„Balcerowicz jako główna opozycja wobec rządu PO, Komorowski jako główny mentor sceny politycznej – oto scenariusz generowany przez otoczenie „Gazety Wyborczej”. Nasz Dziennik z 29 marca 2011 r. zamieszcza znakomity artykuł pióra Prof. Mieczysława Ryby, kierownika Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wykładowcy w WSKSiM, członka Kolegium IPN.
Zapraszam do zapoznania się z całością tego artykułu:
„Balcerowicz jako główna opozycja wobec rządu PO, Komorowski jako główny mentor sceny politycznej – oto scenariusz generowany przez otoczenie "Gazety Wyborczej"
Prezydentura orderów i benefisów
Prof. Mieczysław Ryba
Obóz dawnej Unii Wolności w prezydencie Bronisławie Komorowskim widzi niezwykle użyteczne narzędzie do realizacji celów tego środowiska. Widać to wyraźnie zarówno na przykładzie prowadzonej przez ośrodek prezydencki polityki historycznej, jak i działań w obszarze międzynarodowym.
Polityka historyczna, jaką uprawia prezydent Bronisław Komorowski, miała być prowadzona, wedle jego zapowiedzi, ponad podziałami, miała raczej łączyć Polaków, niż konfliktować. Tymczasem już pierwsze odznaczenia Orderem Orła Białego spowodowały, że z kapituły najstarszego polskiego orderu zrezygnowali tak znani ludzie, jak Andrzej Gwiazda, Bogusław Nizieński czy Jan Olszewski. Spór dotyczył wręczenia orderu Adamowi Michnikowi, czołowemu przywódcy ideowemu obozu "Gazety Wyborczej", która od lat lansuje politykę historyczną spod znaku grubej kreski.
Kontra dla IPN
Konsekwencja, z jaką Komorowski stara się wyróżnić środowisko z otoczenia "Wyborczej", jest wielce zadziwiająca. Oprócz nieustannego szafowania orderami prezydent pokazuje się na wszelakich uroczystościach organizowanych dla sztandarowych postaci bliskich obozowi liberalnemu (np. 26 marca uczestniczył w nadaniu Medalu św. Jerzego o. Ludwikowi M. Wiśniewskiemu OP i Jerzemu Jedlickiemu, tego samego dnia był obecny na benefisie ks. Adama Bonieckiego i na obchodach rocznicy "Tygodnika Powszechnego" itp.). Wszystkie te gesty mają niejako "wynagrodzić" lata posuchy, jakie przeżywali przyjaciele Adama Michnika za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego.
Polityka historyczna Komorowskiego skupiona jest na zasypywaniu w pamięci pewnych wątpliwości, które się pojawiły przy okazji badań IPN-owskich co do układów okrągłostołowych. Dla wielu osób książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o Lechu Wałęsie nie tyle świadczyła o przeszłości przywódcy "Solidarności" w latach siedemdziesiątych, gdy był jeszcze nikomu nieznanym robotnikiem, ile wywołała mnóstwo pytań o jego rolę w 1989 roku i później, w czasie prezydentury. Dlaczego Wałęsa mianował właśnie Adama Michnika naczelnym redaktorem "Gazety Wyborczej"? Dlaczego Bronisław Geremek został delegowany do ustalania kwestii politycznych przy Okrągłym Stole; dlaczego później właśnie on został szefem Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego? Dlaczego Wałęsa zaproponował Tadeusza Mazowieckiego na premiera? I tak dalej. Lawina pytań o wsparcie środowiska postkorowskiego (lewicy laickiej) i marginalizację środowisk prawicowych skłoniła wielu do nowej oceny tzw. ugody okrągłostołowej. Badania IPN co do roli Wojciecha Jaruzelskiego w czasie stanu wojennego, demitologizacja tej postaci również pośrednio obnażyły okrągłostołowy mit. Wszystko to zagrażało polityce historycznej prowadzonej przez lata przez Adama Michnika. Upadały różnorakie legendy, przez wymiar sprawiedliwości byli ścigani ludzie dawnego aparatu władzy, w tym tak istotni dla środowiska "Wyborczej" jak Stefan Michnik. Odmitologizowane postaci podniosły larum. Komorowski jako prezydent stał się gwarantem przywrócenia mitologii lat dziewięćdziesiątych.
