Wielce pomocny portal e-prawnik.pl w sierpniu 2010 omówił problem przedawnienia internetowego zniesławienia
Wielce pomocny portal e-prawnik.pl w sierpniu 2010 omówił problem przedawnienia internetowego zniesławienia –
W pewnej sprawie karnej pojawił się problem, od kiedy liczyć termin przedawnienia przestępstwa zniesławienia (art. 212 k.k.) polegającego na umieszczeniu wpisu na stronie internetowej – czy od chwili umieszczenia wpisu, czy dopiero od chwili, w której ten wpis zostanie usunięty? Zniesławienie jest przestępstwem ściganym z oskarżenia prywatnego i terminy przedawnienia są tu dość krótkie (art. 101 §2 k.k.). Sprawa w formie pytania prawnego trafiła aż do Sądu Najwyższego, który odmówił podjęcia uchwały, ale stwierdził, że:
Chwilą popełnienia przestępstwa określonego w art. 212 § 2 kk, polegającego na umieszczeniu w internecie treści o charakterze zniesławiającym, jest chwila dokonania danego wpisu, a nie jego usunięcia.
SN wpierw wyjaśnił, że – niezależnie od ujęcia teoretycznego – zniesławienie nie jest przestępstwem trwałym. Nie składa się bowiem z wielu zachowań (jak np. znęcanie się nad rodziną), tylko z jednego konkretnego komunikatu, nie polega też na utrzymywaniu stanu bezprawnego przez określony czas (jak np. nielegalne posiadanie broni). Jak zauważył SN: „stanu utrzymywania w internecie umieszczonej tam przez sprawcę treści zniesławiającej ustawa nie uznaje za bezprawny”. SN przywołał tu – za Prokuratorem Generalnym – przykład zniesławienia w prasie. Archiwalne egzemplarze gazety są przecież przetrzymywane w bibliotekach, ale nie oznacza to, że przestępstwo zniesławienia trwa aż do zniszczenia ostatniego z nich. Oczywiście dopóki wpis jest dostępny na stronie WWW, prawa pokrzywdzonego są naruszane. Ale zniesławienie to przestępstwo formalne, co oznacza, że liczy się tu samo narażenie, a nie rzeczywisty skutek (i to, jak długo on trwa).
Owo postanowienie Sądu Najwyższego jest z 29 czerwca 2010 roku (sygn. akt I KZP 7/10).
Mamy jednak dwie dodatkowe kwestie. Jeśli sąd najwyższy innego państwa Unii Europejskiej wyda postanowienie odmienne – że przedawnienie internetowego zniesławienia jest liczone od innego momentu, np. od chwili skasowania występnych treści, to w państwach Unii będą panowały różne prawa? Oczywiście, nie byłoby to jakimś odstępstwem, choć najkorzystniejszym statusem (dla unijnych obywateli) byłyby jednakowe przepisy. Zresztą to nie jedyny przypadek, kiedy to w każdym państwie te same przestępstwa są karane w odmienny sposób (np. dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi kierowcy jest różnie ustalana, choć w jednej wielkiej Europie, nie tylko w UE, powinna być jednakowa).
Ponadto wydaje się, że SN nie wziął pod uwagę przypadku, kiedy zniesławienie o jednakim tekście jest zamieszczane co pewien czas i trudno liczyć termin przedawnienia od momentu zamieszczenia pierwszej kalumnii. Można to raczej porównać z systematycznym zamieszczaniem ogłoszenia prasowego, które kogoś zniesławia. Albo jeśli obraźliwe ulotki rozrzucane są co pewien czas lub na murach smarowane są podobne pomówienia, opisujące działania jakiejś osoby lub grupy osób.
Zgodnie z rozsądkiem, termin przedawnienia (nawet powołując się na logikę postanowienia SN) powinien być liczony od ostatniego takiego występku, przy czym ciąg tego typu niechlubnych wydarzeń powinien być uznany za przestępstwo ciągłe, zatem winowajcy powinni być osądzeni surowiej.
Pani MCh (trójmiejska pisarka) zniesławiła mnie na portalu NaszaKlasa oraz Salon24, publikując tam, że na portalu NaszaKlasa zarejestrowałem się i tamże udzielałem jako nieznany mi Jacek Kawalec, przez co sprowokowała mnie do zamieszczania internetowych retorsji w ramach samoobrony, przy czym moje riposty na tyle ją rozsierdziły, że uruchomiła gdańską Temidę (sprawa cywilna IC692/09 oraz karna VIIIK155/10).
Pani ta parokrotnie (a to sama, a to wespół ze swoimi znajomymi) na różnych portalach umieszczała kłamstwo o byciu przeze mnie inną osobą. Ostatni znany mi przypadek kolejnego pomówienia mnie przez pisarkę, to jej pismo przesłane do redakcji portalu Klub Inteligencji Polskiej, w którym napisała – „Nikt go [mnie] nie popierał, więc założył fikcyjne konto Jacka Kawalca i z tego konta obrażał uczestników forum.[…] Mnie obrażał, oczerniał i drwił”. Nie ulega wątpliwości, że pisarka wszelkie nieeleganckie teksty napisane przez owego JK przypisywała mnie; ponadto wielu użytkowników internetu było przekonanych, że istotnie tak było, zatem ruszyła do sądów z przekonaniem, że ma rację.
