Bez kategorii
Like

Opis Czerwonego Religianctwa

11/12/2012
567 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Książkę – dwa opasłe tomiszcza p/t „Czerwona Msza, czyli uśmiech Stalina” napisał p.Bohdan Urbankowski. Przeczytałem ją – i nie wiem, jak ją zaklasyfikować.
Co prawda: nigdzie nie jest postanowione, że książki muszą być klasyfikowane.

0


Więc z pierwszej strony: autorem tej książki jest poeta. Poeci, jak wiadomo, nie czują się z’obowiązani do wiernego przedstawiania świata – raczej: ukazują nam swoją wizję. Z drugiej strony Autor miał ambicje napisania dzieła naukowego. Stąd masa przypisów i cytatów. Jednak liczba cytowań (in extenso!) dzieł socrealistycznych czyni z tej książki niemal Almanach Socrealizmu. Z trzeciej jednak strony, jest to almanach dość wybiórczy – skoro np.śp.Tadeusz Borowski wymieniony jest cztery razy: dwa razy w wyliczance nazwisk, a dwa razy Autor poświęcił Mu pół zdania. A przecież pisać On umiał!

Z czwartej strony dzieło pełne jest naiwności. Autor jako wiarygodne cytuje kilka razy oczywiste apokryfy. Co prawda zaznacza, że być może są to propagandowe anty-PZPRackie falsyfikaty – ale podaje je w całości, z pełną powagą. Z piątej jednak strony: przecież te falsyfikaty funkcjonowały w świadomości zaangażowanych (nie koniecznie w opozycję!) Polaków.

Autor przy tym zupełnie słusznie dzieli historię okupowanej Polski na okresy: 1939-1945 – okupacja hitlerowska; 1939-1956 – okupacja stalinowska. (Tak: również w latach 1939-40 część Polaków była pod panowaniem Czerwonego Reżymu z Sierpem & Młotem – a nie pod panowaniem Czerwonego Reżymu ze Swastyką.)

Mnie udało się przeżyć PRL nie znając nawet 5% cytowanych przez Autora arcydzieł socrealizmu. Czytałem więc z rozbawieniem taką np. nawiasem wtrąconą zwrotkę śp.Wiktora Woroszylskiego:

(Tak, gdyby w naszych czasach

miał nieśmiertelność uzyskać

izraelski robociarz, Chrystus,

to nie na krzyżu,

lecz jako członek Komunistycznej Partii,

ochotnik z wiązka granatów,

który, ginąc pod pierwszym czołgiem imperialistów,

zatrzyma ich do przybycia rezerw

piersią rozdartą…)"

– tak, to udawało wtedy poezję – jakby się kto pytał. A kto się wtedy pytał, to miał nieprzyjemności. Więc wszyscy wiedzieli, że to poezja – bez pytania.

Ta książka jest też cenna – bo Autor rozwala mity o „heglowskim ukąszeniu”, o „zniewoleniu umysłów” itp. Po prostu: działały wtedy kij i marchewka. Intelektualistom grożono: a to śmiercią, a to zakazem pisania – a dawano: a to pieniądze, a to mieszkanie, a to willę – a na pewno możliwość bycia „inżynierami dusz ludzkich”.

Ciekawe, że Autor nie zajmuje się w ogóle śp.Józefem Mackiewiczem ani śp.Stanisławem Mackiewiczem (ps.”Cat”) wymieniając ich nazwiska tylko przykładowo… Przepraszam: raz nazywa Józefa Mackiewicza modelowym przykładem odmowy na kolaborację; robi to pod sam koniec, i nie ma tego w Indeksie! Przyczyna jest oczywista: obydwaj nie byli żadnymi lewicowcami, więc PZPRia nawet nie próbowała się Nimi zajmować. Józefa Mackiewicza, będącego na emigracji, przemilczano (do spółki z Lewicą dominującą na emigracji…) – a „Cata” po powrocie do kraju szanowano i używano w tym właśnie charakterze: proszę – reakcjonista, a jednak traktuje nas jak normalnych ludzi.

No, ale to już było po 1956 roku.

Autor jest też stronniczy: gdy kogoś uzna za postać pozytywną, to staje się ślepy. Np. śp.Kazimerę Iłłakowiczównę przedstawia jako osobę, która wybrała emigrację wewnętrzną – zapominając, że po wojnie zgłosiła się do kancelarii prezydenta Bolesława Bierutatwierdząc, że przed wojną pracowała dla prezydenta Mościckiego i chciałaby nadal sekretarkować… Na emigrację wewnętrzną poszła tylko dlatego, że komuniści – bardzo grzecznie zresztą – wyjaśnili Jej, że to drobne nieporozumienie…

Zupełnie już zatraca Autor wszelki obiektywizm w częściach książki poświęconych historii najnowszej. Jest to często przezabawne: z p.Jerzego Urbana, cale życie marzącego, by prowokować ludzi – najlepiej obscenami – i robiącemu na tym spore pieniądze – robi… Wielkiego Ideowca pragnącego cynicznie zniszczyć Naród Polski. Zaślepienie Autora jest tak wielkie, że znakomity rysunek sępa szarpiącego Prometeusza za to, za co szarpania można oczekiwać w „NIE”, z „dymkiem”: „Wątrobę, durniu, wątrobę!” – interpretuje następująco: „Rysunek orła, który mógłby się kojarzyć z Prometeuszem, gdyby nie fakt, iż większość czytelników Urbana o mitologii pojęcie ma żadne. Dla nich będzie to po prostu orzeł polski robiący minetę rozkrzyżowanemu Chrystusowi”!!!!

Autor tego rysunku byłby na pewno niebotycznie zdumiony, ale i rozbawiony.

Przy okazji dodam, że czytelnicy „NIE” to na ogół ludzie chodzący do szkół PRLowskich, gdzie rządziła kultura jednak elitarna, mitologia była wykładana i wydawana w milionowych nakładach, a w telewizji królował „Kabaret Starszych Panów”. Sądzę, że 99% z nich poprawnie zrozumiało dowcip. Nie ręczyłbym natomiast za absolwentów szkół III Rzeczypospolitej, w telewizji oglądających p.Jakóba Wojewódzkiego.

I, oczywiście, wbrew supozycji Autora, NIE” czasem atakuje i ośmiesza zarówno państwo Izrael jak i (zwłaszcza!) rabinów. P.Urban pisze otwarcie, że Jego „żydostwo zwisa mu zgniłym kalafiorem”.  NIE”istotnie chyba nigdy nie zamieściło rysunku np. naczelnego rabina w Izraelu z prezerwatywą na nosie – ale to zapewne tylko dlatego, że nikt w Polsce nie wie, jak wygląda Naczelny Rabin Izraela…

Jeśli pominąć te – rzadkie – wtręty współczesne, to książkę tę można czytać jako wierne oddanie ówczesnego świata literatury – rządzonego przez wyznawców Nowej Czerwonej Religii; w dodatku bardzo celnie i słusznie z’interpretowanego.

Chwała Autorowi!  

 

0

Janusz Korwin-Mikke

Blog Janusza Korwin-Mikke

1865 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758