Zgodziliśmy się więc, że on sam zorganizuje konkurs na najbardziej leniwego eurodeputowanego, a ja wyślę zwycięzcę konkursu do Brukseli.
Wczoraj minął termin nadsyłania prac na konkurs, który ogłosiłem kilkanaście dni temu. W skrócie – chodziło o wskazanie europosła, który jest bardziej aktywny, niż ja i uzasadnienie tego. Konkurs został już nawet, przed ogłoszeniem jego wyników, skomentowany w mediach na znany i lubiany, paszkwilancki sposób http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/733891,kto-jest-debesciak-czyli-jak-nie-wygrac-wycieczki-u,id,t.html
Nadeszło zaledwie 9 zgłoszeń, co chyba nie za dobrze świadczy o innych europosłach lub o ich zwolennikach (wszak nagrodą były wycieczki do Brukseli, a zadanie wydawało się takie banalne). Okazało się, że nie jest tak łatwo wskazać jakiegoś innego eurodeputowanego, który jest bardziej aktywny, niż ja. Z tych 9 zgłoszeń, niestety, kilka nie spełniało wymogów, bowiem nie zawierało żadnego uzasadnienia. Na przykład: „ Prosze przekazac Panu Europoslowi, że chcialbym odwiedzic go w Brukseli – pomijajac zasady konkursu”. Albo bardziej subtelnie: „Czy chodzi o Pana Pawła Kowala? Uważam, że jest od M. Migalskiego jednak aktywniejszy”. Lub: „Nie wiem czy będę jedną z pierwszej dziesiątki osobą, ale wydaje mi się, że Danuta Hubner dużo robi w PE.”. Jedna odpowiedź też nie była regulaminowa, bowiem twierdzono w niej, że…jednak nie ma lepszego posła, niż jaJ
Kryteria spełniły jedynie cztery nadesłane zgłoszenia – to znaczy, zawierały nazwisko innego eurodeputowanego oraz uzasadnienie. I choć argumenty nie były może za bardzo przekonujące, to zdecydowałem się, że jednak zaproszę do Brukseli całą czwórkę. Pewną niezręcznością jest fakt, że wszystkie cztery spełniające kryteria zgłoszenia dotyczyły … Pawła Kowala. No i co ja, biedny miś, mogłem zrobić w takiej sytuacji? Jak osoba znana z konformizmu i podlizywania się swoim szefom (pewien uczelniany ubol oraz Jarosław Kaczyński mogą to potwierdzić), zdecydowałem się więc na zaproszenie do Brukseli osoby, które jako lepszego ode mnie europosła wskazały mojego prezesa. The winners are…..
Mariusz Kozub, Klaudia Kłos, Marek Połoński orazPatryk Kulig. Gratuluję!
Celem konkursu było zachęcenie, szczególnie młodych ludzi, do bacznego śledzenia działalności swoich wybrańców w Parlamencie Europejskim oraz wywołanie dyskusji nad tym, kto coś robi za powierzone mu fundusze, a kto się obija. Przyznam, że zarówno reakcja mediów, jak i uczestników, trochę mnie rozczarowała. Ale trudno – słowo się dało, trzeba było wypełnić zasady konkursu.
Aha, i jeszcze jedno. Konkurs zaowocował jeszcze jedną konkurencją. Na twitterze dr Olgierd Annusewicz zarzucił mi, że to za bardzo „pozytywistyczne” podejście – to szukanie najbardziej aktywnego europosła. Zgodziliśmy się więc, że on sam zorganizuje konkurs na najbardziej leniwego eurodeputowanego, a ja wyślę zwycięzcę konkursu do Brukseli. Może nawet uda się załatwić spotkanie zwycięzcy konkursu ze wskazanym przez niego europosłem. Oczywiście, jeśli nie będzie za bardzo zajęty. Chętni do wzięcia udziału w tym konkursie, niech zgłaszają się do dra Annusewicza