Już piąty rok obserwujemy premiera Donalda Tuska. Jego grę w piłkę nożną, wizyty gospodarskie, jazdę tuskobusami, otwieranie „orlików” i fragmentów dróg.
Jednak z biegiem czasu widać, że robi to z widoczną niechęcią i irytacją. Co więcej – w sferze administrowania Polską, oprócz dbania o swój wizerunek, nie robi nic
Pal licho, gdy zaniechania te dotyczą gospodarki. Przedsiębiorczy Polacy radzili sobie za komuny, poradzą sobie i teraz, w czasach premiera, który w 2008 r. publicznie stwierdził, że popiera znane hasło byłego prezydenta USA Billa Clintona „Gospodarka, głupcze”. W 2012 r. bardzo jasno widzimy prawdziwość tego powiedzenia.
Dużo gorzej, jeżeli premier nie wykonuje swoich ustawowych i konstytucyjnych kompetencji w sferze bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego państwa. Tragicznie zaś, gdy kompetencje w tym zakresie, wbrew zapisom praw, przekazuje osobie, która nie może ich realizować. Taka sytuacja ma miejsce w zakresie kontroli i nadzoru premiera nad służbami specjalnymi.
Dlaczego nie było koordynatora
Od początku swojego urzędowania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pod koniec 2007 r. Donald Tusk nie wiedział lub nie chciał wiedzieć, jak zgodnie z przepisami obowiązującego prawa nadzorować, koordynować i kontrolować polskie służby specjalne. Mimo że zgodnie z Konstytucją RP oraz ustawami, w tym o ABW i AW, o CBA, czy SKW i SWW, kompetencje w tym zakresie jednoznaczne przypisane są prezesowi Rady Ministrów lub powołanemu ministrowi-koordynatorowi służb specjalnych.
Kim jest minister-koordynator służb specjalnych? To członek Rady Ministrów, którego zakres działania, wyznaczony na podstawie ustawy o Radzie Ministrów, obejmuje zadania związane z działalnością służb specjalnych. Nie może zatem być koordynatorem służb specjalnych minister członek Rady Ministrów kierujący działem administracji rządowej – np. minister sprawiedliwości, spraw wewnętrznych czy obrony narodowej.
W latach 2005–2007 ministrem-koordynatorem służb specjalnych był śp. Zbigniew Wassermann. Po wygraniu wyborów parlamentarnych przez Platformę Obywatelską i zmianie rządu w 2007 r. ministra takiego nie powołano do dziś. Powszechnie uważa się, że w okresie od 16 listopada 2007 r. do 11 stycznia 2008 r. takim koordynatorem był Paweł Graś – obecny rzecznik rządu. Nie jest to prawda. Był on tylko sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jako pełnomocnik ds. bezpieczeństwa. Z powszechnie dostępnych informacji wynika, że powodem jego ustąpienia z tego stanowiska było właśnie niewyznaczenie mu przez premiera Tuska zakresu zadań koordynatora służb specjalnych. Po objęciu urzędu to Tusk osobiście odpowiadał – i odpowiada – za nadzór i kontrolę polskich służb specjalnych, w szczególności cywilnych.
Z nieznanych powodów – można tylko domniemywać, jakich – Donald Tusk nie znajdował czasu na wykonywanie swoich obowiązków wynikających z ustaw o służbach. Zapewne dlatego, naruszając te ustawy, w styczniu 2008 r. do wykonywania zadań przynależnych tylko premierowi powołał Jacka Cichockiego (bardzo ciekawa i do dzisiaj publicznie niewyjaśniona jest jego rola w sprawie tzw. afery hazardowej i wycieku informacji o tajnych działaniach CBA po przekazaniu ich premierowi Tuskowi), mianując go na sekretarza stanu w KPRM i sekretarza kolegium ds. służb specjalnych. Z informacji medialnych wynika, że Donald Tusk upoważnił Cichockiego do zapoznawania się z informacjami niejawnymi służb oraz do ich zadaniowania i koordynowania. Tymczasem funkcje sekretarza stanu w KPRM i sekretarza kolegium ds. służb specjalnych nie dawały Cichockiemu takich samodzielnych uprawnień.
Taka sytuacja, kiedy to Jacek Cichocki, nie dysponując uprawnieniami koordynatora służb specjalnych, realizował uprawnienia przynależne premierowi rządu, trwała ponad trzy lata. Zdziwienie musi budzić fakt, że szefowie służb zgodzili się na to i wykonywali polecenia tegoż sekretarza stanu oraz przekazywali mu informacje, do których dostępu mógł nie mieć prawa.
