Czarnecko to widzę
11/01/2013
658 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Polska gospodarka, niczym syjamski bliźniak związana jest z krajem, do którego najwięcej eksportujemy i z którego najwięcej importujemy, czyli Niemcami. Jeżeli nad Renem kiepsko się dzieje – źle będzie również u nas. (…)
Polska gospodarka, niczym syjamski bliźniak związana jest z krajem, do którego najwięcej eksportujemy i z którego najwięcej importujemy, czyli Niemcami. Jeżeli nad Renem kiepsko się dzieje – źle będzie również u nas. Jeśli w RFN mają anginę – nam grozi zapalenie płuc.
Stąd niemieckie prognozy ekonomiczne śledzić trzeba szczególnie uważnie. Gwałtowne obniżenie tych prognoz na przełomie 2012/ 2013 roku budzić może uzasadniony niepokój. Jeszcze w grudniu 2012 prognozy wzrostu gospodarczego w Republice Federalnej na 2013 wynosiły 1%. W styczniu tego roku drastycznie skorygowano te szacunki – aż dwukrotnie! Perspektywa wzrostu o 0,5% jest na granicy błędu statystycznego. Bliskość ujemnego wzrostu jest aż nazbyt odczuwalna.
Do tego dochodzą kolejne dane: o spadku eksportu RFN oraz o spadku produkcji przemysłowej.
To, co dzieje się w naszej "najbliższej zagranicy" musi wywoływać obawy. Ale "dalsza zagranica" też generuje ból głowy. Gospodarcze problemy Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch przełożą się na zmniejszony import z naszego kraju. Spadek sprzedaży samochodów w tych krajach (tylko w USA i RFN niewielki wzrost) znacząco osłabi eksport części podzespołów z Polski.
Cóż tu jednak mówić o zagranicy, gdy słyszymy informację, że na koniec 2012 kredyty utracone i zagrożone polskich gospodarstw domowych wynieść mają, ni mniej, ni więcej aż … 40 miliardów złotych. To olbrzymia suma. Żeby uświadomić sobie jak duża, wystarczy powiedzieć, że owe 40 mld zł równa się całości obsługi naszego długu publicznego albo też całości dotacji do FUS.
Proszę się więc nie dziwić tytułowi: Czarnecko to widzę.