Jeden jest układany przez lewicę i dla jej potrzeb, drugi – przez sympatyków prawej strony. Jeden ukazuje mądrość i cechy przywódcze działacza, drugi – jego obrzydliwe wady i najczęściej związki ze służbami PRL. Mam wrażenie, że nasza prawica jest bardziej pomysłowa w tym zakresie od zwolenników Millera czy Tuska. Skala 'środków wyrazu’ jest znacznie bogatsza, a swoiste prześwietlenie nie ogranicza się do obozu przeciwnego.
W tym zmaganiu propagandowym wszystkie atuty są jednak po lewej stronie oraz rządzącej PO. Ci ludzie mają władzę oraz dyspozycyjne stacje telewizyjne, które narzucają główny ton narracji. Ta opowieść jest nadzwyczaj prosta. Politycy PiS (oni są groźni, bo zorganizowani i zbyt silni) są nieudacznikami, żyjącymi w świecie XIX – wiecznych idei, nierozumiejącymi współczesnych realiów i trendów. Ich przywódca jest niskiego wzrostu, sepleni i rości sobie ciągłe pretensje do władzy.
Przypomnijmy, jak totalnie działał 'przemysł pogardy’ w stosunku do śp. Lecha Kaczyńskiego. Człowiek wykształcony, mądry, wybrany jednoznacznie przez Naród na prezydenta RP, stawał się nagle bękartem i uzurpatorem w wypowiedziach Wałęsy czy Tuska. Miał być pijakiem – nad tym usilnie pracował Palikot, który również po tragicznej śmierci głowy państwa domagał się badań na obecność alkoholu we krwi zmarłego prezydenta. Nie wykazano śladów po napojach wyskokowych. Koncepcja całkowitego zniesławienia i degradacji Lecha Kaczyńskiego – w sytuacji pochówku na Wawelu – została odłożona na inną okazję. Wypadło na gen. Andrzeja Błasika.
Gdy Kwaśniewski faktycznie zataczał się nad grobami oficerów polskich w Charkowie, to nie poniósł żadnych konsekwencji wizerunkowych. Także Boni nie stracił wiele, gdy zmuszony był przyznać się do współpracy z SB. Takich przykładów możemy podać dziesiątki i setki, a one ciągle mało znaczą przy niebywałej aferze smoleńskiej. Społeczeństwo polskie w swej większości wybaczyło Tuskowi i jego ministrom ewidentne zaniedbania w przygotowaniu wizyty prezydenckiej 10 kwietnia 2010r. w Katyniu i okazało się całkowicie ślepe i głuche na kłamstwa i manipulacje tworzone przez rząd oraz media.
Nasze poszukiwania i logiczne wywody niewiele pomagają. Musimy czekać i w tym czasie możemy – niestety – skutecznie unicestwić się sami. Ilość treści krytycznych i często złośliwych, a zarazem nieprawdziwych, przekazywanych w Sieci w obrębie prawej strony politycznej, może nieraz porażać. Posądzenia o agenturalność polityków prawej strony są na porządku dziennym. Kto tworzy nowe życioysy i fakty? – możemy się domyślać. Kto powiela? – Ano różne osoby: blogerzy, komentujący, dziennikarze.
Trudno mi często orzec, ile jest prawdy w tych rewelacjach. Opiszę swe wątpliwości w następnej notce, zatytułowanej wstępnie "Dwa życiorysy prof. Józefa Szaniawskiego".