Stawał zawsze w tym miejscu. Kiedy na koniec Mszy zobaczyłem śp. Lecha Kaczyńskiego i po jej zakończeniu podszedłem przeprosić,
że nie powitałem w progach Świątyni Prezydenta RP, powiedział ”księże Darku, ma być tak jak dawniej. Normalnie. Żadnych zmian”.
Wczoraj, po wieczornej mszy św. w miejscu, w którym przez długie lata śp. Lech Kaczyński modlił się w swoim Kościele parafialnym podczas pobytów w Sopocie, wmurowano tablicę pamiątkową z wizerunkiem Lecha i Marii Kaczyńskich i wspomnieniem wszystkich Ofiar Smoleńskiej Katastrofy.
Mszę koncelebrował arcybiskup Sławoj Głódź. Uczestniczyli w niej najbliżsi współpracownicy z kancelarii z ministrem Maciejem Łopińskim, minister Anna Fotyga, posłowie PiS, prezydent Sopot Jacek Karnowski, przedstawiciele RM, przyjaciele. I córka, Marta Kaczyńska, która dokonała uroczystego odsłonięcia Tablicy.
W tym Kościele przez cały rok co miesiąc rodzina, mieszkańcy Sopotu i przyjaciele modlili się o spokój dusz Pary Prezydenckiej i wszystkich pozostałych Ofiar. Ostatnia z rocznicowych Mszy odbędzie się 17 kwietnia, w związku z uczestnictwem w dniu 10 kwietnia większości z biorących co miesiąc w niej udział uczestników w obchodach w Warszawie. Rok – to zwyczajowy czas żałoby. Na tej podstawie wielu ludzi uważa, ze jest to również data zakończenia żalu po tych, co odeszli. Zakończenia pamięci o Nich i wspomnień.
Nic bardziej mylnego. Dopóki nie będą wyjaśnione rzetelnie przyczyny Tragedii, winni wskazani z imienia i nazwiska, a Ci, którzy odeszli -w sposób przyrzeczony tuż po Ich śmierci (pomnik przed Pałacem Prezydenckim) – nie zostaną upamiętnieni na zawsze, żalowi, pamięci i wspomnieniom będzie nieodmiennie towarzyszyć gniew i sprzeciw przeciwko próbom nie wywiązania się władz Polski z obowiązku dojścia do prawdy o Smoleńsku i złożonych przyrzeczeń.
************
Kiedy po mszy spacerem szłam wzdłuż lasu przylegającego do Kościoła, przed oczami stawały mi obrazki z różnych wydarzeń z udziałem śp. Lecha Kaczyńskiego, jako Prezydenta RP? I zastanawiałam się skąd tyle niechęci u polityków i mediów wobec tego skromnego człowieka, który tak bardzo Polskę, jej historię i Polaków kochał i szanował. Lech Kaczyński nigdy nie aspirował do bycia celebrytą, nie tańczył disco polo dla pozyskania popularności, nie plótł bzdur jak jego poprzednicy, czy następca.
Kiedy zabiega się o Polskę, a nie o łatwą popularność wśród mas, przy wielkiej niechęci do realizacji takiej wizji przez innych, w tym większość mediów- nietrudno zakodować w świadomości społeczeństwa obraz politycznego karła. Kto wie, że Prezydent Lech Kaczyński spotykał się z intelektualistami różnych opcji w Lucieniu, aby debatować nad najlepszymi drogami dla Polski? Politycznych i gospodarczych, w różnych dziedzinach? Kto wie Jego fenomenalnej pamięci faktów? O ogromnej pogodzie ducha, wierności przyjaźniom…Dlaczego tak łatwo niechętnym wizji Polski silnej na miarę możliwości, poprzez różne sojusze, jest manipulować świadomością sporej części narodu?
Jedną z odpowiedzi jest smutna konstatacja, że ludzie chcą mieć święty spokój i wolą przystać na podawane im gotowe interpretacje i sprawy zamykać. Na tym bazuje cała medialna akcja dezinformacji, która ma celu zmęczenie tematem. Tu kłania się jedna z ocen Balcerowicza: Polacy zachowują się często jak stado baranów.
Ale jest jeszcze inna. Bardziej przykra. Od 1989 roku mieliśmy za prezydentów: Jaruzelskiego z nadania i 3 z wyboru. Wybraliśmy Wałęsę, który przez swoją kadencję prezentował poziom szefa elektryków, a nie głowy państwa.Wybaczaliśmy brak ogłady, brak wiedzy, brak umiejętności wyrażania się poprawnym językiem polskim. Ba, nauczyliśmy się sami korzystać z irracjonalnych sformułowań „ jestem za, a nawet przeciw „itp. Przez 4 lata przyzwyczailiśmy się, że Prezydent może pleść bzdury, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto to na język zrozumiały i korzystny przetłumaczy. Byliśmy szczęśliwi, że mamy Prezydenta, a nie I sekretarza.Za granicą brak wiedzy i niedostatki intelektualne wypowiedzi Wałęsy niwelowali tłumacze (zawsze byłam pełna dla nich podziwu).Wałęsa przyzwyczaił nas, że Prezydent może być jak kiedyś I Sekretarz i nic się nie dzieje.
