Wiem, że temat nie najświeższy, ale o nagrodach Bronisława Komorowskiego (22 tys.), Grzegorza Schetyny (36 tys.), Ewy Kierzkowskiej, Stefana Niesiołowskiego, Jerzego Wenderlicha oraz Marka Kuchcińskiego (od 32 tys. do aż 50 tys.) będzie krótko.
To musi budzić niesmak. Kiedy państwo na każdym kroku szuka oszczędności, a pracownikom zamraża się pensje, czołowi parlamentarzyści sami sobie przyznają gigantyczne nagrody.
– Zostaliśmy nagrodzeni za ciężką pracę. Po katastrofie smoleńskiej w Prezydium Sejmu pracowaliśmy jedynie we troje. – bez najmniejszej żenady skomentował ten fakt Stefan Niesiołowski.
– W moim przekonaniu marszałek sejmu nie powinien przyznawać nagród sobie i wicemarszałkom ze względu na to, że jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej naszego kraju– stwierdził w rozmowie z Polsat News Mariusz Błaszczak, który mówił potem także m.in. o bezrobociu, drożyźnie, wzroście zatrudnienia w administracji. Lecz dziwnym trafem nie wspomniał, że ową nagrodę chętnie, bez słowa sprzeciwu, przyjął także członek PiS.
[cytat tym razem pochodzi STĄD ]
Przypomnę teraz dwa swoje wcześniejsze wpisy – z 31 stycznia [Cuda – a nie cud – nad Wisłą] oraz 14 lutego 2008 roku [A nie mówiłem! Nagrody w ABW]. Były także o nagrodach – tym razem w ABW
A pisałem wówczas tak:
Okazuje się, że niedługo musiałem czekać na swoje: A nie mówiłem! Dwa tygodnie zaledwie. A chodzi, oczywiście, o nagrody rozdzielane w ABW. Wcześniej była ta z okazji „Cudu nad Wisłą”, a obecnie też zachodzi jakiś „cudowny” przypadek tyle, że związany z Bożym Narodzeniem.
W swoim wpisie „Cuda – a nie cud – nad Wisłą” z 31 stycznia b.r. skrytykowałem fakt przyznania nagrody (z okazji „Cudu nad Wisłą”) przez premiera Jarosława Kaczyńskiego, szefowi ABW, Bogdanowi Święczkowskiemu. Jednocześnie uznałem, że nie warto by obecna ekipa rządząca zbyt mocno „wytrząsała się” nad tym faktem, bo może im przytrafić się podobny przypadek. Cytuję fragment z mojego wpisu:
„A dlaczego nie uważam, żeby „cudowna nagroda” miała tak olbrzymie znaczenie, jak niektórzy jej przypisują? Jak znam życie żaden premier – nawet Donald Tusk, który wedle wypowiedzi Jarosława Gowina, pracuje po 20 godzin na dobę – nie jest w stanie, tak do końca, zapanować nad swoim czasem i piętrzącymi się (tak sobie to wyobrażam) obowiązkami.
Potknięcia tego rodzaju zdarzały się i zdarzać się będą, dlatego też nie wytrząsałbym się zbytnio mocno nad nimi. Bo co będzie, gdy przytrafi się Donaldowi T.? Mogę to sobie całkiem realnie wyobrazić. Wówczas z całą pewnością wykrzyknę: A nie mówiłem!”
Wprawdzie nie osobiście Donald Tusk przydzielił bożonarodzeniowe nagrody (po ok. 10 tys. zł), lecz Krzysztof Bondaryk – nowy szef ABW, z nadania nowego premiera. Gratyfikacje mieli otrzymać (o czym donosi „Dziennik”) trzej zastępcy Bondaryka: ppłk Jacek Mąka, ppłk Paweł Białek i Zdzisław Skorża. Swoich zastępców szef ABW mianował 4 grudnia, a już w okolicy Bożego Narodzenia, po około trzech tygodniach pracy, nagrodził ich sowicie.
Oburzenie tym faktem wyraża informator „Dz” z tajnych służb, który jednocześnie dziwi się „błyskawicznym” zasługom zastępców i hojności szefa ABW. Nagrody zyskały już nawet nowe miano – są to tzw. bondarykówki. Gazeta dowiedziała się również, że „… wysokich premii nie dostało wielu oficerów. Pominięto głównie tych, którzy swoje stanowiska objęli jeszcze za czasów rządów PiS”.
Informator ze służb wyjaśnia:
„Chodzi o ludzi awansowanych zarówno w czasach premiera Marcinkiewicza, jak i Kaczyńskiego. Albo dostali niewielkie pieniądze, albo niższe niż ci z nowego zaciągu”.
Gazeta wprawdzie już wcześniej pytała Agencję o te nagrody, ale rzecznik ABW, mjr Katarzyna Koniecpolska–Wróblewska „wykpiła się” wówczas tajemnicą służbową („W tej sprawie Agencja nie udziela informacji”). Poinformowała jednakże, iż obecny szef ABW nie otrzymał żadnej nagrody.
Z kolei:
„Obecny szef ABW Krzysztof Bondaryk swojego poprzednika rozlicza skrupulatnie z każdej złotówki. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” z początku lutego wypomniał Święczkowskiemu płacenie służbowymi pieniędzmi za posiłki w restauracjach: Sfinks, San Marzano i Mexicana. W trakcie czternastu miesięcy Święczkowski miał wydać na te posiłki 12,5 tys. zł”.
Ponadto:
„Od początku grudnia czterdziestu oficerów podlegających bezpośrednio Bondarykowi poszukuje nieprawidłowości w działaniu Agencji za rządów PiS. „Kontynuowane są prace mające na celu ustalenie, czy na przestrzeni ostatnich dwóch lat działalności w ABW była zachowana zasada praworządności” – napisała w mailu do DZIENNIKA major Koniecpolska-Wróblewska”.
Przypomnę jeszcze wypowiedzi wicepremiera Grzegorza Schetyny na temat „cudownej” nagrody dla Święczkowskiego:
„To zawstydzające” – mówił w Radiu ZET wicepremier Grzegorz Schetyna o nagrodzie dla byłego szefa ABW.
„Nie powinno się robić kpin i żartów i z historii, i urzędników państwowych”
„każdy pretekst jest dobry”, ale „rzecz jest kompromitująca”
No dość cytatów! Teraz kolej na moje „A nie mówiłem!”
1. Bardzom ciekaw w jaki sposób tym razem skomentuje „wydarzenie” pan Schetyna? Nie będzie nadawał temu aż tak olbrzymiego wymiaru jak poprzednio?
2. Jak odniosą się do tego ci wszyscy, którzy przy poprzedniej „okazji” rozdzierali się niczym syreny okrętowe? Będą mówić basem, czy też cieniutko zapiszczą?
3. Jak zareaguje przełożony szefa ABW czyli premier Tusk? Przyzna Bondarykowi nagrodę, żeby nie czuł się pokrzywdzony w stosunku do swoich zastępców?
W zasadzie dzisiaj dwa z tych trzech pytań pozostają w dalszym ciągu aktualne.