Sierzant Jacek Żebryk, zolnierz 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Swidninie znalazl sobie nowe hobby – donoszenie do prokuratury na kazdego, kto osmiela sie okreslac polskich zolnierzy sluzacych w Afganistanie mianem „okupantow”.
W wymierzaniu sprawiedliwosci wspiera go koncern zbrojeniowy Bumar finansujacy koszty postepowan sadowych rozpoczetych z jego inicjatywy. Ofiara donosow Zebryka padly juz trzy osoby w sprawie ktorych zapadly prawomocne wyroki. Kilkadziesiat dalszych postepowan prokuratorskich jest w toku, aktualnie trwa identyfikacja i lokalizacja adresow IP sprawcow.
Ostatnia ofiara donosu Zebryka, niejaki Piotr G. tlumaczyl, ze jako pacyfista z przekonania nie jest w stanie zaakceptowac obecnosci polskich zolnierzy na misjach wojennych poza granicami.
Czy jednak okreslanie polskich najemnikow mianem okupantow bioracych udzial w akcjach zbrojnych US-EU na bezposrednie zlecenie wlasnego rzadu nie jest przypadkiem zgodne ze stanem faktycznym? Posluzmy sie najprostszym z mozliwych kryteriow: kryterium definicyjnym. Sam termin okupacja odnosi sie do sytuacji czasowego zajecia przez armie panstwa prowadzacego wojne calosci lub czesci terytorium innego panstwa i zainstalowanie tam swoich struktur wladzy. Wszystkie czlony tej definicji odnosza sie do sytuacji panujacej obecnie w Afganistanie. Armia panstwa prowadzacego dzialania wojenne (U.S. Army i armie sojusznicze) zajely czasowo terytorium innego panstwa (Afganistan) i zaprowadzily na zajetym terytorium wlasne rzady. Tak wiec nazywanie polskich zolnierzy stacjonujacych w Afganistanie okupantami jest jak najbardziej uzasadnione. Powstaje pytanie czy ofiary trzech pierwszych wyrokow sadowych mialy szanse na uczciwy proces?
Jaki interes moze miec koncern Bumar w zamykaniu ust Internautom i ograniczaniu wolnosci wypowiedzi w sprawie obecnosci polskich wojsk poza granicami? Czy to nie przypadkiem pochodna intratnych kontraktow na dostawe broni dla zolnierzy stacjonujacych w Afganistanie jakie Bumar zawarl z polskim rzadem?
Czy tylko Bumar zyskuje na tej wojnie? Oczywiscie ze nie. Zyskuja takze amerykanskie i europejskie elity polityczne, ktore ten caly bajzel rozpetaly i ktorym zalezy na tym, by wiklac w swoje wojny jak najwiecej podleglych krajow. Co Polska zyskuje na braniu udzialy w tych wojnach? O dozbrojeniu przez US mozemy zapomniec – to historia rownie dluga i bez happyendu jak polskie batalie o zniesienie wiz. Jesli pominiemy kilka sztuk herculesow z lat 70tych, jakie ostatnio dostalismy i kilka ton zlomu, ktore darowano nam wczesniej, to temat "modernizacji polskiej armii" praktycznie sie wyczerpuje. JKM zwykl mawiac, ze armia musi brac udzial w wojnach poza granicami, bo w ten sposob zwieksza swoja wartosc bojowa. Glownym zadaniem polskiego zolnierza jest obrona terytorium Polski. Jak niby ma ulec aprecjacji wartosc defensywna polskich wojsk, skoro akcje w ktorych biora udzial odbywaja sie na pustyni w warunkach, ktore od polskich warunkow terenowych rozni praktycznie wszystko? Same zas dzialania bojowe maja charakter scisle okreslony charakterystyka prowadzonych operacji, ktorych celem jest likwidacja zrodel oporu ze strony talibow.
Jedyne racjonalne uzasadnienie brania udzialu w misjach na ktorych tylko tracimy, to koniecznosci wypelniania zobowiazan sojuszniczych w nadziei, ze NATO zapewni nam w razie zaistnienia potrzeby bezpieczenstwo. Gdybym zaczal w tym momencie odwolywac sie do historii byloby to jedno wielkie cliché, dlatego dam sobie z tym spokoj. Kazdy, kto kocha Polske wie, ze jedynym niezawodnym gwarantem bezpieczenstwa jest wlasna, silna i nowoczesna armia, najlepiej dodatkowo dozbrojona w bron nuklearna.
Last but not least – honor zolnierza polskiego. Byc moze jestem staroswiecki i naiwny, ale zawsze odczuwalem ogromna dume z faktu, ze moj kraj w odroznieniu np. od Rosji czy Niemiec zajmowal sie glownie obrona wlasnego terytorium, a nie zaborem ziem sasiadow. To, ze Polska nigdy nie byla imperialistycznym potworem uznaje za plus i jestem z tego faktu dumny. Dlatego irytuje mnie niesamowicie, ze caly nasz moralny potencjal marnujemy na wojnach za cudze interesy. Tak, cudze! Nawet nie wlasne!
Sierzant Zebryk tlumaczy sie w ten sposob, ze to polski rzad wydaje mu rozkazy, dlatego polskie spoleczenstwo nie ma prawa miec do niego pretensji. Faktycznie tak by bylo, gdyby wyjazd do Afganistanu byl przymusowy. Tymczasem kazdy zolnierz moze odmowic, skladajac tzw. oswiadczenie woli. I przypadkow takich odmow, ktore formalnie nie stanowia odmowy wykonania rozkazu bylo juz calkiem sporo, co by chociaz przypomniec casus dowodcy strzelcow podhalanskich z Rzeszowa gen. Tomasza Baka.
27-latek, od niedawna emigrant, bez partyjnych sympatii i zobowiazan, pisze wylacznie dla siebie i dla Polski