Potem dwie kadencje mieliśmy prezydenta Kwaśniewskiego. Gładki, mówiący składnym językiem, w miarę obyty w świecie. I chociaż, na co dzień miał maniery starego aparatczyka, masy czuły niejaką ulgę.Kwaśniewski był intelektualnie wyżej o wiele klas od poprzednika. Kwaśniewski jest twórcą w świadomości Polaków wizji prezydenta od pałaców i żyrandoli. Zamawiał swoje portrety stylizowane na władców Polski i wieszał w rezydencjach. Budował wizerunek przywódcy państwa. Tyle, że słoma zawsze wyjdzie w końcu na jaw. I mięliśmy okazje zobaczyć prezydenta pijanego w Charkowie, chwiejącego się przy innych okolicznościach. Doszło do opinii publicznej, że kryje brudne rozgrywki polityczne kolegów ze swojej macierzystej, korzeniami z PZPR partii(afera Rywina), ułaskawia kolegę, który naraził na szwank życie spoiwach podwładnych, ujawniając informacje o planowanej akcji (Sobotka).O tym, że ujawnienie wynikało z kontaktów z gangsterami –nie wspominając.
I wtedy wybraliśmy Lecha Kaczyńskiego. Którego inteligencja i maniery były wynikiem starannego wychowania. Nieskażonego wypływami działalności partyjnej w organizacjach komunistycznych. Który Pałac Prezydencki uznał za miejsce pracy na rzecz Polski i Polaków, a nie siedzibę umożliwiającą podniesienie własnej pozycji do rangi cudownie oświeconego(Wałęsa) z własnym kapciowym czy też Pałacu pełnego portretów i żyrandoli i pozornej elegancji, w pakamerach którego załatwiało się biznesy dla znajomych, piło wódę z kumplami (szczegóły w książce Zacharskiego).
Lech Kaczyński był tak naprawdę pierwszym prezydentem Polski po czasach transformacji, który mimo zmasowanego ataku mediów na jego wizerunek, pozostał inteligentnym Polakiem, dla którego Polska była najważniejsza. A nie klepanie po plecach, które nie dawało i nie daje dzisiaj Polsce żadnych korzyści; które budziło protest możnych Europy, bo przeszkadzało w budowaniu wizji niepodważalności ich jednostronnych decyzji. Dopiero po śmierci przyznali, że Lech Kaczyński był wielkim patriotą. Wtedy, kiedy patriotyzm Lecha Kaczyńskiego przestał im przeszkadzać, a który mogli bez konsekwencji dla pozycji ich samych, potwierdzić.
Cóż, kocha się tych, którzy nie sprawiają kłopotów. Szanuje (zwykle jak już odejdą) partnerów trudnych, ale uczciwych w swoich działaniach.
Skąd wiec ta zapiekła niechęć niektórych do śp. Lecha Kaczyńskiego także po śmierci? Wydaje mi się, ze jedna z bardzo ważnych przyczyn jest to, że jego postawa tak bardzo różniła się od tego, co wiodące media uznały za standard. Przywołując w pamięci wyrywkowo słuszne decyzje poprzednich prezydentów, a wymazując z pamięci sposób wszystkie negatywne cechy ich osobowości i skandaliczne postępki. I racjonalizując każdy, nawet najbardziej skandaliczny fakt.
Nauczono naród śmiać się z kaprawego języka kaprala, chorej goleni i wirusa filipińskiego aparatczyka. Wmawiano przez lata, że jego własny sukces, można osiągnąć wygładzaniem wizerunku władzy. Że każde świństwo można jakoś wytłumaczyć i wybaczyć. Ze już niczego się nie trzeba wstydzić. I to działa! Mamy kolejnego prezydenta, który myli podstawowe pojęcia, robi wpisy pamiątkowe w ambasadzie obcego państwa z błędami w języku ojczystym, wykazuje elementarne braki w wychowaniu, plecie bzdury. Sam prezydent nie traci dobrego samopoczucia i nadal ze swadą kontynuuje styl reprezentowania Polski na poziomie sołtysa.
Od czasów transformacji nasze władze nauczyły nas, że władza niczego nie musi się wstydzić. Zawsze się znajdą media, autorytety, które narodowi wszystko wytłumaczą. Pod ręką mają wiele narzędzi: wpadka, gafa, niezręczność. Przyzwyczajono nas, że polityk to "też człowiek”, a minister, senator czy urzędnik państwowy może używać wulgarnego języka rodem z rynsztoka bo tak przecież wszyscy mówią.
A premier Tusk, swój chłopak z boiska –jak swojak melduje narodowi” (..)Ale ja jestem niepoprawny politycznie, więc spytam otwarcie – jak z takimi gośćmi pracować dla dobra Polski? – odpowiedział na pytanie o możliwą koalicję z PiS i współpracę z Jarosławem Kaczyńskim lider Platformy Obywatelskiej. Cóż, opozycja i jej merytoryczny raport o stanie Polski to nie temat do podjęcia dyskusji.Trzeba to zepchnąć na język porozumienia rodem z PRL” wicie, rozumicie”. Politykom obecnie już wszystko można wybaczyć.
Tylko jednego nie wolno wybaczyć nigdy. Bycia patriotą.