Ekstra plenipotencje dla ministra
Szczególnie niebezpieczne są jednak ostatnie decyzje premiera w zakresie nadzoru nad służbami specjalnymi. Dotyczy to zwłaszcza rozporządzenia z 24 listopada 2011 r. w sprawie szczegółowego zakresu działania Jacka Cichockiego – ministra spraw wewnętrznych – w zakresie koordynacji służb specjalnych. Wszystkie dostępne dane wskazują, że rozporządzenie to jest sprzeczne z prawem i z duchem demokratycznego państwa prawa.
Akt ten powierza konkretnej osobie – Jackowi Cichockiemu (co samo w sobie jest kuriozalne) jako ministrowi spraw wewnętrznych – koordynację działania ABW, AW, SKW, SWW i CBA oraz nadzór nad ich działalnością. Zgodnie z tym rozporządzeniem, minister w imieniu premiera i z jego upoważnienia przygotowuje, uzgadnia i wnosi do rozpatrzenia przez Radę Ministrów projekty ustaw i innych aktów prawnych dotyczących służb specjalnych. Minister SW może żądać od szefów służb specjalnych informacji związanych z planowaniem i wykonywaniem powierzonych im zadań. Ma także wyrażać zgodę na współdziałanie naszych służb ze służbami innych państw.
Rozporządzenie na pierwszy rzut oka wydaje się być prawidłowe. Ale zgodnie z art. 29 ustawy o działach administracji rządowej, w zakresie kompetencji ministra spraw wewnętrznych nie leży nadzór nad służbami specjalnymi i nikt, nawet premier, nie może w rozporządzeniu rozszerzać jego zakresu działania poza wspomniany dział. Podpisując zatem takie rozporządzenie, Tusk działał bez podstawy prawnej, sprzecznie m.in. z zapisami art. 33 ustawy o Radzie Ministrów.
Donald Tusk mógłby co prawda przekazać część swoich kompetencji w zakresie nadzoru nad służbami na podstawie art. 5 ustawy o Radzie Ministrów dowolnemu wskazanemu przez siebie ministrowi, w tym szefowi MSW. Nie uczynił tego jednak. A dlaczego? Najprawdopodobniej nie chciał się skompromitować, bo właśnie za takie decyzje chce podobno postawić przed Trybunałem Stanu swojego poprzednika premiera Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro. Zarządzenia Jarosława Kaczyńskiego o koordynacji przez prokuratora generalnego działań służb, w tym specjalnych, w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej były jednak w pełni zgodne z prawem i z tego, co wiadomo, nie zostały do dzisiaj uchylone.
Podwójna odpowiedzialność
Wskazane wyżej fakty mogą rodzić dla obecnego prezesa Rady Ministrów oraz ministra spraw wewnętrznych dwojaką odpowiedzialność. Konstytucyjno-polityczną przed Trybunałem Stanu i karną przez sądem powszechnym za ewentualne przestępstwo z art. 231 § 1 lub 3 k.k.
Wszczęcie i przeprowadzenie postępowania przed Trybunałem Stanu za naruszenie konstytucji i ustaw nie wyklucza równoczesnego prowadzenia postępowania karnego. Warto też przypomnieć, że sprawca przestępstwa niedopełnienia obowiązków czy przekroczenia uprawnień może odpowiadać także za swoje nieumyślne działania, gdy nie zachował ostrożności wymaganej w danych okolicznościach.
Czy zatem premier Tusk i minister Cichocki powinni stanąć za swoje działania lub zaniechania przed Trybunałem Stanu i prokuratorem? Na pewno winny zostać wszczęte postępowania przed Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Wyniki tych postępowań zdecydowałyby ostatecznie, czy i za co ww. osoby maja ponieść odpowiedzialność konstytucyjno-polityczną. Jednocześnie wskazane okoliczności powinny, jak się wydaje, bezzwłocznie doprowadzić do wszczęcia i przeprowadzenia postępowania karnego pod nadzorem prokuratora generalnego.
Tak czy inaczej, ze względu na niezwykle istotne elementy bezpieczeństwa wewnętrznego, jakimi są nadzór, kontrola i koordynacja działalności służb specjalnych, sprawa musi zostać szczegółowo wyjaśniona. Cieszy informacja, że w tym zakresie posłowie opozycyjni, w tym poseł PiS Marek Opioła, mają zamiar złożyć wniosek o postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu.
Autor: Bogdan Święczkowski
"W życiu nie chodzi o to jak mocno możesz uderzyć, ale o to jak mocno możesz dostać i dalej iść do przodu."„I call myself a Peaceful Warrior…because the real battles we fight are on the inside.”„Pan Bóg nie lubi tchórzy!”