie zdaje sobie sprawy, że TOK FM nie jest telewizją lecz radiem…
Ale umówmy się – Łazarz nigdy specjalnie błyskotliwością nie grzeszył. Ja dla odmiany staram się z reguły nie lekceważyć przeciwnika i mimo wszystko przyjmuję założenie, iż W.Czc. Janusz Mikke jest osobą wysoce inteligentną oraz arcyspostrzegawczą – a wtedy w żadnym wypadku nie może być mowy o jakimś przypadku. Przeciwnie – do "przeoczenia" doszło "na zimno", na skutej chłodnej kalkulacji.
Nie zamierzam też obrażać inteligencji Czytelnika rozstrząsaniem zagadnienia, czy W.Czc. Janusz Mikke jest do tego stopnia nierozgarnięty, by w momencie pisania swojej notki mógł uważać, że "TOK FM" – to jeszcze jedna telewizja:
http://jkm.nowyekran.pl/post/35915,o-godz-21-00-jestem-w-tok-fm
Stawiam dolary przeciwko orzechom, iż wiele osób nie zwróciło uwagi na coś jeszcze. Otóż W.Czc. Janusz Mikke absolutnie nie przyznał otwartym tekstem, iż usłyszał o awarii Ił-a z Polskiego Radia. Kto nie wierzy, niech sprawdzi. OK, W.Czc. Janusz Mikke ma rację – zaiste w 1987r. w PRL-u istniało już radio. Ale resztę – komentujący notkę dośpiewali już sobie sami. Ten szczwany lis po prostu skalkulował, że kłamstwo to może się rypnąć. Albo dzięki przepastnym archiwom radiowym, albo dzięki relacji ludzi, którzy po dziś dzień pamiętają, w którym momencie tej tragedii wypuścili w eter informację, albo ją w radiu usłyszeli. Całkiem logiczne, że zostawił sobie furtkę do odwrotu – do innej, nie mniej karkołomnej, na poczekaniu skleconej wersji (np. nasłuch krótkofalówką zaprzyjaźnionego radioamatora, itp, itd). A przy okazji jeszcze do poniekąd słusznego odwinięcia się, że ktoś źle zrozumiał jego wypowiedź.
Osobom myślącym proponuję mały eksperyment (nomen-omen) myślowy:
Należy wyobrazić sobie, iż w realiach PRL-u jakiś nominat partyjny, tj. dyrektor Jedynki Polskiego Radia – w bliżej nieokreślony sposób szybko dowiedział się o awarii. I wtedy natychmiast bierze sprawy w swoje ręce: trąbi na cały świat o właśnie zaistniałych problemach szczytowego osiągnięcia myśli technicznej naszego Bratniego ZSRR. Albo jeszcze lepiej: jakaś szycha z KC PZPR osobiście dzwoni do niego z tą informacija i rozkazuje mu ją roztrąbić (nie czekając do chwili, gdy może jeszcze ten jeden raz uda się problem radzieckiej myśli technicznej jakimś cudem opanować i zażegnać bez ofiar w ludziach)
Normalnie paradne! Ubaw po pachy, szczególnie dla tych, którzy pamiętają tamte realia 🙂
Powoli zbliżamy się do końca tego przydługiego wywodu.
Trzeba przyznać, że w ujmujący sposób i trzymając poziom – smagnął mnie tutaj sam Pan Mecenas:
"Dla Pana (Pani), wszyscy są agentami, szczególnie tutaj na NE"
http://jkm.nowyekran.pl/post/31352,kangury-i-wampiry#comment_260306
Nie trzeba było długo czekać, by Papuga uznała w swej ptasiej głowce, że właśnie spuszczono ją ze smyczy 😉 :
"dla ORKSa NE dzieli się na agentów SB, agentów WSI i na ORKSa. Przykład ciężkiej paranoi."
Otóż pragnę Papugę poinformować (bo niby skąd ma wiedzieć, że):
Nie ma bardziej klinicznego przypadku niż przypadek W.Czc. Janusza Mikke, jako przykład osoby, która szepta po kątach do ucha swoim słuchaczom mniej więcej w ten deseń:
"Ten to agent. A ten to stary agent. A tamten to w ogóle…".
Słowem – wszędzie widzi agentów. A jeśli ktoś nie dowierza – to są inne źródła tej "insajderskiej" tajemnicy poliszynela.
Mam nadzieję, że zarówno Pan Mecenas, a w szczególności jego Papuga – nie posiłkują się podwójnymi standardami oraz Kalizmem Stosowanym. I nie zaczną ściemniać, że mimo tak pięknych okoliczności przyrody – tytuł mojej notki jest jakimś nadużyciem (jest zdecydowanie bliższy prawdy niż fałsz, jaki na mój temat nawypisywał W.Czc. Janusz Mikke 🙂
Na koniec jeszcze dwie sprawy.
1.
Jeśli chodzi o ogrywanie zarzutu bezpieczniackiej agenturalności… – ujmę to tak:
Na przestrzeni ostatnich wielu lat, w chwilach większych lub mniejszych "przesileń" na arenie międzynarodowej z Rosją w rolach głównych – tak się akurat przypadkiem praktycznie nigdy nie złożyło, by stanowisko W.Czc. Janusza Mikke stało w poprzek rosyjskich oczekiwań. No, OK. Jeden wyjątek W.Czc. Janusz Mikke kiedyś wygrzebał (przyparty przeze mnie do muru w tej kwestii). Taki na potwierdzenie reguły. Istnienia której jestem świadomy – jako dawna ofiara mikkistycznego ukąszenia – od wielu lat. Dla porównania, naiwniak Kurek przyznał, że sprawa zalatuje mu w ten sposób od niedawna. Cóż, bystry niczym Łażący Łazarz. Ale przynajmniej szczery 😉
2. W.Czc. Janusz Mikke wyraźnie reorientuje swoje działania na kanalizację środowiska "narodowo-liberalnego". A za tym oczywiście idzie odgrywanie roli "Jedynego Prawdziwego" Narodowca, KatoEndeka, itp, itd. Dlatego w kontekście jego niechybnych prób wodzirejowania na jutrzejszym Marszu Niepodległości – chciałbym przypomnieć i prosić, by właśnie na nasze jutrzejsze Święto nie zapomniał założyć swojego narodowego rynsztunku z dawnych lat, tego z wyraźnie zaznaczonymi symbolami narodowymi. A że akurat nie z biało-czerwonymi? Nie bądźmy tacy małostkowi. W końcu już raz, w przypływie szczerości przyznał, iż jednak czasem brakuje mu nazywania go per: Ozjasz Goldstein, nieprawda-Ż?
"A ja jeszcze pamiętam Janusza Korwin-Mikkego z marca 1968 r. na UW, kiedy paradował z wyhaftowanymi niebieską nicią na naramiennikach gwiazdami Dawida. A teraz będzie sojusznikiem Młodzieży Wszechpolskiej, i co? Wyhaftuje sobie swastyki? Trochę za dużo tych, łagodnie mówiąc, dziwactw."
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/120133,rybinski-polityka-i-co-z-tego-wynika.html
Do zobaczenia na Marszu Niepodległości!
Nobody’s perfect.