Może właśnie, dlatego wolę, aby paznokcie wyrywał mi z cynicznym uśmiechem na twarzy Stefan Niesiołowski niż za podpisanie tych samych zeznań proponował mi ciepłą herbatkę, obfity posiłek i opatrunek kojący ból, Jarosław Gowin…
Muszę wam się z czegoś zwierzyć.
Bardzo lubię mieć naprzeciw siebie zidentyfikowanego i dobrze rozpoznanego przeciwnika. Kiedy on się wychyli zza węgła to ja go od razu go rozpoznaję i wiem, z jakiej broni mnie zaatakuje i jakie jeszcze niespodzianki poukrywał w kieszeniach. On jest przewidywalny, a jego nienawiść do mnie i ewidentna gra przeciwko moim interesom i wizji tego, jaka powinna być według mnie Polska jest ewidentna i oczywista. Czysta i sprawiedliwa wojna, bo wojny czasami bywają sprawiedliwe.
Ja mam mundur zielony, a on niebieski i nawet z dużej odległości jesteśmy w stanie ocenić, kto, do kogo i z czego strzela. Uczciwa jak na wzajemne zabijanie się słowami sytuacja.
Niezwykłą niechęć i obrzydzenie czuję jednak do polityków, którzy podejmują się na rozkaz własnych partii politycznych, roli tak zwanych „dobrych ubeków”. Choć w ich formacjach obowiązuje określony kolor munduru oni przywdziewają nieco inne barwy i udają kogoś innego. Przypomina mi to niemieckich żołdaków zakładających na rozkaz swoich dowódców biało czerwone opaski tylko po to, aby zbliżyć się na odległość pewnego strzału do warszawskich powstańców.
Może właśnie, dlatego wolę, aby paznokcie wyrywał mi z cynicznym uśmiechem na twarzy Stefan Niesiołowski niż za podpisanie tych samych zeznań proponował mi ciepłą herbatkę, obfity posiłek i opatrunek kojący ból, Jarosław Gowin, trzepocząc rzęsami nad cielęcymi, pseudo-katolickimi oczyma.
Sto razy wolę znanego mi już z „nocnej zmiany” wiernego żołnierza PRL-bis, Waldemara Pawlaka serwującego mi w celi przez tydzień słone śledzie bez kropli picia niż posła Kłopotka udającego przyjaciela i podającego mi potajemnie łyk zimnej wody, który i tak nie ugasi pragnienia.
Do prymitywnej politycznej nawalanki używa się zwykłych prymitywnych żołdaków choćby nawet piastowali funkcje marszałków sejmu.
Do roli dobrego ubeka nadaje się jedynie swoista partyjna skrupulatnie wyselekcjonowana agentura.
Przyznam się szczerze z biciem się we własne piersi, że do momentu powstania PJN z niesmakiem sądziłem, że i Jarosław Kaczyński bierze udział w tej grze i wydelegował, jako dobrych dla PO „ubeków”, Pawła Pncyliusza i Joannę Kluzik-Rostkowską. Szczerze mówiąc źle się z tym wewnętrznie czułem.
Kamień spadł mi z serca, kiedy Jarosław Kaczyński te wspaniałe talenty i świetnych kandydatów do podwójnej gry wywalił na zbity pysk.