– A dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo mocno kocham i wielkie rzeczy wobec niego zamierzam, ponieważ szczególną miłością do mnie pałają jego synowie…
Śluby… i co dalej?
I tak niezauważalnie, urządzając sobie przebieżkę po naszej historii, doszliśmy do sedna sprawy: oto legalnie wybrany, dysponujący pełnią politycznej władzy przywódca państwa polskiego (a takim był przecież król Jan Kazimierz) oraz wysocy rangą przedstawiciele narodu i Kościoła ogłosili Matkę Boską Królową Korony Polskiej. Ten bezprecedensowy akt polityczny nigdy nie został unieważniony, a zatem nawet w świetle prawa nadal obowiązuje! I to, co najważniejsze: nikt z nas, polskich katolików, nie zdjął obowiązku wywiązania się z obietnic złożonych przez naszych przodków.
Aby zrozumieć wagę i dziejowe konsekwencje lwowskich ślubowań, prześledźmy niezwykle barwne i pełne zagadek wydarzenia, które do nich doprowadziły. Ten etap naszej wyprawy rozpocznijmy od roku 1568. Wówczas to w Rzymie odszedł do wieczności polski jezuita Stanisław Kostka19, znany ze szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej. Tuż przed śmiercią wyszeptał, że widzi Najświętszą Dziewicę przychodzącą po jego duszę wraz z orszakiem mieszkańców Nieba. A że działo się to 15 sierpnia, słusznie zostało powszechnie odebrane za potwierdzenie świętości młodego Polaka. Równo 40 lat później włoski współbrat zakonny Kostki i jego przyjaciel – o. Juliusz Mancinelli, modląc się o łaskę nazywania Maryi jakimś nowym tytułem, otrzymał w Neapolu cudowną wizję. Zobaczył okolonego aureolą Stanisława Kostkę klęczącego przed Wniebowziętą trzymającą na ręku Dzieciątko Jezus. Po chwili usłyszał Jej głos: – A dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo mocno kocham i wielkie rzeczy wobec niego zamierzam, ponieważ szczególną miłością do mnie pałają jego synowie…Jakąż inną decyzję niż podróż do Polski mógł wtedy podjąć siedemdziesięcioletni o. Mancinelli? Mimo wielkich trudności dopiął swego i 8 maja 1610 r. dzięki wstawiennictwu ks. Piotra Skargi20 został uroczyście powitany na Wawelu przez króla Zygmunta III Wazę. W tym też dniu odprawił w wawelskiej katedrze uroczystą Mszę świętą. Podczas odmawiania „memento za żywych” ponownie dostąpił łaski cudownej wizji, bliźniaczo podobnej do poprzedniej. Różnica była jedna, ale za to bardzo zasadnicza. Matka Boska powiedziała wprost: Jestem Królową Polski. Po raz trzeci to samo widzenie włoski jezuita miał 15 VIII 1617 w Neapolu. Wówczas usłyszał: Tu jednak, na ziemi, nazywaj mnie zawsze Królową Polski (…). Ujrzysz mnie za rok w chwale Niebios. Tak też się stało. O. Juliusz Mancinelli zmarł w opinii świętości późnym wieczorem 14 VIII 1618 roku21.
Próżno by się zastanawiać, dlaczego niebiańska zachęta do „ziemskiego” nadania Matce Boskiej tytułu Królowej Polski przyszła do nas za pośrednictwem włoskim. Najważniejsze jest to, że okazała się na tyle skuteczna, iż wkrótce zaowocowała przypomnianymi już sobie przez nas ślubami lwowskimi. Powróćmy jednak do logiki następujących po sobie wydarzeń. Oto dla uczczenia dziesiątej rocznicy śmierci o. Mancinelliego (1628 r.) mieszczanie krakowscy ufundowali koronę zdobiącą iglicę Kościoła Mariackiego (ta, którą oglądamy tam dzisiaj, została umieszczona w 10-lecie lwowskich ślubów Jana Kazimierza). Natomiast w Wilnie w 1635 r. wydana została (a po kilkunastu latach wznowiona w Krakowie) niezwykła publikacja kanclerza litewskiego Albrechta Stanisława Radziwiłła pt. Discurs nabożny z kilku słow wziety o Wysławieniu Naświetszey Panny Bogarodzicy Mariey, która szeroko – jak na tamte czasy – rozpowszechniła wiedzę o przeżyciach o. Mancinelliego. Autor książki z racji piastowania wysokich funkcji państwowych miał możliwość osobistego poznania włoskiego jezuity i bezpośredniego wysłuchania jego relacji z objawień: Był zakonnik świątobliwy ktoregom ia znał Societatis IESU w neapolim mieście Włoskim, imieniem Julius Mancinelli ten tak się podnosił w bogomyślnosci, y w dziwnych rozmyślaniach, osobliwie tu naświetszey Pannie, że też często z nią rozmawiał, y cieszył oczy swoie widzeniem iakie na tym placu niedoskonałości być mogło. Raz rozpalony będąc miłością duchowną, i chcąc ią nazwiskiem do serca iey przypadaiącym nazwać, pytał, jakimby tytułem poćcić mogł, otrzymał respons od MARIEY,zow mie Krolową Polską22.
