Bez kategorii
Like

Teatrzyk „Zielony Gej” przedstawia: „Kopciuszek”

05/04/2011
475 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Premiera pierwszego w tym roku szkolnym przedstawienia teatrzyku szkolnego „Zielony Gej” przesuwała się w czasie. Główną przyczyną był opór klasy piątej a, która miała być obsadą sztuki

0


Premiera pierwszego w tym roku szkolnym przedstawienia teatrzyku szkolnego "Zielony Gej" przesuwała się w czasie. Główną przyczyną był opór klasy piątej a, która miała być obsadą sztuki. Jedynym, który spełniał bez szemrani wszelkie polecania pani pedagog, prowadzącej teatrzyk, był beznadziejnie w niej zakochany okularnik z trzeciej ławki.
– Dlaczego wy się tak opieracie? – pytała Łukaszka w domu rodzina. Ale ten tylko machał ręką i zasępiony nic nie mówił. Wreszcie ogłoszono termin premiery. Rodzice Łukaszka wybrali się do szkoły zobaczyć przedstawienie. Babcia i dziadek odmówili. Babcia powiedziała, że takie sztuki ją nudzą, a dziadek, że takie sztuki nadmiernie go denerwują. Siostra też nie poszła, bo miała w planach randkę.
Rodzice Łukaszka zasiedli w auli szkolnej, zeszło się bardzo dużo osób. Wreszcie uniosła się kurtyna i na scenę wjechał uczeń na wózku inwalidzkim, czyli Sajmon. Miał pełnić rolę narratora.
– Niedawno temu, niedaleko stąd, była sobie rodzina – przeczytał przerażonym głosem. Na scenę wyszła dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza, Gruby Maciek i prawie cała piąta a.
– Była to typowa, patologiczna, katolicka rodzina – czytał dalej Sajmon tym samym tonem. – Składała się z mamy… – pokazał dziewczynkę – taty… – pokazał Grubego Maćka – i reszty dzieci – pokazał uczniów.
– Tyle dzieciaków – jęknął jakiś młody w garniturze siedzący koło rodziców Łukaszka.
– Prowadzili typowe życie – czytał Sajmon. Gruby Maciek, dzierżąc w ręku kij bejsbolowy, zaczął gonić dziewczynkę i darł się:
– Zrób mi na obiad wódki, ty głupia babo!
Dziewczynka piszczała, a dzieci płakały. Publiczność śmiała się i klaskała, a najgłośniej śmiał się młody w garniturze.
– Spośród ich dzieci jedno się wyróżniało – kontynuował Sajmon a na scenę wpadł okularnik z trzeciej ławki. W różowych rajstopkach.
– Był to Kopciuszek – Sajmon wskazał okularnika. – Był inny od innych dzieci. Nie był antysemitą, nie chciał aby jego sąsiadów spotkało jakieś nieszczęście. Marzył, aby pójść na bal i spotkać księcia…
Na scenie pojawił się nadąsany Łukaszek.
– O Boże… – szepnął tata Łukaszka, który zaczął się domyślać szczegółów scenariusza. Wszystko potoczyło się tak, jak przewidział. Kopciuszkowi (czyli okularnikowi) udało się wkręcić na bal, gdzie zatańczył z księciem (wściekły Łukaszek) jeden taniec, po czym nastąpiła spektakularna ucieczka. Następnie książę (nadal wściekły Łukaszek) odszukał Kopciuszka, zrobił trick z butem i oświadczył mu się. Dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza, płakała ze śmiechu.
– I tak oto książę i Kopciuszek żyli odtąd długo i szczęśliwie, i adoptowali wiele dzieci – zakończył bajkę Sajmon. Na sali wybuchł huragan braw.
– Ach, świetna baśń – cieszył się młody w garniturze siedzący obok rodziców Łukaszka. – Nie wiedziałem, że Andersen był taki postępowy!
– Przepraszam, ale co pan ma na myśli? – spytał ostrożnie tata Łukaszka.
– No, że już wtedy, w Średniowieczu, walczył o prawo gejów do adopcji!
– Pan ma na pewno na myśli Andersena? Akurat autorem "Kopciuszka" jest…
– Oczywiście! Andersena! On był jednym z tych braci Grimm, nie?
– A co pan czytał Andersena?
– Zaraz tam czytał… Widziałem te rysunkowe wersje z Hollywood. "Shrek kontra Jaś i Małgosia"… Albo "Epoka lodowcowa: Królowa Śniegu kontratakuje". One chyba wiernie oddają oryginał, nie?

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758