A gdyby tak sen mógł się ziścić, to co?
03/04/2011
390 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Przyznaję bez bicia – pogubiłem się. Już nie wiem co jest kulturą, co jeszcze nie, a co już nie.
Herbert niemodny…
Orwell? – psyt, lepiej nie mówić, bo jeszcze ktoś ze służb się wkurwi, że ja tutaj jakąś spiskową teorią głoszę, a przecież państwo ma się dobrze – jest beautiful.
Za to sztuka współczesna, to obraz jakiejś drętwej bladzi, której do zaćpanego łba zamiast kuli strzelił pomysł namalowania Jezusa z genitaliami, lub rozmowa na antenie stacji radiowej grubo przed 22 o ostrym rżnięciu i to wcale nie drewna.
I nie wiem już wcale, czy kiedy słyszę na ulicy „kurwa” rzucane przez: dzieci, młodzież i starych, to przerywnik taki, czyjś charakter, czy status zawodowy może? No kuśwa! – ja naprawdę nie wiem.
Niekiedy mi się zdarza, i coś podkusi, aby zajrzeć na strony polskich serwisów, aby poszerzyć własne horyzonty o inny punkt widzenia i ciekawym komentarzem zachłysnąć się jak szklanką brandy. Ale, niestety nic takiego się nie dzieje, przeciwnie – myślę, że bez znieczulenia nie da się przejść nad newsem i tym jazgotem pod spodem, który nieopatrznie ktoś śmie nazywać komentarzem. Mój komentarz zostawię bez komentarza. I tyle w tej sprawie.
A kiedy widzę wielki bal, przyjęcie w tej i tamtej telewizji i same gwiazdy polskiego show biznesu, które się kręcą i nęcą obleśnych satyrów uchodzących za mecenasów tej i owej sztuki: gwiazdy zamiast bielizny sznurek zaledwie mają w dupie; reszta ma kusić jak na seansie pornograficznym. Nałkowskiej dawno już nie ma, a telewizornia zatarła wszystkie możliwe granice.
Wydaje mi się, że patrzę na świat inaczej, co nie oznacza wcale, że widzę lepiej. Być może jestem przeczulony na wiele spraw, które dostrzegam, i stąd ten świąd…
Tysiąc szkół na tysiąclecie już było. Teraz czas szubienic nadszedł, by postawić dwa tysiące na skrzyżowaniach głównych ulic miast i miasteczek. Demokracja ma to siebie, że jest kolorowa. Zatem obok czerwonego kacyka zawiśnie ksiądz pedofil i kurwa udająca polityka. Powiedzmy taki uliczny happening mający oczyścić życie publiczne z syfu.
Zamykam oczy i widzę jak obok Józka Stefan sobie wisi, a dalej „Bolek” i Lolek, „Kat”, „Mim” i „Olin” i „Cerex” i inni demokraci postkomuny kwaśniewsko-millerowsko-cimoszewiczowskiej.
A tuż obok magik, by nie rzec kuglarz od finansów, i hieny cmentarne z „dzikiego kraju”.
Otwieram oczy, a tu wciąż to samo i choć inaczej, to nie chce być lepiej