Bez kategorii
Like

Czy i tym razem nas przerobią?

18/01/2013
783 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Co łączy sowieckie manewry wojskowe przy polskiej granicy z lat 80. z walutą euro?

0


 

Establishment III RP ma na swoim koncie wiele zasług w obrębie ogłupiania społeczeństwa. W związku z tym, że pochodzi w prostej linii od establishmentu PRL, można przytoczyć ich "sukcesy" z przeszłości. Ja skupię się na tych najbardziej spektakularnych.

Prawdziwym majstersztykiem było stłumienie euforycznej, 10-milionowej rzeszy Polaków skupionych wokół Solidarności w 1980 roku. Przodkowie dzisiejszych redaktorów GW i TVN przekonywali w reżimowych mediach, że Solidarność to w skrócie awanturnicze warcholstwo inspirowane przez imperialistyczne kraje. Ich jedynym celem miało być podpalenie Polski i zniszczenie socjalistycznego ładu(Skojarzenia z dzisiejszą retoryką wobec wrogów reżimu III RP nieprzypadkowe. Słowo "socjalistyczny" możemy zamienić na "demokratyczny"). Dzienniki telewizyjne, rozgłośnie radiowe przestały przedstawiać PRL jako kraj mlekiem i miodem płynący. Od chwili powstania buntu społecznego był to kraj chaosu i anarchii, wzmożonej przestępczości, mordów, wypadków samochodowych, kryzysów, przestojów w fabrykach, prawdziwej tragedii. Winni byli zadymiarze i bandyci z Solidarności, choć de facto codzienna rzeczywistość po sierpniu 80. wyglądała podobnie, jak przed. Inny był natomiast nastrój medialny.

Polacy, obserwując ten opis gehenny uwierzyli też na serio w możliwość sowieckiej interwencji zbrojnej. Niemal każdy człowiek w średnio-zaawansowanym wieku przeżywał strach z powodu eksponowania przez reżimową telewizję radzieckich manewrów wojskowych tuż przy wschodniej granicy PRL. Groźba wojny, kryzys gospodarczy, sztucznie kreowany chaos. Ta psychoza przygotowała grunt pod kłamstwo "mniejszego zła" i wprowadzenia stanu wojennego przez Jaruzelskiego. Przerobione przez media społeczeństwo nie stawiło już oporu. A z 10-milionowej rzeszy Solidarności, na którą spadły represje, pozostała tylko garstka. Tamte wypaczenia trwają do dziś, czego dowodem są sondaże na tamat słuszności wprowadzenia stanu wojennego. Podad 50 % respondentów uważa, że posunięcie Jaruzelskiego było słuszne(!) Jest też odpowiedź na pytanie, dlaczego Solidarność nie liczy dziś 10 milionów członków. Nie dlatego, że szeregowi działacze przestraszyli się rosyjskich czołgów i represji ze strony aparatu przemocy PRL, tylko dlatego, że "S" stała się polityczną przybudówką PiS.

Drugi epizod z minionego systemu, który jest godny uwagi, to operacja pod kryptonimem "transformacja ustrojowa". Polacy uwierzyli, że III RP jest wolnym krajem, że okrągły stół jest osiągnięciem. Polacy uwierzyli w to, że lustracja, proces normalny dla takich krajów postkomunistycznych, jak NRD, czy Czechy, jest u nas "polowaniem na czarownice". Polacy uwierzyli, że to nieustępliwość Wałęsy, Geremka i Mazowieckiego skruszyły komunistów. A nie fakt, że ci, przy udziale pożytecznych idiotów i płatnych agentów w postaci wymienionych, stworzyli sobie jeszcze większy raj do wzbogacania się kosztem społeczeństwa. To najlepiej zorientowani w sprawach ZSRS polscy komuniści, już na początku lat 80. wiedzieli, że ten sytem zdechnie. I wszystko co robili po tym czasie miało im pomóc w miękkim lądowaniu w nowej rzeczywistości. W przeciwieństiwe choćby do Caucescu, nie tylko zachowali głowy, ale uzyskali jeszcze większą władzę. A dzięki własnym mediom są ciągle głaskani po główkach i uznawani za autorytety. Z ich punktu widzenia-mistrzostwo świata.