Nic dziwnego, że wieść o nadzwyczajnym życzeniu Matki Boskiej złożonym na ręce o. Mancinelliego lotem błyskawicy obiegła całą Europę i co ważne – spotkała się z zainteresowaniem oraz akceptacją Stolicy Apostolskiej. Najlepszym dowodem na to jest wystosowany na początku 1656 roku list papieża Aleksandra VII do króla Jana Kazimierza. Ojciec Święty miał gotową receptę na panoszącą się po Polsce szwedzko-protestancką chorobę. Radził naszemu monarsze: Maryja was wyratuje, toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej oficjalnie ofiarujcie, Ją Królową ogłoście,przecież sama tego chciała. I tak też się stało: najpierw śluby we Lwowie, potem tryumf pod Warką, dziękczynna Msza święta… A dalej? No właśnie. Krótką okazała się ta nasza wdzięczność Matce Bożej. Złożone obietnice odeszły w niepamięć. Najpierw zaowocowało to stopniowym upadkiem obyczajów, rozluźnieniem moralnym i ochłodzeniem gorliwości religijnej Polaków, a chwilę później utratą tego, co dla każdego narodu jest najcenniejsze: wolności. Tak rozpoczął się nowy, długi etap królowania Najświętszej Maryi Panny wśród zniewolonego ludu. Jej korona pozostała jedynym atrybutem legalnej władzy na terenie wszystkich trzech zaborów! I jeszcze jeden fakt, szczególnie bolesny. Dopiero tuż po ślubach lwowskich, złożonych 1 kwietnia, zaczęto upowszechniać w Polsce tzw. prima aprilis, znany w Europie już od VII w. jako „Dzień Głupców”. Komuś musiało bardzo zależeć na ośmieszeniu tak brzemiennego w skutkach wydarzenia i sprowadzeniu jego znaczenia do poziomu najzwyklejszej błazenady.
Ora pro nobis
A jakie to było Matczyne panowanie podczas nocy zaborów? Z pewnością obfitujące w znaki stałej obecności i orędownictwa naszej Królowej. Przekonajmy się o tym zresztą sami. Zaczęło się od niezwykłego zdarzenia, które miało miejsce we franciszkańskim klasztorze w Osiecznej w przeddzień podpisania aktu II rozbioru Polski. Oto podczas wieczornego odmawiania Litanii Loretańskiej, gdy modlący się doszli do zawołania Królowo Korony Polskiej – módl się za nami23, z wielkim hukiem opadła zasłona cudownego obrazu Bolesnej Madonny. Dla zgromadzonych w kościele zakonników i parafian znak ten był nader czytelny: tuż za upadkiem państwa szło bezkompromisowe prześladowanie Kościoła. Przy euforii mniejszości religijnych zamieszkujących ziemie I Rzeczypospolitej świątynie katolickie przekształcano w prawosławne cerkwie lub protestanckie zbory. Wiele innych zburzono albo przeznaczono do pełnienia innych funkcji (np. miejskich łaźni i magazynów wojskowych). Skonfiskowano dobra kościelne, zamknięto klasztory i zlikwidowano zgromadzenia zakonne (np. tzw. białych marianów, którym nie dane było już nigdy się odrodzić). Zaangażowanie duchownych w sprawy narodowowyzwoleńcze stało się dla zaborców doskonałym pretekstem do ich spacyfikowania. Setki księży i zakonników poległy w kolejnych samobójczych powstaniach, inni trafili do więzień i odległych miejsc zsyłek. Ci, którym udało się przetrwać, szukali możliwości dalszej pracy dla dobra ojczyzny. Jakże często wpadali wówczas w sidła tajnych organizacji polityczno-religijnych kierowanych przez międzynarodowe wolnomularstwo. Niezauważenie nasiąkali w nich nowymi, w gruncie rzeczy antykatolickimi ideami filozoficznymi, automatycznie popadając w ekskomunikę24. Duch narodu zachwiał się, stawiając pod wielkim znakiem zapytania jego powołanie do wielkich czynów.
c.d.n.
—————————————————
19 Beatyfikowany w 1670 r., a kanonizowany w 1726 r.
20 To między innymi z powodu zaangażowania w dzieło ogłoszenia Najświętszej Maryi Panny Królową Korony Polskiej, ks. Piotr Skarga jak dotąd nie trafił na ołtarze. Po jego śmierci rozpuszczono fałszywą pogłoskę, że jakoby został pochowany w letargu i po przebudzeniu w trumnie mógł złorzeczyć Bogu! Według powszechnie dostępnych informacji plotka ta była przyczyną przerwania procesu beatyfikacyjnego ks. Skargi. Nie ma tym jednak krzty prawdy. Proces beatyfikacyjny nigdy nie został rozpoczęty, a i dziś podtrzymywane przekłamanie ma zniechęcać jego ewentualnych promotorów. Podczas II Spotkań Pokolenia Summorum Pontificum, które miały miejsce w czerwcu 2009 r. w Zakroczymiu, Stowarzyszenie Unum Principium poinformowało o podjęciu starań o przywrócenie ks. Piotrowi Skardze właściwego mu miejsca w Kościele i państwie polskim. Stowarzyszenie zwróciło się do Prezydium Sejmu RP o ogłoszenie roku 2012 (400. rocznica śmierci) Rokiem Księdza Piotra Skargi oraz rozpoczęło zbieranie świadectw dowodzących jego kultu wśród polskich katolików. Materiały te zostaną przekazane arcybiskupowi krakowskiemu wraz z prośbą o rozpoczęcie procedury wyniesienia ks. Skargi na ołtarze.
21 Jego proces beatyfikacyjny został przerwany z powodu tajemniczego zaginięcia stosownych dokumentów w drodze między Neapolem a Rzymem!
22 Ksiądz Ksawery Wilczyński, badacz tematu, dotarł do egzemplarza znajdującego się w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu odkrył, że w czasach zaborów ktoś wyrwał kilkadziesiąt stron opisujących sprawy, które są tematem naszego niniejszego zainteresowania.
23 Stolica Apostolska oficjalnie zatwierdziła to zawołanie dla Litanii Loretańskiej dopiero w 1909 r.
24 Potwierdzają to kolejne dokumenty kościelne, począwszy od encykliki Papieża Klemensa XII, wydanej 28 kwietnia 1738 r.