Europosłowie wybierają najlepszy film. Czemu nie cyrk?
25/11/2012
543 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Czy wyobrażacie sobie, żeby polscy posłowie ufundowali sobie nagrodę filmową, obsadzili się w roli jurorów i – za pieniądze podatnika – bawili się w bycie krytykami?
Jakoś dziwnie brzmi, prawda? Ale od czego jest Unia Europejska? Tu nie takie rzeczy odchodzą. Przykład? Nagroda LUX.
Celem nagrody LUX jest "promowanie europejskich filmów i kultury, pobudzenie debaty publicznej dotyczących wartości europejskich". Co roku, 17osobowa Komisja Selekcyjna, składająca się ze znawców europejskiego kina, podaje propozycje i wybiera dziesięć filmów, biorących udział w konkursie. Członków Komisji Selekcyjnej zatwierdzają Koordynatorzy Komisji Kultury i Edukacji (czyli europosłowie). Propozycje filmów mogą być też zgłaszane przez posłów do Parlamentu Europejskiego i znawców kina, nie wchodzących w skład Komisji Selekcyjnej. Spośród dziesięciu tytułów, Komisja wybiera trzech finalistów, którzy walczą o nagrodę LUX. Zwycięzcę wybierają europosłowie w głosowaniu elektronicznym.
Podsumujmy – europosłowie wybierają komisję, która selekcjonuje filmy, ale z najlepszych trzech (wskazanych przez ową komisję) europosłowie wybierają zwycięzcę. Czyli politycy zabawiają się w znawców kina, w jurorów, w koneserów X Muzy i za pieniądze europejskiego podatnika urządzają sobie sympatyczną zabawę. Takie rzeczy tylko w UE. Piszę to w kontekście walki o budżet tej organizacji.
A może by tak eurosposłowie wybierali także najlepszy cyrk w Europie? Nie, jednak nie – bo jeśli chcieliby być uczciwi, to sami sobie musieliby przyznać główną nagrodę! A to pachniałoby już nepotyzmem i korupcją.