bije kopytem koń Historii,by usłyszała go Warszawa !
„Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce,
miłując tylko Polskę i nienawidząc tych,
co służą obcym.”
Józef Piłsudski
Przemówienie na zjeździe legionistów
w Kaliszu ( 7 sierpnia 1927r,)
I
mundur wytarty…pas sczerniały
klamry w półmroku świecą złotem
myśli uparte…ćmy natrętne
wracają w ogień wciąż z powrotem
a w Nim się pali wielki ogień
czynu co spocząć Mu nie daje
żarna historii mruczą głucho
nad zniewolonym zdradą krajem
wśród smukłych kolumn Belwederu
stoi w półmroku postać szara
tak jak by chciała czas zatrzymać
wbijając oczy w twarz zegara
widać mocuje się śmiertelnie
z rękami które ogień pali
bo waży los Rzeczpospolitej
na rękojeści chłodnej stali
pozostał tylko głuchy bunt
gorzka świadomość czarnej ściany
z której się sączy ciemna krew
żołnierskiej nie zgojonej rany…
pod Ostrą Bramą płacz historii
nierówny trzepot serca Matki
gdy w koleinach grzęzną dni
ciągnąc po niebie bure statki
chmur co gromadzą się na czole
tego co dzwoni kajdanami
w pustym kościele naszej wiary
gdy cisza żali się za nami
Ojczyzna jak skrwawiony zagon
niczym gnijąca w ciele rana
nad którą krążą czarne orły
bo znów Ojczyzna nam sprzedana
już dość zabawy w demokrację
w złodziejski taniec w świetle prawa
bije kopytem koń historii
by usłyszała go Warszawa !
II
a cień Pana potrzebny długi i wyraźny
Panie Marszałku ! ponad polskim krajem
coraz trudniej o miłość do naszej swobody
za dużo nieprawości zdrada dziś rozdaje
głupoty coraz więcej paskudztwa i zdrady
po długiej demoralizacji wojny i niewoli
mamy dzisiaj totalitarną miłość do mamony
Ojczyzna już nikogo jak Ciebie nie boli
zorzy nikt nie dostrzega rano ni wieczorem
brak odwagi myśli o naszej wolności
nie ma nad nami bata surowych przykazań
szuje dziś wyznaczają granice prawości
brud i bezczelność łajdackiej przewagi
rozmnożyły się licznie w imię demokracji
w rodzinnym błotku czekając na moment
szukają argumentów dla zdradzieckich racji
Panie Marszałku ! patrzymy na zorze
co rankiem i wieczorem mamią nas złudami
prawda świateł i cieni co wstają i gasną
zza dni co się kiedyś paliły wielkimi datami
gdy na wschodzie daleko nasi Pradziadowie
nieśli sztandar nadziei haftowany krwią
szli za Napoleonem przez Litwę na Moskwę
rozpaczliwie ufając ojczyźnianym snom
czas pisał gorzkie daty narodowych powstań
1830…i 63…
gdy czarny ptak dwugłowy krwawymi szponami
szarpał nasza Ojczyznę przez rozpacz i łzy…
nie łatwy los Legionów zwycięstwo Golgoty
kolejnej wiary w krwawy gorzki sens powstania
gdy z pochodnią wolności z Krakowa do Kielc
odwalaliście znad grobu kamień zmartwychwstania !
Panie Marszałku ! ciągle się szarpiemy
wciąż nie ma w nas odwagi myśli oraz pracy
ciągle w nas ta choroba złamanego karku
brak dumy i honoru i zamysł łajdaczy !
ludzie bez wczoraj i ludzie bez jutra
gdy wstyd trzeba przykryć kłamstwem upodlenia
jak dawniej rozłajdaczone pyski hardo noszą
bo nie szlachetny metal dzwoni na miejscu sumienia
jak dawniej agentury grają polską kartą
kliki i kliczki zżerają nas jak brudna rdza
jedynie Matko-Polska ! w osikach i brzozach
roztrzęsiona na grobach w rozpaczy i łzach
wychodzą cicho z mroku milczącą procesją
wieją chmur chorągwiami przez świat zapomniany
i nic nie mówią dzisiaj tylko gniewnie milczą
za nimi brzóz anioły…Syberie…i rany…
w kurzu codzienności drogami do nieba
do Ciebie Panie ! wśród niebieskich zboczy
idą poranieni wśród bólu i płaczu
z wiatrem losu co wieje nieprzerwanie w oczy
oto kolejna stacja…łańcuchy i kule…
powrozy…ciasne kraty…skrwawione kamienie
korony uplecione z kolczastego drutu
i dymem po niebie pisane nieludzkie milczenie
kajdany już nie dzwonią zżarte rdzą i łzami
nasze serca jak tablice wygładzone czasem
gdzie zamiast złotych liter wykutych przeszłością
pamięć zarasta trawą…milczeniem…i lasem….
