Czy Inkwizycja jeszcze funkcjonuje?
Według Wikipedii: Galileusz (Galileo Galilei, 1564 – 1642) – italski astronom, astrolog, fizyk i filozof, twórca podstaw nowożytnej fizyki, zwolennik heliocentrycznej budowy świata i teorii Mikołaja Kopernika. Ponieważ ówczesny Kościół bronił geocentrycznej teorii, przeto 24 lutego 1616 Święte Oficjum zleciło kwalifikatorom wydanie opinii o dwóch tezach.
„Pierwsza teza: Słońce stanowi centrum świata i jest całkowicie nieruchome pod względem ruchów lokalnych.
Cenzura: Teza ta została jednogłośnie uznana za bezsensowną i absurdalną z punktu widzenia filozoficznego i formalnie heretycką (…).
Druga teza: Ziemia nie stanowi centrum świata, ani nie jest nieruchoma, lecz obraca się zarówno wokół samej siebie, jak i ruchem dobowym.
Cenzura: Jednogłośnie stwierdzono, że teza ta podlega tej samej cenzurze filozoficznej, z punktu zaś widzenia teologii, jest co najmniej błędem w wierze”.
25 lutego 1616 główny inkwizytor wydał oświadczenie: „Jego Świątobliwość nakazał Panu kardynałowi Bellarmino wezwać rzeczonego Galileo do siebie i upomnieć go, aby porzucił rzeczoną opinię; w przypadku odmowy posłuszeństwa, Komisarz ma mu nakazać, w obecności notariusza i świadków, aby powstrzymał się całkowicie od nauczania lub obrony tej opinii i doktryny, a nawet od dyskutowania jej; jeżeli nie zgodzi się on na to, należy go uwięzić”.
Nazajutrz stwierdzono: „Galileo wezwany (…), aby całkowicie wyrzekł się rzeczonej opinii, że Słońce jest środkiem świata i jest nieruchome, i że Ziemia porusza się; ani nadal jej nie wyznawał, nauczał, albo bronił w jakikolwiek sposób, ustnie albo na piśmie; w przeciwnym wypadku postępowanie będzie wszczęte przeciwko niemu przez Urząd Święty; z którym to nakazem rzeczony Galileo zgodził się i przyrzekł mu być posłusznym”.
16 czerwca 1633 roku papież Urban VIII wydał instrukcję dla Kongregacji Urzędu Świętego o następującej treści: „Galileo ma być przesłuchany co do jego intencji, nawet z groźbą tortur, a jeśli ją podtrzyma, ma wyprzeć się podejrzewanej u niego herezji na plenarnym zgromadzeniu Kongregacji Urzędu Świętego, potem ma być skazany na uwięzienie według upodobania Świętej Kongregacji i należy mu rozkazać, aby nie rozprawiał nadal, w jakikolwiek sposób, ani w słowach ani w piśmie, o ruchomości Ziemi i stabilności Słońca, w przeciwnym wypadku narazi się na kary za recydywę. Książka zatytułowana Dialogo di Galileo Galilei Linceo ma być zakazana”.
Uczony w czasie procesu wyrecytował formułę odwołującą i przeklinającą swoje „błędy”, określającą je jako „obrzydliwe” unikając surowszej kary; Inkwizycja nakazała spalić wydrukowany już nakład Dialogu, a samo dzieło zostało przez Kościół wpisane na indeks ksiąg zakazanych.
Papież Jan Paweł II powołał specjalną komisję i Kościół rzymskokatolicki w 1992 (po 359 latach, a w 350. rocznicę śmierci Galileusza) oficjalnie go zrehabilitował).
Galileusz ocalił swoje życie, bo wyparł się swoich przekonań. Po czterech wiekach gdańska Temida (spr. IC692/09) dokonała podobnego szalbierstwa, choć oczywiście na mniejszą skalę, bo i powódka MCh oraz pozwany Naleziński, to znacznie mniej ważne osoby, niż ów astronom. Swoim brakiem profesjonalizmu chwały nie przyniósł także reprezentant pisarki, adw. Kolankiewicz, całość zaś położył sędzia Sądu Okręgowego w Gdańsku – p. Midziak.
