„Promień” – anonimowo otrzymałem dziś rano z Krakowa. Czyżby autorem był Brunon K.?
Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.
Zanurzam się aż po uszy
W antysemickiej kalumni
I najserdeczniej uwłaczam
Tuskowi, Europie i Unii.
Faszyzuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Szkaluję prezydenta troszkę,
i Michnikowi bluźnię
Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam faszystowskie
I sączę jad w młode dusze.
Czasem mnie wujcio odwiedza,
stary oenerowiec,
I razem na głos czytamy
jakiś kościelny brukowiec.
Z wujciem, faszystą starym,
idziemy razem w Marszu.
Śpiewamy Pierwszą Brygadę,
Rzucam brukowcem w parchów!
Często mam misje specjalne
Jak nie w Krakowie to w Kielcach
Po drodze zbieram trotyl
żeby wysadzić prezydenta!
Do domu wracam pogodny,
ja, narodowy heros,
W cichym krakowskim mieszkaniu,
Czeka już na mnie ksero.
Odbijam sobie, odbijam
Talmud i Protokoły,
niechaj ludzie zobaczą,
że rządzą nami syjoni….
I nie dbam o to, że ciągle
Mam duże obowiązki
Parlament oczyścić muszę
By trafić na Powązki!
Ale to wszystko betka
Myśl Narodowa mnie zżera:
Niechaj tych wszystkich lewaków
Trafi już jasna cholera!
21 11 2012