Bez kategorii
Like

Hołota

01/01/2013
655 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Fryderyk Nietzsche dziś jest bardziej aktualny niż kiedykolwiek…

0


Gdy Zaratustra wyrzekł te słowa, spojrzał na lud wokół i zamilkł.

"Oto stoją głusi – rzekł do swego serca – i oto śmieją się: nie rozumieją mnie. Jam nie jest językiem dla tych uszu.

Czyżby należało wprzódy uszy im poniszczyć, aby się nauczyli słuchać oczami? Czyżby oczekiwali, bym brutalne łoskoty czynił jako odpustowe kotły lub kaznodzieje pokutni? Lub może ufają tylko jąkałom?

Wszakże mają coś, z czego się pysznią. Jakże zwie się to, co ich tak dumnymi czyni? Wykształceniem zwą ten skarb duszy swojej; toć ono wyróżnia ich od pasterzy kóz.

A więc dlatego tak chętnie słuchają słowa »wzgarda«. Niechajźe i tak będzie: przemówię i ja do ich dumy.

Będę im mówił o czemś najgodniejszem pogardy, będę im mówił o ostatnim człowieku".

I Zaratustra w te słowa zwrócił się do ludu:

– Czas, by człowiek cel sobie wytknął. Czas, by zasiał ziarno swej najwyższej nadziei.

Jeszcze ziemia dość bogata, lecz przyjdzie czas, gdy się stanie tak biedna i oswojona, że z tego ziarna nadziei żadne wyższe drzewo już nie wyrośnie.

Biada! Zbliża się czas, gdy człowiek niezdolny będzie wyrzucić strzały tęsknoty ponad człowieka, gdy zwiotczeje cięciwa łuku jego!

Powiadam wam, trzeba mieć chaos w sobie, by porodzić gwiazdę tańczącą. Powiadam wam, wiele chaosu jest jeszcze w was.

Biada! Zbliża się czas, gdy człowiek żadnej gwiazdy porodzić nie będzie zdolen; Biada! Zbliża się czas po tysiąckroć wzgardy godnego człowieka, człowieka, co nawet samym sobą już gardzić nie zdoła.

Patrzcie! wskazuję wam ostatniego człowieka.

"Czem jest miłość? Czem jest twórczość? Czem tęsknota? Czem gwiazda?" – tak pyta ostatni człowiek i mruży wzgardliwie oczy.

Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia. Rodzaj jego jest nie do wytępienia, jako pchła ziemna; ostatni człowiek żyje najdłużej.

"Myśmy szczęście wynaleźli" – mówią ostatni ludzie i mrużą niedbale oczy.

Opuścili okolice, gdzie życie twarde było: gdyż ciepła potrzeba. Kocha się jeszcze sąsiada i trze się o niego – gdyż ciepła potrzeba!

Cierpienie i nieufność uchodzą za rzeczy grzeszne; ostatni człowiek baczy troskliwie na siebie. Głupiec chyba tylko potyka się jeszcze o kamienie i o ludzi!

Nieco trucizny kiedy niekiedy: to darzy słodkimi snami. A w końcu – dużo trucizny, aby mile zemrzeć.

Pracuje się jeszcze, gdyż praca jest rozrywką. Dba się jednak o to, by ta rozrywka nie stała się zbyt uciążliwą.

Nikt już nie jest bogatym ani biednym: jedno i drugie jest zbyt uciążliwe. Któż by jeszcze chciał panować? Któż podlegać? To zbyt uciążliwe.

Żadnego pasterza, sama trzoda! Każdy jest równy, każdy chce dziani równego. Kto inaczej czuje, idzie dobrowolnie do domu obłąkanych.

"Dawniej cały świat był obłędny" – mówią najsubtelniejsi i mrużą mądrze oczy.

Jest się mądrym i wie się wszystko, co się zdarzyło, więc w wy-drwiwaniu wszystkiego nie zna się miary. Sprzeczają się jeszcze, lecz godzą się niebawem, gdyż niezgoda psuje żołądek.

Ma się swą przyjemnostkę na dzień i swą przyjemnostkę na czas nocy; lecz zdrowie ceni się nade wszystko.