Przejdźmy zatem do okresu III RP. Największym sukcesem establishmentu III RP jest to, że poza krótkimi epizodami, w ławach rządowych siedzą zawsze partie i osoby wobec establishmentu spolegliwe. To zasługa mozolnej, uporczywej manipulacji medialnej, wykonywanej na co dzień. Dzięki tym manipulacjom, dzięki tej fali nienawiści obalono dwa rządy opozycyjne wobec postkomunistycznej rzeczywistości, Olszewskiego potem Kaczyńskiego.

Ale oprócz tej kreciej, rzemieślniczej roboty dokonano jednej, zakrojonej na szeroką skalę akcji propagandowej. Niechętni do obywatelskiej aktywności, niechodzący do wyborów, a tym bardziej do referendów Polacy, mieli zadecydować w głosowaniu obywatelskim w 2003 roku nad wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej. Pamiętam tamtą atmosferę, pamiętam wielkie nadzieje, pamiętam tamtą bogatą Unię, która nie była przecież tym samem domem wariatów co dzisiaj, pamiętam ówczesne bezrobocie, kryzys w polskiej gospodarki, dziurę budżetową. W związku z tym wynik głosowania był znany od początku. Większy problem dla salonu stanowiła frekwencja, która musiała przekroczyć 50% uprawnionych do głosowania. A z początku wydawała się niemożliwa do osiągnięcia.

Machina propagandowa III RP postawiła wszystko na jedną kartę. Układ z Kościołem, płatne przez państwo lekcje religii, nieustanna młócka medialna, kpiny z eurosceptyków, a także niespotykane nigdy dotąd-wydłużenie referendum do dwóch dni. To wszystko spowodowało, że niechętnych do głosowania w referendach Polaków przerobiono na życzenie rządzącej elity. A przy urnach pojawiło sie niemal 59% uprawnionych. Reżim III RP mógł ogłosić sukces, wystrzeliły szampany, niektórzy obywatele wyszli na ulice. A Polska w 2004 roku stała się członkiem Unii Europejskiej.

Obserwując ostatnie wydarzenia na polskiej scenie politycznej, można wywnioskować, że szykuje nam się kolejna taka akcja przerabiania mas. Tym razem operacja będzie jednak prowadzona na niebywałą dotąd skalę, bo też trudności są większe, niż zawsze. Społeczeństwo w większości nie chce przyjęcia przez Polskę europejskiej waluty. Reżim III RP jednak jak osioł, uparł się, że Polska musi jak najszybciej popełnić polityczno-ekonomiczne harakiri poprzez wstąpienie do strefy euro. Pomysł kompetnie z księżyca, głupi, szkodliwy, nie ma co się nad nim rozwodzić, bo każdy normalnie myślący, zdrowy na umyśle człowiek będzie przeciwnikiem wprowadzenia w Polsce europejskiej waluty. Nie tylko w przyszłości, ale w ogóle! Skąd zatem taki upór Donalda Tuska? Są trzy opcje, albo korzyść prywatna, albo głupota, albo mentalność żebracza. Każda z tych trzech powinna już dziś dyskwalifikować premiera.

