Wizyta niemiecka w Moskwie
Po niezbyt poważnych konwentyklach w sprawach unijnego budżetu przyszedł czas na poważne rozmowy, tak mogą skomentować niemieckie media wizytę pani Merkel w Moskwie odprawianej w asyście niemal całego rządu i przedstawicieli wielkiego niemieckiego biznesu.
Uczciwszy wszystkie różnice przypomina to niepoważne rozmowy bolszewickie z przedstawicielami aliantów zachodnich w lecie 1939 roku w zestawieniu z poważnymi rozmowami z Ribbentropem.
W odróżnieniu od unijnego wodolejstwa w Moskwie omawia się krótko i konkretnie na temat wspólnych interesów na terenie Europy. Putin podobnie jak Stalin w 1939 roku może dać do niemieckiej dyspozycji wszelkie swoje zasoby surowcowe w zamian za unowocześnienie i zwiększenie rosyjskiego potencjału przemysłowego.
Możemy być pewni jednego, a mianowicie skoro po upływie dwóch lat do tej wizyty doszło to przynajmniej z niemieckiej strony nie był to czas stracony. Niemcy pojechali do Moskwy wiedząc, czego chcą i mając świadomość swojej pozycji w Europie.
Można też spodziewać się, że oficjalny komunikat a nawet dokumenty nie ukażą wzorem „paktu o nieagresji” z 23 sierpnia 1939 roku – całego obfitego dorobku z tego a także i wielu innych spotkań obu tych stron.
Pani Merkel podobnie jak Hitler po Monachium może zademonstrować w Moskwie zachodnią Europę leżącą u jej stóp z wyjątkiem oczywiście Wk. Brytanii, która odpływa coraz dalej od UE.
Mamy zatem kontynentalną Europę zupełnie jak za Napoleona, z tą różnicą, że Niemcy tym razem zamiast zbrojnej wyprawy na Moskwę wybrali drogę jej przyswojenia. Putin może ulegać złudzeniu, że to on będzie decydował o losach Europy, ale przecież niemieckie zamiary wobec Rosji zostały zapisane w Mein Kampf i nie był to oryginalny pomysł Hitlera, lecz idea najbardziej szacownych niemieckich polityków XIX wieku sięgających do historycznych doświadczeń niemieckiego drang nach osten.
Niemcy współczesne są znacznie lepiej przygotowane do ekspansji wschodniej aniżeli kiedykolwiek w swojej historii. Nawet formalnie nie ciążą na nich więzy unijne, a kryzys wewnątrz UE jest znakomitą okazją do dokonania takich przekształceń w jej strukturze, które będą służyć niemieckim zamiarom bezwzględnego panowania.
Dla krajów europejskich, które chcą bronić resztek swojej niezawisłości, a nawet tożsamości rozmowy moskiewskie powinny być dostatecznym sygnałem alarmowym do podjęcia akcji w kierunku wyzwolenia się z niemieckiej dominacji.
Tylko że podobnie jak za czasów „Solidarności” będą się zapewne oglądać za Polską, która duchowo znajduje się w dużo gorszym położeniu niż wówczas. Mamy jednak nadzieję, że w ślad za marszami niepodległości nastąpi marsz na pałac w celu pozbawienia go namiestnikowskiego tytułu i Polska podejmie się tej tak potrzebnej i nam i całej Europie roli.