Cichaczem przeszła przez media informacja o elastycznej linii kredytowej udzielonej polskiemu rządowi przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. A to oznacza kolejną, gigantyczną defraudację publicznych pieniędzy, co obciąży nasze praprawnuki.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy udzielił Polsce elastycznej linii kredytowej w wysokości 33,8 mld dolarów. Elastyczna linia kredytowa to taki wirtualny kredyt. Polega na tym, że w zamian za stosowną opłatę, MFW przydziela "linię kredytową", z której państwo (w tym wypadku Polska) może skorzystać jeśli znajdzie się w stanie kryzysu. Innymi słowami: jeśli Polska znajdzie się na skraju gospodarczej zapaści to dla poprawy sowjej sytuacji będzie mogła pożyczyć te 33,8 miliarda dolarów. Na czym polega więc tutaj afera?
Po pierwsze – i najważniejsze – na tym, że możliwość wykorzystania tej linii kredytowej uzależniona jest od widzimisię ciała wykonawczego MFW, jednak za możliwość korzystania z niej strona polska płaci rocznie 60 mln dolarów czyli około 200 milionów złotych. Czyli płacimy taką kwotę za to, że gdy znajdziemy się w sytuacji kryzysowej, MFW rozważy pożyczenie nam tych pieniędzy. Niezależnie od tego, 60 milionów dolarów wkładamy do MFW bezpowrotnie (i bezsensownie).
Po drugie: jeśli Polska znajdzie się w gospodarczej zapaści (co stanie się już niebawem) i MFW przyzna nam ten kredyt to rząd Tuska pieniądze te zmarnuje, natomiast kredyt i odsetki spłacać będą nasze praprawnuki. Czyli pieniądze z MFW – służące do poprawienia sytuacj gospodarczej kraju – zostaną wykorzystane do tego, aby tę sytuację jeszcze bardziej pogorszyć. Czyli wbrew założeniu.
Po trzecie: rząd ustami Jacka Rostowskiego zapewnia, że nie zamierza tych środków wykorzystywać. Rząd oczywiście kłamie. Z dawien dawna wiadomo, że jeśli socjaliści mogą coś ukraść to ukradną i jak mogą zmarnować to zmarnują. Więc jeśli tylko znajdzie się okazja, aby dobrać się do tych 33,8 miliarda dolarów to rząd z tej okazji skorzysta. Tym bardziej, że może to być ostatnia okazja. Sytuacja gospodarcza Polski może doprowadzić do wybuchu "gniewu ludu", który może wysłać ten rząd na śmietnik historii.
Problem tylko w tym, że jak pozbędziemy się już rządu to zostaniemy z miliardami złotych długów, które spłacać będą 4 następne pokolenia Polaków.
Jeden z myślicieli europejskic zauważył, że jeśli księgowy dowolnej firmy w taki sam sposób prowadzłby jej finanse jak robią to ministrowie finansów krajów demokratycznych, to natychmiast trafiłby do kryminału. Mam nadzieję, że w wolnej Polsce Donald Tusk i jacek Rostowski trafią do kryminału.