chciałem zaśpiewać tak jak kiedyś Jan Kaczmarek… O kim? O sobie, bo mimo przekroczenia trzydziestki jestem naiwny jak dziecko we mgle. Myślałem nawinie o motywach pisania bloga. Bo ktoś ma potrzebę wypowiedzenia się,
że to forma pamiętnika, że sposób komunikacji z wyborcami, możliwość dzielenia się informacjami, których nie znajdzie się w "mainstreamie" itp itd. Dzięki temu, mimo, że nie mając "wejść" w tradycyjnych mediach (TV, Radio, prasa) można zaisntnieć w świadomości społecznej, wywołać dyskusję, zmusić do myślenia. Jeżeli taka działalność przyniesie jeszcze jakieś pieniądze (czy za statystyki czy w formie darowizn) to nie jest nic zdrożnego, ale zazwyczaj większość blogerów traktuje działalność hobbistycznie albo ideowo i non profit. I tak naiwnie myślałem przez te kilka lat czytając różnego rodzaju blogi, a po przełamaniu oporu wewnętrznego zakładając swojego pierwszego w życiu na NE. Nie oczekując ani grosza za swoją działalność (bo mam świadomość swoich możliwości literackich i poziomu wpisów), gdyż blog to blog – pisze się z założenia za free. Ot taki literacki wolontariat.
Natomiast ostatnie zawirowania uświadomiły mi istnienie grupy komercyjnych blogerów piszących notki na zamówienie. By było jasne – płacenie za teksty nie jest czymś nagannym moralnie, ale to jest normalne dziennikarstwo i kłóci się to z ideą blogowania. Bo w moim odczuciu bloger pisze tekst z założenia, że nie oczekuje konkretnego wynagrodzenia. Natomaist dziennikarz oczekuje konkretnej stawki za swój tekst. I z blogera robi się dziennikarz.
Płacenie komuś za za publikowanie tekstów na otwartym portalu blogerskim to jest błąd (pomijam traktowanie użytkowników jako równych i równejszych) i porównałbym go do zwolenień podatkowych dla "zagranicznych inwestorów". Bo gdy kasa się kończy to okazuje, się że jedynym powodem obecności na portalu były pieniądze, a nie renoma i jego reputacja. Fiat traktował Tychy jako najlepszy zakład do momentu zwolnień podatkowych. I jak się to skończyło? Czy o to w blogowaniu chodzi?
Rozumiem rozczarowanie taką sytuacją części piszących tu osób i ich opór przed złożeniem datków na utrzymanie NE. Bo jaką mają pewność, że ich pieniądze nie trafią na płace blogerskich dziennikarzy?