Aby nazbyt się nie rozwodzić – nasza Temida w wyroku ogłoszonym 18 grudnia 2009 oraz w uzasadnieniu uznała, że pisarka:
– nie sfałszowała podpisu pozwanego na portalu NaszaKlasa, bo to była „omyłka”,
– nie wypowiadała się obraźliwie i niegrzecznie w stosunku do pozwanego,
– nie zamieszczała niestosownych żarcików tamże,
– nie udzieliła zgody na omawianie jej internetowej twórczości
oraz Temida
– nie rozpatrywała obrzydliwego kłamstwa pisarki, że pozwany miał dodatkowe dwa konta, z których ją postponował.
Natomiast Naleziński do tej pory uważa (pomimo wyroku i nasyłanych sądowych gróźb, w tym kary do 100 tys. zł, jeśli nie wykona wyroku), że pisarka:
– sfałszowała podpis na portalu NK, co jest przestępstwem,
– upubliczniła kłamstwo, że pozwany zarejestrował się na dwóch dodatkowych kontach pod innymi danymi, co jest przestępstwem zniesławienia, a ponieważ owo przestępstwo rozpowszechnia do dzisiaj, zatem popełnia je w sposób wieloletni i ciągły, co powinno być szczególnie dotkliwie osądzone przez Temidę,
– zamieszczała pikantne (w tym seksistowski i antygejowski) żarciki pośród całkiem wulgarnych, choć – jako wykładowczyni i doktorantka – nie powinna w ten sposób tam się produkować, a ponadto powinna walczyć z tego typu menelskimi zachowaniami,
– nie pisała ugrzecznionych komentarzy, bowiem wyzwisko w rodzaju „ohydny donosiciel” trudno do takich zaliczyć, a jest to obelga karalna,
– szydziła z przysięgi studenckiej i jest hipokrytką.
Ponadto kuriozalny jest wymóg uzyskania zgody na krytyczne omawianie czyjejkolwiek twórczości, bowiem nikt takiej zgody chyba do tej pory jeszcze nie wydał. Codziennie media emitują interwencyjne programy krytykujące rozmaite osoby, które żadnej zgody nie wydają, a nawet często wręcz zabraniają dziennikarzom opiniowania ich zachowań.
Wszystkie powyższe zarzuty można znaleźć w internecie i ocenić je według swoich własnych norm językowych, obyczajowych, etycznych.
Pisarce konfabulantce wydawało się, że pisałem jako Kawalec, co jest wierutną bzdurą, adw. Kolankiewicz sfałszował w pozwie wybrane określenia (zamiast słowa „pikantne” wpisał „wulgarne”, dopisał „haniebne” i „obelżywe”), sędzia Midziak przyjął sfałszowany pozew i na jego podstawie wydał kuriozalny wyrok, przy czym nie powiadomił mnie ani o terminie wydania wyroku, ani o jego wydaniu, czym uniemożliwił złożenie apelacji. Pasmo ciągłej komedii w wykonaniu trojga wykształconych Polaków, którzy skompromitowali polski wymiar sprawiedliwości i to już w nowoczesnej UE! A ponieważ spienionej pisarce a kłamczusze mało było sprawy cywilnej, przeto udała się do kolejnego sądu, wytaczając proces karny.
W czasach Galileusza, większość ludzi uważała, że to Ziemia jest środkiem wszechświata, zatem można zrozumieć przekonanie wielu ówczesnych obywateli, w tym naukowców i sędziów, że tenże Ital jednak mylił się. Gdyby dzisiaj ktoś popierał geocentryczną teorię, to raczej sąd w Gdańsku nie podjąłby się jego osądu, natomiast prawdopodobnie zasugerowano by specjalistyczne badania takiego delikwenta. Zatem nie wiadomo, dlaczego tenże sąd, zamiast zająć się przestępstwami pisarki, podjął się prowadzenia procesu w kierunku skazania pozwanego? Bo tenże uważał, że pisarka napisała szereg niestosownych dowcipów? I że sobie pokpiła z przysięgi studenckiej i że jest hipokrytką?
