Kubiakowi, który było kolegą z pracy taty Łukaszka, przytrafiła się wyjątkowo niefortunna przygoda. Ktoś przejechał mu samochodem po stopie.
Stopę włożono mu w gips i w związku z tym poprosił tatę Łukaszka, aby ten podwiózł go na policję celem złożenia zeznań.
– Czy to coś da… – mruczał tata Łukaszka kiedy wiózł Kubiaka na policję.
– Myślę, że da – rzekł pogodnie Kubiak. – Rozpoznałem sprawcę!
– I kto to był?
– Sen senatora!
– Którego senatora? – spytał tata Łukaszka.
– A to robi różnicę? – zdumiał się Kubiak. – Samochód miał zawalony narkotykami, więc…
– Którego senatora? – powtórzył tata Łukaszka.
– Z partii rządzącej…
Tata Łukaszka chciał powiedzieć coś sceptycznego, ale akurat podjechali pod komendę. Pomógł Kubiakowi wysiąść. Kwadrans później siedzieli w pokoju oficera śledczego.
– No tak, no tak… – oficer spisywał zeznanie Kubiaka. – Cóż, proszę sobie nie robić zbyt dużych nadziei…
– Jak to?! – oburzył się Kubiak. – Przecież jeśli ktoś jedzie na narkotykach…
– Nie wiemy, czy są to narkotyki – poinformował go oficer.
– Ale ci policjanci na miejscu sprawdzili to testerem…
– Proszę pana, nasze najnowsze i najlepsze na świecie testery identyfikują każdy biały proszek… ale jako biały proszek. To może być narkotyk, ale może też być cukier puder, proszek do prania, proszek do pieczenia, sproszkowany gips, a nawet lekarstwa! Do uzyskania absolutnej pewności trzeba by pobrać próbki i zbadać je w laboratorium!
– No to je pobierzcie – rozzłościł się Kubiak.
– Proszę nie krzyczeć na mundur! Już je pobraliśmy.
– To kiedy będą wyniki?
– Hm… – zamyślił się oficer. – Jesteśmy w znaku skorpiona… Wkrótce pełnia Księżyca… Ene due… Tak gdzieś za sześć miesięcy.
– Tak długo?! – wyraził swoje rozczarowanie Kubiak. – Może panowie badają je w NFZ i prywatnie byłoby szybciej?
– Gdzie są te próbki? – zadał pytanie tata Łukaszka.
– No… Te sześć miesięcy to tak orientacyjnie podałem… – bąknął oficer. – Najpierw musimy je dostać…
– Gdzie są te próbki? – teraz z kolei zadał to pytanie Kubiak.
– No… – oficer poluzował palcem kołnierz munduru. – Tam, gdzie je pobraliśmy… W garażu syna senatora…
– Co???!!!
– Ale proszę się nie denerwować, prokurator osobiście ręczył, że nic im się nie stanie!!! – oficer chwycił nerwowo za słuchawkę telefonu stojącego na biurku. – Panie prokuratorze… Tak, to ja. Może pan do mnie zajrzeć? Tak, to bardzo pilne. Tak, jest ten facet. Dziękuję.
Po minucie do pokoju wszedł prokurator.
– Ja słyszałem, że te próbki… – zaczął Kubiak, ale prokurator uciszył go skinieniem dłoni i zasiadł koło biurka oficera.
– Czytałem pana zeznanie wstępne i ostrzegam, że za składanie fałszywych zeznań grożą sankcje – odezwał się bez przywitania prokurator.
– Jakie fałszywe?! – oburzył się Kubiak.
– Dajcie model – westchnął prokurator i oficer wyjął z szuflady model samochodu. – Zeznał pan, że przejechał pana samochód, tak?
– No tak!
– Cały samochód pana przejechał? – spytał z ironią prokurator. – Nie ma poza tym czegoś takiego jak "samochód".
– To czym ja przyjechałem? – nie wytrzymał tata Łukaszka.
– Proszę panów, co to jest? – i prokurator wziąwszy do ręki modela auta wskazał przednią szybę.
– Samochód – odpowiedzieli zgodnie tata Łukaszka i Kubiak.
– Źle – westchnął prokurator i zdemontował szybę z modelu. Podniósł ją w górę i zapytał:
– Co to jest?
– Szyba.
– A teraz? – prokurator włożył szybę na miejsce i pokazał ją palcem.
– Samochód – odparł Kubiak.
– Szyba – odparł tata Łukaszka, który zaczął już rozumieć.
– Bardzo dobrze – prokurator kiwnął głową tacie Łukaszka i pokazał karoserię. – Uczymy się dalej. To, co to jest?
– Blacha.
– A to? – prokurator pokazał oponę.
– Guma.
– To dlaczego zeznał pan, ze przejechał pana samochód? – rozłożył ręce prokurator. – Przecież przejechała pana guma.
Tata Łukaszka i oficer wydali dziwne dźwięki i zasłonili dyskretnie twarze.
– No, niechże więc pan się namyśli i zapraszamy ponownie za jakiś czas… – zakończył prokurator.
– A czemu nie dziś? – chciał wiedzieć oficer.
– Bo dziś musimy zaraz jechać. Mamy nową, niezwykle pilną sprawę. Samobójstwo!
Powiało grozą i osmozą.
– proszę sobie wyobrazić, że w nocy pewien obywatel postanowił pojechać sobie do lasu nad rzekę, postrzelać – kontynuował prokurator. – I proszę sobie wyobrazić jego zdumienie, gdy po oddaniu strzału w kierunku drzewa ujrzał, że zza krzaków wyłonił się jakiś facet i rzucił się na kulę! Przyjął ją na własne ciało! O, tu – prokurator pokazał potylicę. – Z drugim strzałem tak samo! Gdzie ten nasz obywatel by nie strzelił, to tamten zabiegał drogę pociskom! I tak osiem razy!!
– Hm… – zastanowił się tata Łukaszka. – Z czego pan wnioskuje, że to samobójstwo?
– No właśnie! – poparł go oficer. – Przecież dziś nie sobota!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!