Zagadka katastrofy smoleńskiej – moja propozycja.
25/10/2012
497 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
By do naukowców mających odwagę dołączył specjalista od mechaniki lotu oraz systemów sterowania samolotami.
Dlaczego?
Bo w świetle tego co odkrywają naukowcy z zagranicy i z Polski (Polacy) niektóre puzelki zaczynają do siebie pasować – przecząc ustaleniom komisji Millera. Tym oficjalnym wydanym w urzędowym dokumencie.
Jest jednak jeszcze jeden – dotąd nie wyjaśniony puzel. I stąd moja propozycja.
Generalnie – naukowcy z autorytetami stwierdzają wyraźnie, że na wysokości 20-26 m (o ile dobrze pamiętam) miały miejsce w kadłubie i skrzydle samolotu – wybuchy – których istoty (przyczyn) do tej pory nie znamy.
A ja mam takie zasadnicze pytanie:
Co samolot robił na tej wysokości?
Uzasadnienie:
1. Wg stenogramów odczytanych w Krakowie od godziny 08:40:44,5 do godziny 08:40:51,9 samolot leciał jak po sznurku – równo na wysokości 100 m – a więc przez ponad 7 sek na włączonych automatach ciągu, sterowania podłużnego i poprzecznego, zatem prędkość w pionie wynosiła 0 m/s
2. O 08:40:51,9 pada komenda dowódcy – Odchodzimy.
3. I co się zaczyna dziać? Samolot bardzo szybko zaczyna obniżać wysokość – dlaczego?
4. Proszę spojrzeć na zapis rejestratora odczytany przez Komisję Millera (choć najlepiej sobie ściągnąć załączniki i obejrzeć dokładniejszy zapis z ich strony 18/53 – tam widać wiele innych parametrów):
Uwagę proszę zwrócić na zaznaczone przeze mnie punkty czasowe.
1. Po komendzie odchodzimy zaczyna się zwiększać powoli, łagodnie kąt natarcia i pochylenia s-tu, trwa to do ok. 08:41:02 – gdzie widać wystąpienie gwałtownych przeciążeń w pionie – po czym gwałtowny spadek kątów natarcia i pochylenia samolotu,
2. Proszę zwrócić uwagę na zapis wychylenia lewego i prawego steru wysokości oraz położenie wolantu na siebie. Ściągnięcie na siebie położenia wolantu skutkuje wychyleniem sterów wysokości w „dół) – coby zwiększyć kąt natarcia i pochylenia samolotu w płaszczyźnie pionowej,
3. Proszę zwrócić uwagę na zapisane wychylenia obu sterów wysokości (decydujących o tym, czy samolot ma się wznosić czy opadać – oczywiście z reakcją zwiększenia ciągu silników. Te zapisy wydają mi się lekko „dziwne”,
4. Na około 1 sek przez urwaniem się zapisu – komisja Millera stwierdza uszkodzenie lewego steru wysokości.
Zatem wracam do kluczowego pytania – Czemu po komendzie „odchodzimy” Tu-154 M zaczyna szybko opadać i znajduje się na wysokości (w zależności od raportu) od ok. 6 do ok. 26 m?
Z zapisu stenogramów odczytanych w Krakowie, ostatnia wysokość (przypominam – BAROMETRYCZNA NAD POZIOMEM PASA W SMOLEŃSKU) wynosi o godzinie:
08:40:57,5 Nawigator – 30
O 08:41:03,0 ( a więc po 5,5 sek ) słychać „Kurwa mać”
I jeszcze 2 kwestie istotne – co do zapisów opublikowanych w Załącznikach do Raportu Millera.
1. Komenda "odchodzimy" pada o 08:40:51,9
Tymczasem przestawienie Dźwigni Sterowania Silnikami na moc większą następuje dopiero
o godzinie ok. 08:40:57 a więc dopiero po 5 sekundach. Dużo czy mało czasu?
Trudno ocenić. Najpierw załoga musiała zerwać sterowanie podłużne (ruchem wolantu), poczekać chwilkę,
by zaobesrwować zwiększanie kąta natarcia i pochylenia samolotu – a następnie mówiąc po normalnemu "dać gazu".
Ciekawe jest jednak w zapisie publikowanym w Załączniku do Raportu Millera – dalsze zachowanie się tych dźwigni: proszę spojrzeć:
Przed godziną 08:41 dżwignie sterowania silnikami zaczynają się przesuwać z powrotem – ale i tak
zatrzymują się na dość wysokich obrotach silnika. Spotkałem się z opiniami, że piloci rządowego TU-154 M,
po przestawieniu dźwigi sterowania silnikami "zapomnieli je zablokować".
Wydaje mie się by w przypadku tak doświadczonej załogi – jest to nieprawdopodobne.
Uwaga:
Wiemy, że pojawia się coraz więcej zastrzeżeń do Raportu Millera. Ale w kwestii utraty tak znaczącej wysokości po komendzie :"odchodzimy" – nie za bardzo jest na czym się opierać.
Jeśli ktoś w blogerów NE ma inne pomysły lub uwagi – uprzejmie proszę o komentarze.