To właśnie obecny prezydent tuż po katastrofie smoleńskiej swoim podpisem doprowadził do nowelizacji ustawy o IPN, na skutek czego już blisko rok Instytut pozostaje bez normalnie wybranego prezesa. Nowelizacja ustawy, a także różnorakie działania medialne miały zablokować plany Kolegium IPN rozpisania konkursu w celu szybkiego wyboru prezesa. Bubel prawny w postaci noweli ustawy o IPN doprowadził do chaosu, który owocuje dziś uwiądem działalności wydawniczej Instytutu tak w wymiarze druku książek, jak i ich kolportażu. Do tego doszedł atak na pion śledczy IPN, rzekomo za nadmierne wydatki na śledztwo gibraltarskie, i próba zwolnienia dyrektora tego pionu. Wielu twierdzi, że znacznie poważniejszym powodem ataku na pion śledczy było śledztwo przeciwko generałowi Jaruzelskiemu czy przeciwko Stefanowi Michnikowi niż sprawa gibraltarska. Można się spodziewać, że dzisiejszy zastój w działalności IPN spowodowany bałaganem legislacyjnym spowoduje w przyszłym roku wnioski o ograniczenie funduszy na Instytut w imię tezy, że przecież IPN nie wywiązuje się ze swoich ustawowych obowiązków.
Degradowanie IPN wydaje się jednym z ważnych celów polityki historycznej obecnej ekipy władzy, w tym prezydenta Komorowskiego. Z drugiej strony mamy promocję bohaterów typowych dla środowiska "Wyborczej". Można powiedzieć, że Komorowski nie ogranicza się jedynie do odznaczania środowiska dawnej lewicy laickiej, ale nie zdarzyło się, aby dowartościował działaczy opozycyjnych przeciwnych jego poglądom, działaczy prawicowej, antysystemowej opozycji. Niedługo będziemy mogli mówić o stworzeniu czegoś w rodzaju panteonu ludzi uhonorowanych przez nowego prezydenta, dodajmy – będzie to grupa osób bardzo bliska wizji Adama Michnika i jego towarzyszy. Kiedyś zarzucano prof. Januszowi Kurtyce, że "pisze historię na nowo", demitologizując wiele osób i wydarzeń. Dziś to właśnie Bronisław Komorowski pisze na nowo historię, starając się zatrzeć w pamięci wiele ustaleń, które zostały ukazane światu przez historyków IPN.
Reanimacja Unii Wolności
Oprócz polityki historycznej pojawia się w działaniu Bronisława Komorowskiego wiele spraw bieżących. Od kilku lat obóz dawnej Unii Wolności był niejako na marginesie polityki. Oczywiście za pośrednictwem "Wyborczej" czy TVN powiększał swój wpływ na rząd Donalda Tuska, jednakże bezpośrednio w rządzeniu udziału nie brał. Gotowość fizycznego powrotu do władzy środowisko to zadeklarowało, masowo pojawiając się w postaci doradców Bronisława Komorowskiego. Najbardziej symbolicznym wyrazem tego powrotu jest nominowanie Tadeusza Mazowieckiego.