Takie ocenne jest prawo krytyka – jeśli ktoś uważa, że jakikolwiek pisarz napisał coś nagannego i to opublikuje w kulturalny sposób (aby przedyskutować temat), to dlaczego jakikolwiek sędzia uważa, że taki tekst należy skasować z internetu, zaś autora ukarać? Czy to jest współczesny europejski standard? Czy to nie jest współczesna cenzura, która przypomina przygodę Galileusza?
A może sędzia nie ma pojęcia o prowadzeniu tego typu spraw? Może czas skończyć z togowymi nieudacznikami, którzy – znając szereg wyroków wydanych przez Europejski Trybunał Praw Człowieka – brną, niczym władcy, którzy wymusili na Galileuszu porzucenie swoich poglądów? A może nasi sędziowie nie znają wyroków zapadających w Strasburgu i nie czują ich wykładni? To może niech nasza stolica zastanowi się nad propozycją wysłania takich sędziów na kursy dokształcające ufundowane przez Unię?
Gamoniowata Temida na podstawie idiotycznego wyroku wydanego przez Sąd Okręgowy w Gdańsku, szantażuje mnie grzywną do 100 000 zł, jeśli nie wykonam wyroku z 2009 roku, który to wyrok jest niewykonalny i który przypomina szantaż zastosowany kilkaset lat temu wobec Galileusza. Ówczesna sprawa została dawno zbadana, zatem kiedy w końcu Ministerstwo Sprawiedliwości rzetelnie zbada opisaną gdańską kompromitację? Nie mogę przeprosić pisarki za określenia, których nie umieściłem w internecie a mnie je sąd przypisał, nie mogę również przeprosić za moje określenia, które sąd błędnie zinterpretował – czy to pojmą w końcu togowi polscy nieudacznicy?!
Nazwiska osób skompromitowanych i zamieszanych w sprawę Galileusza są znane od setek lat i żadna cenzura nie nakazuje wymazania ich z ksiąg i z internetu; nazwiska osób skompromitowanych i zamieszanych w sprawę Nalezińskiego również powinny być ujawnione i przetrwać wieki.
Ongiś uważano, że niewolnictwo jest normalnym zjawiskiem. Podobnie pańszczyzna była postrzegana jako zwykła sprawa. Nawet w środku Europy, kilkadziesiąt lat temu, miliony inteligentnych i kulturalnych ludzi uważało, że są lepsi od sąsiadów i uważali się za rasę panów, zatem zagonienie podludzi do niewolniczej pracy było dla nich całkowicie normalne i zrozumiałe, i to do tego stopnia, że większość z nich nie protestowała. Wielu z nich uważało nawet, że można bezkarnie pozbawić życia miliony ludzi i że jest to właściwe postępowanie.
Do dzisiaj stosowana jest kara śmierci – jedni uznają ją za właściwą karę, ale inni za całkowicie niedopuszczalną; wielu waha się z oceną i zmienia swoją opinię w zależności od siły argumentów. Jakie poglądy zapanują w 2100 roku, jeśli ludzkość jeszcze będzie istnieć?
Zatem – dlaczego sędzia Midziak uważa, że Naleziński nie ma racji, nazywając żarciki pisarki pikantnymi, seksistowskimi i antygejowskimi? Bo jemu się wydaje, że nie są? A kimże on jest? Pewnie jego opinia na temat kary śmierci ewoluowała przez lata – ongiś był zwolennikiem, a teraz jest przeciwnikiem. Kto ma to ocenić? Jeden przyzna rację sędziemu, inny pozwanemu – to ma się odbyć referendum, w którym obywatele wypowiedzą się co do gatunku i wagi dowcipu zamieszczonego przez pisarkę? I od takiej oceny ma zależeć wyrok i reputacja oraz przyszłość Nalezińskiego, któremu sąd, zwany tu przesadnie wysokim, nabruździł w papierach? To sąd w Gdańsku robi sobie jeszcze większe żarty na progu XXI wieku, niż ongiś italski… Z powodu tego kuriozalnego gdańskiego wyroku, Naleziński będzie uznawany przez lata za osobę notowaną przez wymiar tzw. sprawiedliwości?
A ponieważ sędzia nie powiadomił jednej ze stron o wyroku, to w ten – jakże zaskakujący sposób – uniemożliwił złożenie apelacji, co wiąże się z wieloletnią szarpaniną z całym polskim wymiarem sprawiedliwości. Przecież ten temat powinien wziąć na warsztat jakiś komediowy pisarz – to doskonały motyw dla kolejnego Barei!
