W opublikowanym w połowie tego roku, raporcie Komisji Europejskiej dotyczącym kosztów pożyczania, pojawiła się informacja, że koszt obsługi polskiego długu publicznego w roku 2011, należał do najwyższych w Europie.
1. Wczoraj minister Rostowski, odtrąbił kolejny „sukces” rządu Tuska, a jest nim najniższa od lat rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych, wynosząca „zaledwie” 4,2% w sytuacji kiedy jeszcze rok temu przekraczała ona 6%.
Obecna sytuacja na rynku polskich obligacji, wręcz zmusza do poważnego zastanowienia się nad przyszłością naszego długu publicznego, ponieważ jak wszystko na to wskazuje, mamy w tym przypadku do czynienia z klasyczną bańką spekulacyjną.
Jej pęknięcie może spowodować poważne konsekwencje w postaci znacznej dewaluacji złotego, poważnego wzrostu wartości długu zaciągniętego w walutach innych niż krajowa, a w konsekwencji znaczący wzrost kosztów jego obsługi.
2. Przypomnę tylko, że w opublikowanym w połowie tego roku, raporcie Komisji Europejskiej dotyczącym kosztów pożyczania, pojawiła się informacja, że koszt obsługi polskiego długu publicznego w roku 2011, należał do najwyższych w Europie.
Według danych Komisji Europejskiej jeżeli zestawimy wszystkie zapłacone w 2011 roku przez Polskę odsetki od obligacji, bonów skarbowych i kredytów rządu, samorządu i innych jednostek publicznych, z wielkością naszego długu, to średnie odsetki wyniosły 5,4% i wyższe miała tylko Rumunia 5,7%.
Niższe odsetki płaciły między innymi Węgry 5,3%. Litwa 5,2% ale także kraje mające coraz większe kłopoty ze spłatą swoich długów takie jak Grecja 4,5%, Włochy 4,2%, Portugalia 4,1%, Hiszpania 4,0%, czy Irlandia 3,7%.
A więc oprocentowanie polskiego długu w 2011 roku było na 2 miejscu w Europie tyle tylko, że liderowanie Rumunii w tej dziedzinie ma niższy ciężar gatunkowy ponieważ dług publiczny Rumunii stanowił tylko 33% PKB, a wielkościach bezwzględnych wyniósł około 80 mld euro. Polski dług to ponad 56% PKB, a wielkościach bezwzględnych to około 220 mld euro, a więc blisko 3-krotnie więcej niż w przypadku Rumunii.
Stąd właśnie w tegorocznym polskim budżecie koszty obsługi długu wynoszą blisko 43 mld zł i są najwyższe w historii naszego kraju.
3. Co zmieniło się na korzyść w polskiej gospodarce i naszych finansach publicznych, że w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy rentowność polskich obligacji, zmalała o ponad 2 punkty procentowe.
Zmian na korzyść, oczywiście nie ma żadnych. Wszystkie instytucje zarówno krajowe jak i zagraniczne przewidują spadek tempa wzrostu polskiego PKB z 4% w roku 2011 do około 3% w tym roku i do poniżej 2% w roku 2013 (niektórzy ekonomiści twierdzą nawet, że w 2013 roku PKB w Polsce w ogóle nie wzrośnie, a może się nawet pojawić spadek PKB).
Rośnie także nasz dług publiczny, wprawdzie trochę wolniej niż w latach 2009-2011 ale liczony metoda unijną w roku 2012 przekroczy 900 mld zł, z tego blisko 1/3 będzie wyrażona w walutach innych niż polski złoty, a więc niezwykle wrażliwa na zmienność naszej waluty.
3. Dlaczego więc rentowność polskich obligacji maleje? Niestety istnieje bardzo poważna obawa, że ten spadek ma charakter przejściowy i wynika głównie z tego, że Europejski Bank Centralny, chcąc poprawić płynność sektora bankowego w strefie euro, na wiosnę tego roku w dwóch transzach po 0,5 bln euro każda, zasilił kredytami banki krajów strefy euro przy oprocentowaniu niższym niż 1%.
W ciągu krótkiego czasu w europejskim systemie bankowym znalazło się dodatkowo ponad 1 bln euro, bardzo taniego pieniądza (dodatkowo jeszcze EBC kupował na wtórnym rynku niepełnowartościowe obligacje takich krajów jak Hiszpania i Włochy i wydał na to przynajmniej 300 mld euro) i ten pieniądz szuka szybkiego zarobku.
Amerykańska Rezerwa Federalna przeprowadziła także w ciągu ostatnich lat dwa tzw. poluzowania ilościowe w wyniku czego na rynku znalazło się dodatkowo 2 biliony USD.
Ponadto EBC i Amerykańska Rezerwa Federalna prowadzą od paru lat politykę bardzo niskich stóp procentowych ( EBC poniżej 1%, Amerykańska Rezerwa w okolicach 0%), stąd pożyczanie tam i inwestowanie u nas jest niezwykle efektywne.
Stąd właśnie atrakcyjność papierów dłużnych krajów Europy Środkowo – Wschodniej, gdzie stopy banków centralnych są wyraźnie wyższe od tych w EBC, a w konsekwencji pożyczanie pieniędzy podmiotom z tych krajów jest bardziej opłacalne niż na Zachodzie Europy. Ba papiery skarbowe niektórych krajów UE np. Niemiec mają rentowności ujemne co oznacza, że inwestor jest gotów ponieść stratę aby tylko bezpiecznie przechować swój kapitał.
Ma więc rację Janusz Szewczak główny ekonomista SKOK alarmując, że mamy do czynienia z klasycznym carry trade – tanim pożyczaniem na w Europie Zachodniej by inwestować w papiery o znacznie wyższej rentowności w Europie Wschodniej ale przede wszystkim w Polsce ze względu na olbrzymie potrzeby pożyczkowe wynoszące około 180 mld zł rocznie i dużą płynność naszego długu.
Rośnie więc spekulacyjna bańka na polskich obligacjach i mimo tego, że teraz pożyczamy wyraźnie taniej, to jej pęknięcie, będzie nas naprawdę dużo kosztowało.