Ale machina powoli zaczęła się kręcić. Tak bardzo "Obywatelska" Platforma nie chce referendum w sprawie euro, gdyż jak mantrę powtarza się: "Polacy o wejściu do strefy zdecydowali już w referendum akcesyjnym". Czyżby? Swoje robią też reżimowe programy informacyjne. "Fakty" TVN przeprowadziły relację ze Słowacji pokazując nowoczesną, europejską rodzinę, która euro się nie przestraszyła i się z tej waluty bardzo cieszy. Mimo, że jak dopowiedziano ceny z tego powodu bardzo wzrosły. Dla kontrastu, jako przeciwników waluty euro pokazano starszych, mniej wykształconych z mniejszych miast. W materiale Renaty Kijowskiej pokazano też polską firmę, która już dziś prowadzi interesy w euro. Jej szef wprost nie mógł się nachwalić zalet takiej sytuacji. Szkoda, że nie pokazano przedsiębiorców, którym wspólna waluta nie będzie na rękę.

Podczas rozmaitych programów publicystycznych zaczyna się małe szczypanie wyborców. W jednym z wywiadów Andrzej Olechowski zapytany o sceptyczne zdanie Polaków na temat euro, powiedział, że "chyba nie są aż takimi głupkami". Wyraził także swoje ubolewanie nad niezbyt zaawansowanymi działaniami indoktrynacji wobec obywateli w tej sprawie. Oczywiście eufemistycznie nazywając to polityką "informacyjno-edukacyjną". W sprawie wypowiedział się też niekwestionowany lider zaufania społecznego wśród polityków. Prezydent Bronisław Komorowski również nieśmiało zachęcał Polaków do poparcia idei integracji walutowej z Unią. Może nie natychmiast, jak chciałby to premier, ale wtedy, gdy się "uspokoi się wzburzone morze kryzysu w Europie". Zadziwiające to stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że w razie uparcia się eurotomanów i ich trwaniu przy euro może to nigdy nie nastąpić.  

W niedługiej przyszłości spodziewajmy się jeszcze więcej. Zmasowanej kampanii informacyjnej, wyśmiewania ciemnych, zaściankowych eurosceptyków, wychwalania nowoczesności, jaką waluta euro Polsce zapewni, obietnic wiekszych dotacji dla Polski. Będziemy mieli wysyp wywiadów, debat z udziałem zwolenników euro. Za nową walutą będą również lobbować dyżurne autorytety reżimu w postaci Wajdy, Jandy, Kondrata, Olbrychskiego, Barcisia, Pszoniaka, Grabowskiego, Wojewódzkiego oraz innych ludzi "na pewnym poziomie". Wszystko będzie się zamykało w jednym motywie. Kto za euro, ten mądry, nowoczesny, europejski. A kto przeciw, ten głupi, zaściankowy, nietolerancyjny i gburowaty.

Czy "operacja euro" zakończy się referendum? Tak, jeżeli establishment III RP odpowiednio przerobi wyborców, jeżeli będzie pewien, że naród zagłosuje za wstąpieniem do strefy. Jeżeli sondaże będą wskazywać na co innego, zrobią wszystko, by wstąpić do strefy innymi drogami. Ale nawet przy wyborze planu B, indoktrynacja ludzi będzie niezbędna. Moim zdaniem dlatego, że w razie jej braku, władza spotka się z niespotykaną akcją protestacyjną ze strony trzeźwo myślących, coraz silniejszych środowisk opozycyjnych, która może porwać również bierną do tej pory część społeczeństwa.

Niezależnie jak to się dalej potoczy, wniosek jest następujący. Jeżeli "operacja euro" się powiedzie i Polacy się do nowej waluty przekonają, to będzie znaczyło, że można z nami zrobić już praktycznie wszystko, że nomenklatura postkomunistyczna osiągnęła najwiekszy sukces w historii. I w przyszłości, jeśli będzie taka potrzeba wmówi nam jeszcze więcej, choćby i to, że zrzeczenie się polskich granic i oddanie resztek niepodległości też będzie dla naszego dobra. "Operacja euro" to dla nas wszystkich moment próby, czy jeszcze istniejemy jako myślący naród.

Źródło grafiki: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/8/8f/Euro_symbol.svg/220px-Euro_symbol.svg.png 

 

0

Migorr

Student, rocznik 89.

27 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758