Dlaczego sędzia Midziak nie osądził surowo nawiedzonej pisarki, która miała zwidy polegające na uznaniu, że Naleziński pisuje na NK pod innymi danymi osobowymi? Kobiecie się zwidziało, że on pisuje jako Kawalec i od paru lat ona tkwi – oraz jej internetowi przyjaciele – w tym idiotycznym przekonaniu. Wierzą w to, że Kawalec jest Nalezińskim, podobnie jak kiedyś wielu inteligentów równie idiotycznie uważało, że Słońce krąży wokół Ziemi. Dlaczego nie osądził za fałszerstwo podpisu? Ślepy, niekumaty, inteligentny inaczej? I nie powołał żadnego biegłego, który zbadałby sprawę, choć później admin NaszaKlasa deklarował, że przekaże Temidzie wykaz logowań niejakiego Kawalca, którego znakomita gdańska doktorantka uznała za Nalezińskiego.
Dlaczego sędzia Midziak nakazał przeproszenie za słowa, których Naleziński nie napisał oraz za zarzuty, które wprawdzie napisał, lecz są one prawdziwe? Togowiec był nieprzytomny w pracy? Może powinien wziąć chorobowe w okresie świąteczno-noworocznym?
Miejmy nadzieję, że polscy sędziowie nie są takimi waranami, jak italscy, którzy sądzili Galileusza i że znacznie szybciej dojdą prawdy oraz unieważnią kretyński wyrok z końca 2009. Na zmianę wyroku nie będziemy chyba czekać kilkaset lat?!
Co ciekawe, sędzia w sprawie karnej VIII155/10 dodatkowo rozpętanej (po cywilnej IC692/09) przez parę MCh – Kolankiewicz, przekazała biegłej cztery artykuły napisane przez Nalezińskiego. Nie dopatrzono się w nich zniesławienia szlachetnej pisarki, która to pozwalała sobie na działania niegodne swej pozycji społecznej, a kiedy opisano sprawę, to skasowała swoje konto na NK i udała się do sądów obojga rytuałów (cywilnego i karnego), tudzież na komisariat policji, dając podwaliny pod największą togową komedię w branży internetowych pomówień ze swoim udziałem i gdańskich prawników. A przecież dokładnie te same teksty oceniał sędzia Midziak, który jednak, z uwagi na swój geniusz, nie potrzebował wsparcia biegłego i miał całkowicie odmienne zdanie!
Oryginalnie rozumiejąca poczucie swojej i obcej godności osobistej (zapomniała o obu) pisarka, zamiast zostać skazana przez wnikliwy i rzetelny sąd za popełnione przestępstwa, uzyskała wyrok skazujący Nalezińskiego. Na szczęście drugi sąd – Sąd Rejonowy w Gdańsku – stanął na wysokości zadania i dzięki biegłej nie uznał tekstów Nalezińskiego za znieważające pisarkę. Niestety, pisarka uznała wyrok za niesatysfakcjonujący i wniosła apelację, która została uwzględniona i wyrok został unieważniony. Proces miał zostać powtórzony 30 listopada 2012, ale kolejna sędzia dopatrzyła się w pozwie, że teksty napisano w Gdyni, zatem pozbyła się kłopotu, wysyłając akta do sądu sąsiedniego miasta. Szkoda, bo cała wiedza, którą posiadła (a przejrzała dziesiątki stron sprawy), została w ten sposób zaprzepaszczona. Nie wiadomo, co sąd by postanowił, gdyby Naleziński teksty pisał w Bieszczadach podczas urlopu albo podczas wycieczki po Karaibach, bo może proces toczyłby się w całkiem atrakcyjnym i egzotycznym otoczeniu.
Jakim to prawem sędzia Midziak karze Nalezińskiego i każe zmienić opinię na temat pisarki? Jeśli uważam, że jakiś kawał jest seksistowski lub antygejowski, to tak je postrzegam; podobnie italscy sędziowie nakazali zmienić Galileuszowi zdanie na temat obrotu ciał niebieskich. A polscy togowcy żądają przeproszenia pisarki i skasowania tekstów z internetu pod rygorem horrendalnych grzywien. Powariowali?