"Myśmy szczęście wynaleźli" – mówią ostatni ludzie i mrużą oczy.

Tu zakończył Zaratustra swą pierwszą mowę (zwą ją również i "przedmową"), gdyż w tem miejscu przerwał mu krzyk i radość tłumu:

Daj nam, Zaratustro, tego ostatniego człowieka – wołali społem – uczyń z nas ostatnich ludzi, a darujemy ci twego nadczłowieka.

Lud cały radował się i mlaskał językiem. Zaratustrę wszakże smutek ogarnął; rzekł do serca swego:

"Nie rozumieją mnie: nie jestem językiem dla tych uszu.

Za długo w istocie żyłem w górach, zanadto wsłuchiwałem się w szelesty drzew i w poszumy strumieni: i oto mowa ma jest dla nich mową pasterzy kóz.

Dusza ma nieporuszona jest i jasna jako wzgórza o poranku. Oni jednak sądzą, żem jest zimny i żem szyderca w żartach okrutnych.

I teraz oto spozierają wciąż na mnie i śmieją się. A śmiejąc się, nienawidzą mnie jeszcze. Lód jest w ich śmiechu". (…)

 

 

Twierdzę, że „Chytra Baba” jest zwolennikiem etatyzmu, państwa opiekuńczego i socjalizmu. Wskazuje na to wiele, między innymi wyuczone, nachalne czerpanie z „darmochy” wszelkiego rodzaju na tyle, na ile jest to możliwe. Taka osoba pragnie, aby obcy ludzie sponsorowali jej wszelkie dobra, z których korzysta.

W Internecie powszechna jest opinia, że „Chytra Baba” zrobiła coś złego, ale przecież nie dokonała agresji na niczyje mienie. Ja myślę, że ta kobieta po prostu obnażyła swoją niską kondycję duchową.

Słowo "hołota" kojarzy się z ludźmi ubogimi, ale zazwyczaj im prosty człowiek jest bogatszy tym do gorszego rodzaju hołoty należy.

 

 

O Hołocie

 

Życie jest krynicą rozkoszy, lecz gdzie i hołota pija, tam wszystkie studnie są zatrute.

Sprzyjam wszystkiemu, co schludne, ale tych wyszczerzonych pysków ścierpieć nie mogę, nie znoszę pragnienia niechlujnych.

Rzucili spojrzenie w głąb studni: i oto wyziera mi ze studni ich przemierzły chichot.

Świętą wodę zatruli swą lubieżnością, a gdy swe brudne sny rozkoszą nazwali, zatruli nawet i słowa.

Niechętnym staje się i płomień, gdy om swe wilgle serca do ognia znoszą. Nawet duch dymi i swąd dawać poczyna, gdzie się hołota do ognia tłoczy.

Mierźle słodkawym i omiękłym staje się w ich dłoniach każdy owoc; spojrzenie ich czyni każde drzewo owocne uschłem na wierzchołku i wywrotnem od lada wiatru.

A niejeden, co się z życia wycofał, wycofał się tylko od hołoty: nie chciał z nią wspólności przy studni, ognisku i owocach.

A niejeden, co na pustynię poszedł i z drapieżnymi zwierzęty pragnienie cierpiał, nie chciał tylko wraz z niechlujnymi poganiaczami wielbłądów zasiadać u cysterny.

A niejeden, co jako burzyciel przychodził, jako gradobicie pola uprawne nawiedzał, chciał tylko hołocie nogę wetknąć w paszczę i tako gardziel jej zatkać.

Owym kęsem, przy którym namordowałem się najbardziej, nie była wątpliwość, zali życie potrzebuje koniecznie wróżby, śmierci i krzyżów męczeńskich.

Lecz, żem się pytał samego siebie i dusił nieomal swem pytaniem: czyżby? czyżby życie potrzebowało nawet i hołoty?

Sąże konieczne studnie zatrute, ogniska cuchnące, marzenia skalane i czerwie w chlebie życia?

