– –
Nieźle rozbawił mnie fragmencik tekstu na stronie 77. ostatniego numeru "URz", celnie kpiący z aktualnie szerzącej się antyatomowej histerii:
"W całej Europie, nie tylko Zachodniej, podniósł się wrzask: żądamy zamknięcia elektrowni atomowych! I niebudowania nowych. Atom zagraża światu! (…) Pytanie tylko, czym będą pacyfiści ogrzewać swoje domy i oświetlać swoje elaboraty? I przy pomocy jakich mediów będą zachwalać swoje wiatraki? Na świecie działa 400 elektrowni atomowych dających 20 proc. emergii. I to znacznie tańszej od energii węglowej oraz gazowej. Ale są groźne, bo w 1945 roku Amerykanie zrzucili bombę atomową na Hiroszimę i Nagasaki, a w 1986 r. eksplodował reaktor w Czarnobylu. A w roku 2011 przed naszą erą był potop. I proszę, w 2011 r. naszej ery w Japonii było tsunami."
Trudno celniej skomentować nie proponujący żadnej realistycznej alternatywy bełkot fanatycznych przeciwników energetyki atomowej. Ekologiści, zamiast porzucić skompromitowane, acz wciąz intratne finansowo banialuki np. o niszczeniu przez ludzką "cywilizację CO2" klimatu Ziemi, wolą zajmować się bzdurami, których żywot zakończy się podobnie jak panika z przełomu lat 80-tych i 90-tych związana z dziurą ozonową (przypomnę: dziś już życia na powierzchni Ziemi nie powinno być).
Mogliby zacząć wykorzystywać swoje wpływy i wywierać naciski na rządy w temacie uszczelnienia i zwiększenia skutecznosci kontroli systemów bezpieczeństwa w elektrowniach atomowych. Mogliby – gdyby tylko dało się z tego żyć, wyrwać jak wuj Gore parę(set) baniek dla siebie, połechtać swoje sabaryckie nawyki i pobzykać lokalne panienki (albo schrupać śniade ciacha) w trakcie konferencji klimatycznych, dziwnym trafem organizowanych a to na Bali, a to w Indonezji czy innych Seszelach.
Oczywiście, umożiwiają im to całe legiony polieznych, wytresowanych niczym pieski w laboratorium pamiętnego Pawłowa.
Tu problem robi się poważniejszy, bo o ile skompromitowanie obłędnych idei ekologistów jest dość łatwe (vide wyciek do internetu w zeszłym roku tysięcy manipulanckich maili ekofaszystowskiej wierchuszki), to dotarcie z prawdą do wyprasowanych rozgrzanym żelazem propagandy półkul mózgowych wspomnianych pożytecznych id****ów jest w dzisiejszych czasach faktycznie niemożliwe.
Chyba po prostu trzeba to przeczekać, i dbać o swoje otoczenie z głową. Nie dla świata i ludzkości, a dla siebie i swoich dzieci.