Wzorując się na procesie Galileusza, stawiam tezy –
Pierwsza teza Nalezińskiego: Pisarka MCh sfałszowała podpis i pomówiła tegoż, że pisywał jako J. Kawalec.
Cenzura Midziaka: Teza ta została jednogłośnie uznana za bezsensowną i absurdalną – fałszerstwo jest omyłką, zaś pomówieniem Temida się… nie zajęła.
Druga teza Nalezińskiego: Pisarka MCh szydziła z przysięgi studenckiej, pisywała pikantne żarciki pośród całkiem wulgarnych, nie zniechęcała użytkowników do zaprzestania obrzydliwej produkcji, zniesławiała pozwanego, wyzywając od ohydnych, jest hipokrytką.
Cenzura Midziaka: Jednogłośnie stwierdzono, że pisarka nie zachowywała się niegodnie i nie jest hipokrytką.
Zatem – kto ma ocenić, czy patafianem jest Naleziński, czy jednak Midziak. A jeśli jeszcze dodać, że adw. Kolankiewicz sfałszował oskarżenie, bowiem pozamieniał niektóre słowa i sędzia Midziak nie zauważył tego matactwa, to należy zapytać – wzorem dawnych astronomów – kto w III RP jest w stanie zbadać tę dziecinnie prostą sprawę. Przecież wystarczy poświęcić nieco czasu, aby ocenić, który z tych panów ma coś z głową. Mataczenie Temidy w tej sprawie, to poważny uszczerbek na szlachetnym polu sprawiedliwości. Zamiast sprawę zbadać w prosty sposób, cwani prawnicy teraz będą lawirować i stosować kruczki prawne, aby nie dojść prawdy, jedynie aby się popisywać prawniczą żonglerką.
Jest także dodatkowy problem – jeśli adw. Kolankiewicz sfałszował pozew, aby wygrać, czyli aby uzyskać wyrok skazujący i otrzymać 20 tys. zł na rzecz pisarki, to w jaki potoczny sposób można określić owe machloje i oczekiwania?
Jeśli ktoś uważa, że Słońce krąży wokół Ziemi lub że Naleziński pisał jako Kawalec, to nadaję sobie prawo, aby takich ludzi uważać za kretynów. A jeśli ktoś uważa, że nie mam prawa opisywać w sposób (co jest oczywiste) subiektywny, ale rzetelny i kulturalny, że pisarka poszydziła sobie z przysięgi i powpisywała żarciki seksistowskie i antygejowskie, to mam prawo uznać, że tacy ludzie nie powinni osądzać obywateli w sprawach o zniesławienie.
Każdy ma prawo walczyć w internecie (i w innych mediach) z głupcami i cwaniakami, tak z pseudoastronomami, jak i z pseudoprawnikami.
W marcu 1616 r. dzieło Kopernika zostało wprowadzone na indeks ksiąg zakazanych. 18 grudnia 2009 artykuły heretyka Nalezińskiego zostały uznane przez Sąd Okręgowy w Gdańsku za przestępcze, zatem – zgodnie z wyrokiem – należałoby je wykasować, niczym ongiś dzieła polskiego i italskiego astronoma. Kto swoim nazwiskiem poświadczy, że istotnie, zgłoszone przez adw. Kolankiewicza moje cztery artykuły powinny być unicestwione? Kto swoim nazwiskiem poświadczy, że pisałem jako J. Kawalec? Kto swoim nazwiskiem uzna, że dowcipy zamieszczone przez p. MCh z pewnością nie są seksistowskie i antygejowskie i że pisarka nie szydziła z przysięgi studenckiej? Kto swoim nazwiskiem zaręczy, że pisarka zachowywała się wyłącznie godnie i uprzejmie na forum NaszaKlasa i że jej wypowiedzi na pewno nie trącały hipokryzją?
Od kiedy nowoczesne sądy demokratycznego państwa zajmują się ocenianiem czyjegokolwiek postrzegania? Przecież już nie mamy średniowiecza! A przy okazji Temida kompromituje się wskazaniem i skazaniem nie tego obywatela, który popełnił przestępstwa – komedia? Nie, to raczej tragifarsa!