„Niepokorny” – wywiad Piotra Zaremby i Michała Karnowskiego z Bronisławem Wildsteinem jest fascynującą podróżą po historii Polski ostatnich kilkudziesięciu lat.
A sam bohater jest postacią intrygującą i niebanalną. Czytałem tę książkę z dużym zainteresowaniem, odnajdując na jej stronach opowieści o ludziach, których znam, lub o takich, o których tylko słyszałem. Wildstein jest ciekawym rozmówcą, nie unikającym ostrych ocen zjawisk i osób – czasami może nawet jego ostry, sędziowski styl może razić, ale dodaje to smaku tej opowieści i czyni ją zajmującą. Książka aż skrzy się od zabawnych dykteryjek, ciekawych spostrzeżeń, inspirujących przemyśleń, nieznanych anegdot. To czyni jej lekturę prawdziwą przyjemnością.
Wildstein to jedna z najciekawszych postaci współczesnej Polski. I „Niepokorny” potwierdza to nie najbardziej odkrywcze stwierdzenie. Ciekawie opisuje historię „anarchisty”, który poprzez swoje zaangażowanie po stronie Unii Demokratycznej, ląduje ostatecznie w obozie polskiego konserwatyzmu. Ta droga, nieczęsta przecież, ale też nie zupełnie wyjątkowa, jest jednak słabo uargumentowana – trudno doszukać się na stronach książki wyjaśnienia, co powodowało autorem „Doliny Nicości” i jakie przemyślenia skłaniały go najpierw do prawie bitnikowskiej kontestacji, a w wieku dorosłym zaprowadziły do gabinetu szefa telewizji, z nadania PiS. To pewna słabość tego wywiadu (choć może bardziej to wina wywiadowców, niźli wywiadowanego).
Kolejną słabością „Niepokornego” jest to, że Zaremba i Karnowski pozwalają swojemu interlokutorowi na zdawkowe odpowiedzi wobec pytań fundamentalnie ciekawych – na przykład o jego udział w ruchu masońskim. Dopiero z tej książki dowiedziałem się, ze przygoda Wildsteina z wolnomularstwem trwała prawie dwie dekady i zakończyła się dopiero pod koniec lat 90-tych. Zaremba i Karnowski zadawalają się odpowiedzią banalną, kilkoma ogólnikami. Jakby nie chcieli zdenerwować swojego rozmówcy zbyt dociekliwymi wątpliwościami. Podobnie interesujące byłoby wyjaśnienie jak to się stało, że bohater tej książki prawie cały karnawał „Solidarności” lat 80-81 spędził na Zachodzie, podróżując i zarabiając – najczęściej fizycznie – na życie. Nie mam zamiaru iść drogą insynuacji w stylu Olbrychskiego, ale dla mnie ciekawą byłaby odpowiedź na pytanie, dlaczego osoba, która miała tyle odwagi, by sprzeciwiać się reżimowi w latach 70-tych i walczyć o prawdę w życiu publicznym, płacąc zresztą wysoką za to cenę, nagle – gdy tylko jest to możliwe – wyjeżdża na Zachód i nie uczestniczy w tym, o co walczyła: w odrodzeniu społeczeństwa i w ruchu „Solidarności”? To ciekawe pytanie – niestety, w książce nie ma na nie odpowiedzi.
O tym, że nie wszystko jest tak proste, jak się dzisiaj wydaje, świadczy – opisany w wywiadzie – fakt, że w 1998 roku Wildstein prowadził rozmowy z Adamem Michnikiem i Heleną Łuczywo o jego ewentualnej pracy w „Gazecie Wyborczej”. To ciekawy fragment życiorysu bohatera „Niepokornego”, pozwalający na stawianie pytań o genezę podziałów we współczesnej Polsce i ich, owych podziałów, sztuczność i „niedawność”. Chwała Wildsteinowi, że tego – kłopotliwego z dzisiejszego punktu widzenia – faktu nie ukrywał, ale warto, żeby takie fragmenty tej książki zostały przemyślane przez dzisiejszych hunwejbinów obu stron politycznego sporu.
Co mnie jeszcze irytowało w czasie lektury? Kilka nieistotnych rzeczy – sam tytuł, zdjęcie na okładce, opisy bójek, które bohater prowadził w swoim życiu, popisywanie się znajomościami w światku przestępczym itp. Ta stylizacja trochę mnie śmieszyła, a trochę irytowała, ale – widać – tak bohater sam siebie widzi i takim chce być widzianym. Akceptuję ten wybór i odnotowuję jako element zwiększający wiedzę o autorze „Mistrza”. Nie zmienia to jednak faktu, że Wildstein jest postacią ciekawą i frapującą, podobnie jak wywiad z nim.
Bronisława Wildsteina poznałem na początku 2009 roku, kiedy to drugi już uniwersytet odmówił mi prawa do habilitowania się. Wówczas zrobił ze mną wywiad i zaprosił do udziału w swoim telewizyjnym programie. Dzięki temu moja sprawa nie została zamieciona pod dywan i stała się tematem ogólnopolskiej dyskusji. To zaś skłoniło, jak mniemam, Jarosława Kaczyńskiego do zaproponowania mi startu do PE. Dziś jestem niezłym, jak mniemam, europosłem, a mój proces habilitacyjny zmierza do, jak mam nadzieję, szczęśliwego końca (przed dwoma tygodniami otrzymałem kopie czterech recenzji – wszystkie są pozytywne). To, że dziś mogę nazwać się człowiekiem prawie spełnionym, zawdzięczam więc – po części – także Bronkowi (zaszczycił mnie przejściem na „ty”). I choć dziś zapewne myśli o mnie bardziej krytycznie, niż wówczas, gdy się poznawaliśmy (czemu dał wyraz także na stronach „Niepokornego”), to muszę przyznać, że jest dla mnie jedną z najciekawszych i najbardziej fascynujących postaci polskiego życia publicznego. Jego publicystykę oceniam coraz słabiej (podobnie, jak dokonanie pisarskie), jednak nie zmienia to faktu, że Wildstein pozostaje ważnym punktem na mapie intelektualnej i politycznej Polski. Polecam „Niepokornego”. Polecam Wildsteina.