Nie nienawiść moja, lecz mój wstręt żerował głodny na życiu! Och, i ducham sobie obmierził, gdym spostrzegł, że i hołota miewa błyskotliwego ducha!

I do panujących tyłem się odwróciłem, gdym ujrzał, co oni zwą panowaniem swem: szacherkę i targi o władzę – z hołotą!

Wśród ludów obcej mieszkałem mowy z zatulonemi uszy: aby mi język ich szacherki obcym pozostawał oraz ich targi o władzę.

Nos sobie przysłaniając, mijałem niechętny wszelkie wczoraj i dziś; zaprawdę, wszelkie dziś i wczoraj cuchnie piszącą hołotą!

Jako kaleka, głuchy, niemy i ślepy, tak oto przeżywałem długie czasy, abym nie potrzebował żyć pośród hołoty rządzącej, piszącej i używającej.

Mozolnie wspinał się duch mój na stopnie i ostrożnie przy tem; liche jałmużny rozkoszy orzeźwieniem mi były; przy kiju spełzło ślepcowi życie.

I cóż się stało ze mną? Jakżem się ja wyzwolił ze swego wstrętu? Jakżem odmłodził swe oko? Jakżem się ja wzbił na te wyżyny, gdzie żadna hołota u studzien nie zasiada?

Nadarzyłźe mnie wstręt własny skrzydły i źródliska wyczuwającemi siły? Zaprawdę, na najwyższe szczyty wzlecieć musiałem, aby odnaleźć krynicę rozkoszy!

O, znalazłem ja ją, bracia moi! Tu na wyniosłościach najwyższych tryska mi krynica rozkoszy! Jest więc życie, do którego spragniona nie ciśnie się hołota!

Zbyt gwałtownie bijesz ty mi, rozkoszy źródle! I często kielich opróżniasz dlatego tylko, że go ponownie napełnić pragniesz!

I uczyć się jeszcze muszę z większą do ciebie zbliżać się skromnością; zbyt gwałtownie rwie się me serce ku tobie.

To serce moje, na którem lato w słońcu płonie, lato krótkie, gorące i posępne, a tak ogromnie szczęśliwe; jakże me serce latowe twojej pożąda ochłody!

Minął ociągający się smętek mej wiosny! Minęła złośliwość płatków śniegu czerwcowych! Latem stałem się na wskroś i letniem południem!

Latem na wzniesieniach najwyższych i chłodnemi źródły, i błogą ciszą: o, chodźcież, przyjaciele moi, aby się ta cisza jeszcze bardziej błogą stała!

Gdyż to jest nasza wyżyna i nasza ojczyzna: za wysoko i zbyt stromo mieszkamy dla wszystkich niechlujnych oraz dla ich pragnienia.

Czyste oczy wasze, przyjaciele, niechże wejrzą w krynicę mojej rozkoszy! Jakżeby się ona tem zmącić miała! Odeśmieje się ona wam własną swą czystością.

Na drzewie przyszłości zbudujemy swe gniazdo; orły niech samotnikom pokarm w dziobach znoszą!

Zaprawdę, nie jest to strawa, którą by i niechlujni spożywać z nami mogli! Zdawałoby się im, że ogień żrą i pyski popalić sobie gotowi!

Zaprawdę, nie masz tu u nas przytułku dla niechlujnych. Lodową jaskinią zda się nasze szczęście ich ciałom i duchom!

I jako wichry ponad nimi przebywać będziemy, sąsiedzi orłów, sąsiedzi śniegu, sąsiedzi słońca: tako żyją wichry.

I jako wicher wionę ja kiedyś między nich, a własnym duchem odbiorę tchnienie ich duchowi: przyszłość ma tego chce.

Zaprawdę, wichrem jest Zaratustra dla wszelkich nizin; i tą radą radzę wrogom swoim oraz wszystkiemu, co tam pluje i śliną miota:

"Strzeżcie się plucia pod wiatr!"

Tako rzecze Zaratustra.

 

 

Cytowane fragmenty pochodzą z: Fryderyk Nietzsche „Tako rzecze Zaratustra”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2005

0

Paweł z Kuczyna

Anarchokapitalista

110 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758