W ten sposób prezydent spłaca dług z kampanii wyborczej, dopieszczając obóz UW, ale z drugiej strony to środowisko Adama Michnika stara się kreować Komorowskiego na męża opatrznościowego polityki polskiej, licząc na polityczne zyski w niedalekiej przyszłości. O ile Donald Tusk pokazywany jest coraz częściej w sytuacjach konfliktowych, o tyle Bronisławowi Komorowskiemu organizowane są benefisy, uroczystości medalowe, pokazywanie się w otoczeniu znanych sportowców itd. Rząd został zaatakowany przez głównego guru ekonomii Leszka Balcerowicza za odebranie środków finansowych OFE, prezydent nie jest wprowadzany do debaty publicznej na żaden ważny temat. Nie pokazuje się go niemal w ogóle w sytuacjach konfliktowych. Oczywiście można sobie wyobrazić, że pod wpływem nacisków zawetuje on ustawę o zmianach w OFE, bardziej jednak prawdopodobne jest, że będzie dalej kreowany na postać łagodną, jednoczącą scenę polityczną. W wypadku wszak pogłębienia się kryzysu gospodarczego w Polsce i upadku gwiazdy Tuska Komorowski ma być tym, który swoją popularnością wyniesie na powrót środowisko UW na szczyty władzy. Balcerowicz jako główna opozycja wobec rządu PO, Komorowski jako główny mentor sceny politycznej – oto scenariusz generowany przez otoczenie "Gazety Wyborczej".
Zapowiedź Komorowskiego, że kandydat zwycięskiej partii wcale nie musi być desygnowany przez głowę państwa na premiera, jest ostrzeżeniem skierowanym zarówno w kierunku Jarosława Kaczyńskiego, jak i Donalda Tuska. Ciągłe dopieszczanie przez prezydenta obozu postkomunistycznego, czego symbolem jest wielokrotne zapraszanie na różne imprezy Wojciecha Jaruzelskiego, jest komunikatem pod adresem Tuska, że Komorowski może postawić zaraz po jesiennych wyborach na Napieralskiego i Balcerowicza.
Posłuszne narzędzie
Różnorakie wpadki Bronisława Komorowskiego nie przeszkadzają włodarzom liberalnych mediów pokazywać go w jak najlepszym świetle. Gdyby takie kompromitujące błędy zdarzyły się politykom prawicy, nie pozostawiono by na nich suchej nitki. Komorowskiego traktuje się wyjątkowo. Do wielkich sukcesów zalicza się jego politykę międzynarodową. Tymczasem poza wpadkami nie pokazał żadnej nowej myśli. Głowa państwa polskiego wprost deklaruje wpisanie Polski w niemiecki projekt budowania sojuszy europejskich, nie zabiegając o większą rolę w przestrzeni europejskiej. Tu również widać mocne związanie się Komorowskiego z wizją charakterystyczną dla środowiska "Wyborczej". Sam prezydent nie zdradza jakichś wielkich umiejętności politycznych, jednakże wydaje się dobrym narzędziem w rękach tych, którzy od 1989 roku starają się animować polską scenę polityczną i polską kulturę.
Wszystko to mówi nam bardzo jasno, że obóz dawnej UW zyskał po wyborach prezydenckich niezwykle użyteczne narzędzie do realizacji celów zdefiniowanych ponad dwadzieścia lat temu. Widać to wyraźnie na przykładzie prowadzonej przez niego polityki historycznej, jak i działań w obszarze międzynarodowym. Wydaje się jednak, że środowisko to nie bierze pod uwagę, że w międzyczasie w Polsce się coś zmieniło, że wyrosło nowe pokolenie ludzi chociażby wychowanych na książkach IPN, których bardzo trudno będzie wyeliminować z przestrzeni życia społecznego. Komorowski zaś w sytuacjach przełomowych może się nie sprawdzić. Już dziś widać, że nie ma nawet połowy tej sprawności w dziedzinie politycznej gry, którą przejawiał niegdyś bliski Adamowi Michnikowi Aleksander Kwaśniewski.
Autor jest kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, wykładowcą w WSKSiM, członkiem Kolegium IPN."
Nasz Dziennik, Wtorek, 29 marca 2011, Nr 73 (4004)