ten węzeł zawiązany przez chciwość i zdradę
Ojczyzna zapomniana Matka naszej doli
Ona do nas powróci śmiertelną tęsknotą
jak cierń co nieprzerwanie przy oddechu boli….
możemy się okłamywać że nic się nie stało
że to czas…że to proces…że takie są prawa
Ona się jednak o nas upomni po latach
naszych dzieciach i wnukach kamieniach i sprawach…
III
Panie Marszałku ! idą listopady
lata szeleszczą jak liście jesienią
kiedyś ze wschodu teraz z zachodu
wiatr przelatuje ponad naszą ziemią
i drzewa potargane szumią w naszym sadzie
gdy wiatr się zmienia i łamie konary
łzą podlewane i serdecznym potem
te drzewa rosną w ziemi naszej trudnej wiary
Panie Marszałku ! wiatr wolności wieje
bywa że się odwraca garścią piachu miecie
los wtedy groźnie rozwłóczonym dymem
pisze najczarniejsze historie na świecie…
szuje przebrane w narodowe stroje
idą przez historię zamaszystym krokiem
sądzą naiwnie że Naród zapomniał
kto Mu grób coraz nowy ze zdrajcami kopie…
i my wśród tych zawieruch wspominamy Ciebie !
Twą miłość do Ojczyzny co groby przecieka
Panie Marszałku ! wiara czyni przecież cuda
w sercu każdego wolnego od zdrady człowieka !
IV
co raz mi trudniej kołysać dzwon trwogi
w kościele naszej wiary gdzie pustka i chłód
gdzie w stallach siedzą cienie naszych Ojców
gdzie Naród zaślepiony wciąż czeka na cud
wiem że mi nie wolno spocząć ani chwili
choć zmęczone ręce zdarte aż do krwi
choć szorstki powróz parzy dzisiaj niczym ogień
choć coraz krótsze przecież darowane dni…
tyle razy sprzedaliśmy to co było święte
tyle razy zdeptaliśmy naszych Ojców groby
że ta zdrada co zagląda nam dziś w oczy
to objawy tej straszliwej i podłej choroby…
chochoł naszej wolności w dzikie pędy wzrasta
zostawiony sam sobie Polską nie zakwita
a bauer ostrzy topór by zrobić porządek
jednym gestem gdy okazja ku temu zaświta….
i po wiośnie pozostanie tylko marny kikut
porzucony lotny popiół który wiatr rozwieje
i w ogrodzie tylko wrona pazurem zapisze
nasze dawno zapomniane bohaterskie dzieje…
V
najważniejsza jest Polska…trzeba nam tej wiary
wirus zdrady podstępnie krąży w naszej krwi
los nas ciężko doświadcza krzyżami Ojczyzny
Matka Polska od lęku nieustannie drży…
a my wśród nowych mogił krzyży oraz zniczy
wypaleni od wewnątrz bez wiary i ducha
i wielu nie dostrzega podstępu i zmowy
i rozbioru Ojczyzny kłamstwa i łańcucha
drugi Katyń jak drzazga z pręgą zakażenia
podchodzi nam do serca i rytm życia targa
opuchlizna pamięci uwiera w modlitwie
gdy Judasz i Piłat szeleszczą gorzko na mych wargach
szarpiemy się o Krzyże Wszechmogący Boże !
w Ojczyźnie która wzrosła z popiołu i krwi
przebacz nam to szaleństwo…tę wspólną głupotę
z której wróg oraz szatan dzisiaj głośno drwi
na Krakowskim przedmieściu Dziedziniec Piłata
Ojczyzna jak Chrystus w cierniach i opluta
gdzie nasze męstwo ? gdzie nasza godność ?
gdy szydzi z naszej wiary głośny wrzask koguta !
i oto znów ze Wschodu przenikliwym chłodem
wieje przez Wołyń Katyń oraz Kresy
dzwoni mamona sypią się srebrniki
Wschód i Zachód ubijają polskie interesy !
a w nas listopad z płaczem pośród dat i mogił
Panie Marszałku ! jak sprawić znowu polski cud
i jak Ojczyznę…Polskę…. pokochać od nowa
gdy w sercach i na rękach mamy grzech i brud…
NIEZALEZNY ZAKLAD POETYCKI. Kubalonka. Naród,który sie oburza,ma prawo do nadziei, ale biada temu,który gnije w milczeniu. Cyprian Kamil Norwid