Do każdego rzekomo „zbawczego” programu trzeba przyłożyć triadę: BÓG – WŁASNOŚĆ – OJCZYZNA , taki wzorzec z Sevres.
BÓG – WŁASNOŚĆ – OJCZYZNA – a wszystko co ponad to – to głodne kawałki.
Im bliżej jest czegoś, o czym nie wiemy, a co jednak przewidujemy, pojawiają się liczne zbawcze programy, nawołujące do. Z para królem włącznie. Nie będę wyliczać – wszyscy tutaj jesteśmy raczej zorientowani a także czytamy Nowy Ekran. Po którym owe programy hasają obficie.
Po 23 latach od Okrągłego Stołu większość z nas, szczerze przecież zatroskanych o Ojczyznę, doszła do słusznego wniosku, że scena polityczna jest właśnie tylko sceną, aktorzy grają ustalone role, czasami każą nam klaskać i nazywa się to wyborami, lecz to i tak nie ma najmniejszego znaczenia dla przebiegu akcji. Gdy coś w życiu oficjalnym idzie nie tak – inspicjent wyciąga rozporządzenia rządowe i koniec dyskusji.
Są jednak momenty, gdy akcję trzeba nieco podkręcić, by publiczność nie opuściła teatru. Bo przecież aktorzy żyją wyłącznie ze sprzedanych biletów; bez publiczności byliby nikim.
Nie mamy naturalnie najmniejszego wpływu na inspicjenta i aktorów, a także na akcję. Ale… nie musimy kupować każdego programu tego teatru. Możemy nie przyjść na przedstawienie, gdy program będzie do kitu – po prostu.
A do kitu są wszystkie programy, również i te obficie hasające po portalach, w tym i Nowym Ekranie.
Jak rozpoznać program, który jest do kitu? To proste. Należy przyłożyć do niego wzorzec, taki metr z Sevres, zawierający się w trzech słowach: BÓG – WŁASNOŚĆ – OJCZYZNA.
Wówczas żadne, najbardziej zbawcze, barokowe, republikańskie i srańskie programy nie ostaną się, jako podstawa do ewentualnego budowania naszego państwa i urządzania go w cywilizowany sposób – polski, łaciński, a nie po turańsku, bizantyjsku czy żydowsku.
Te trzy elementy: BÓG – WŁASNOŚĆ – OJCZYZNA są elementami koniecznymi i dostatecznymi do rozpoznania jakiegokolwiek programu. Ponieważ aktor to człowiek do wynajęcia, takoż zawsze na scenie politycznej będą tacy właśnie aktorzy – nie łudźmy się, że „ktoś zbawi Polskę”, jak ostatnio głosi hit internetu. Nam pozostaje w zasadzie tylko selekcja programów.
BÓG – uzasadniać nie trzeba, bowiem w prawdziwej POLSKIEJ Polsce – bez Boga ani do proga. Bez Dekalogu po prostu nie można układać ani życia rodzinnego, ani życia społecznego, narodowego, o gospodarczym nie wspominając. Nie można nawet… prowadzić koniecznych niekiedy wojen, bowiem druga strona kieruje się innymi regułami. [Jakimi? Jedną z nich jest Katyń i wszystkie inne Katynie. Także wyżynanie polskiej inteligencji i ziemian przez Niemców w 1939 roku.]
WŁASNOŚĆ – człowiek bez oparcia o swoją własność jest figurą do wynajęcia, cymbałem brzmiącym, liściem na wietrze, oczekującym wyłącznie łaski pańskiej i ochłapu z pańskiego stołu. Da pociągnąć się, nie mając niczego do stracenia, na wszelkie barykady, zawsze oznakowane fałszywą flagą. Składa daninę krwi, którą konsumują bolki. Człowiek posiadający własność działa rozważnie, a przede wszystkim – ma możliwość działania. Może założyć sklep, portal, rozgłośnie radiową, studio telewizyjne, szkołę, uczelnię, gazetę. Nawet bank.
Skracając obserwowany okres czasu do lat powojennych, a więc od 1944 roku do dzisiaj – z całą pewnością można stwierdzić, że systematycznie i skutecznie wyzuwa się Polaków z własności. Czy to siłą, jak tuż po 1944 roku, czy łajdackim „prawodawstwem”, czy działaniem ekonomicznym. Rosnące, absurdalne! /od deszczówki, od garbów i od braku garbów/ podatki i opłaty nie są niczym innym w istocie, jak wyzuwaniem z własności. Kto tego nie rozumie – jest idiotą lub przestępcą i nie powinien zabierać głosu publicznie na temat „ratowania Ojczyzny”.
Własność nie stoi w opozycji do honoru. Bóg – Honor – Ojczyzna to triada rycerska. Rycerz, jak wiemy, miał za co walczyć, wyposażenie wojenne rycerza kosztowało majątek /dobry dekstariusz z wojennym rzędem kosztował kilka wsi/. Obecne polskie społeczeństwo nie jest przesiąknięte etosem rycerskim. Cieszy się, że jeszcze ma ciepłą wodę w kranach i potrafi skutecznie podkulać ogon – bo też i cóż pozostaje niewolnikowi bez własności? Nie ma, poza rozpaczliwym buntem, żadnej możliwości działania i obrony. Bunty kończą się tylko przelewem krwi i systematycznym wyżynaniem kolejnych, prawdziwych, naturalnych przywódców. Stan zniewolenia nie ulega przecież zmianie. Buntować się skutecznie można posiadając broń i organizację. Bez pieniędzy, a więc bez własności – zrobić tego nie można. To ja chcę decydować, kto będzie przywódcą, kto będzie realizował moje potrzeby i wizje. To ja chcę – ze swojej własności – finansować politykę polską. Mam wówczas pewność, że to moje interesy będą realizowane, że cały wysiłek nie pójdzie na marne – jak wszystkie nasze dotychczasowe usiłowania.
Niech dotrze w końcu do wszystkich zacnych i tych mniej zacnych „programistów”, że wasze piramidalne konstrukcje programowe są o kant …. rozbić, bez gwarancji własności. Tak – prywatnej własności Polaków. I gwarancji swobodnego jej rozwoju.
Poza tym triadę Bóg – Honor – Ojczyzna już przerabialiśmy. Z żałosnym skutkiem. Niewolnik nie ma honoru – nie może mieć, po prostu. Takie pojęcie w niewolnictwie nie istnieje. Musi robić, co każą.
OJCZYZNA – a to jest właśnie WSPÓLNA WŁASNOŚĆ. Z suwerennym władztwem narodu.
C.b.d.o.
Dzisiaj wysłuchujemy "zbawczych" programów w taki własnie sposób:
PS. Osoba prosta, wykonująca pracę gosposi, mająca w dupie etos, prawicę – lewicę a także Adama Michnika oraz przezacnych przywódców tzw. prawicowych i patriotycznych, głosowała na PiS i Kaczyńskiego tylko dlatego, że ten zapewnił jej nabycie skromnego mieszkania spółdzielczego, w którym mieszkała. Gdy JK oddał władzę w 2007 roku, pani Felicja płakała: "Pani Haniu, PRZEGRALIŚMY!"
I żeby było jasne: na panią Felicję wpłynęła jedynie możliwość uzyskania własności. Żadnym innym uczuciem ani do PiSu, ani do Jarosława Kaczyńskiego nie pałała.
Mądremu dość. A pani Felicja była mądra.
Niby z porzadnej rodziny, a do komedyantów przystala. Ci artysci...