Rozsądek i postanowienie SN nakazuje uznać, że termin przedawnienia opisywanego zniesławienia należy liczyć od daty nadesłania tego pisma do KIP, czyli od listopada 2012, jednak znając żwawość naszych sądów, można obawiać się, czy trójmiejski sąd zdąży rozstrzygnąć wieloletnie przewiny pisarki.
Pismo skierowane do KIP spowodowało skasowanie mojego artykułu z tego portalu, natomiast znajomi pisarki pozwalają sobie na zamieszczanie dziesiątek komentarzy typu – „Ona [pisarka] zdemaskowała pana, że korzystał pan z drugiego konta na Naszej Klasie, pan w odwecie oskarżył ją o kłamstwa, fałszerstwa”, „pańskie zachowanie jest nikczemne, panie Naleziński”, „Nikt, kto zapoznał się z nim [z dowodem] nie miał najmniejszych wątpliwości, że konto Jacka Kawalca należało do p. Nalezińskiego”, „Wypiera się pan, bo aby się przyznać do niebotycznej wręcz nikczemności jakiej pan się dopuścił, to trzeba mieć odwagę cywilną i honor”. Ponieważ ostatnio media omawiały tego typu zniesławienia, sugerując karanie takich anonimowych autorów, przeto Temida powinna zaprosić do swojego gmachu kilka osób w ten sposób mnie zniesławiających.
Postanowiłem wytoczyć proces karny tej kłamczusze, choć – jak wielu uważa – wielce szanowanej obywatelce naszego państwa, co dowodzi, że można mieć dwa oblicza (znany kardiolog, tak przydatny Polsce, połączył geniusz z łapówkami). W połowie grudnia 2012 skierowałem prywatny akt oskarżenia do SR w Gdyni i oczekuję na sprawiedliwy a rzetelnie prowadzony proces karny, o czym będę informował. Zniesławianie w wykonaniu pisarki trwa już od 2009 roku i w końcu zdecydowałem się na drogę sądową.
Obok pisarki jest kilku użytkowników internetu (znajomych i jej przyjaciół), którzy wypisują podobne pomówienia (że pisałem jako Kawalec), przy czym w internecie przedstawiają zaskakujący dowód swej prawdomówności (wylansowany przez samą pisarkę). Temida będzie miała twardy orzech do zgryzienia, bowiem ja wiem, że nie pisałem jako Kawalec, zaś internetowi intelektualni anonimowi gawrosze są przekonani, że pisałem jako ów użytkownik internetu. Czy każdego z tych „dżentelmenów” należałoby z osobna oskarżyć o zniesławienie, czy można to uczynić grupowo (osoby te są na tyle odważne, że nie podają swych danych osobowych)?
Sprawa jest o tyle interesująca, że jeśli sąd okaże się tyle solidny i wnikliwy, co niezawisły i przyjmie oczywistą prawdę, iż nie pisywałem jako Jacek Kawalec, to pod wielkim znakiem zapytania stanie wyrok wydany 18 grudnia 2009 w Gdańsku, bowiem został on wydany na podstawie zeznań osoby niezasługującej na zaufanie nie tylko sądowe, ale i publiczne, choć profesja sprawowana przez p. MCh powinna ją mobilizować do wzorowej obywatelskiej postawy w społeczeństwie, natomiast jej sposób działania na portalach i Salon24 oraz (zwłaszcza) NaszaKlasa i późniejsze szarżowanie po trzech sądach oraz nasyłanie komorników, nie przydaje splendoru tej wielce sympatycznej – jak wielu internetowych dyskutantów uważa – obywatelce. Niestety, ów wyrok został wydany (na podstawie sfałszowanego pozwu sporządzonego przez adw. Kolankiewicza) przez sędziego Midziaka, który nie zauważył manipulacji a ponadto nie wziął pod uwagę fałszerstwa podpisu w wykonaniu pisarki w aspekcie pomówienia mnie, że pisałem jako Kawalec oraz nie powiadomił mnie o terminie wydania wyroku, przez co uniemożliwił apelację od wyroku.
Ciekawe, w jaki sposób rozwikła tę sprawę trójmiejska Temida, bowiem owa pani i jej zwolennicy są przekonani, że pisałem jako Kawalec, natomiast ja wiem, że nigdy jako ów „dżentelmen” nie pisałem. Ciekawe, jaki specjalista powołany przez sąd (lub spoza sądu) podpisze się swoim nazwiskiem pod opinią, że udzielałem się jako Kawalec? Kto swój autorytet rzuci na pastwę losu – taka osoba musiałaby mieć coś z głową, gdyby potwierdziła wspomnianą kuriozalną a absurdalną tezę.
Ponieważ coraz częściej media podają informacje o poszkodowanych przez rozmaitych złośliwców, nawiedzeńców, dewiantów itp., którzy w obrzydliwy sposób zniesławiają wybranych obywateli, przeto wspomniany proces powinien być przeprowadzony szczególnie starannie, zaś wyrok powinien być podany do publicznej wiadomości, o co zresztą wystąpiła sama p. MCh (oczywiście, kiedy była przekonana, że to jej sąd przyzna rację, lecz do tej pory tego nie uczynił).