Tak się zastanawiam, czy jakby przyszło „co do czego” to czy też byłoby „trza”.
Przez długi okres czasu wiedziałem tylko o jednej miejscowości w Lubelskiem. Polichna. Jako mały berbeć, wsłuchiwałem się w opowieści wujków, co to po swoich pojechali za San, jak się akcja ekshumacyjna zaczęła. „Jędrek to pono kule dostał jak przez okno wyskakiwoł” to siedzi mi w uchu do dziś. I to „ale było trza” co przekładając z gwary na nasze oznaczało, że trzeba było pomóc tym z Zamojszczyzny i BCh-owcy krwi nie żałowali. Wracali już, i zostali okrążeni. Przyszło zginąć, choć do domu było nieco ponad 100 km. Przejechali później na furmankach i spoczęli w ziemi, której bronili na ochotnika bez pytania o żołd.
W czasie okupacji to każde ugrupowanie inaczej przyszłość sobie wyobrażało. Wizja tej przyszłości mocniejsza była nawet niż przysięga żołnierska. Jedni walczyli o Polskę sprawiedliwą, inni o sprawiedliwą inaczej. Jedni o perspektywę godnej kromki chleba, inni o ceremoniał, o pieśni, o sztandary.
Tak się zastanawiam, czy jakby przyszło „co do czego” to czy też byłoby „trza”. „Trza” – było jak ten litewski przybłęda Piłsudski narobił w gacie i Witos do chłopów zagadał. Poszli i zrobili swoje, bo Polska miała być sprawiedliwa. Dziwne to: ponad 90% ówczesnej armii było analfabetami a wojnę to wygrał szlachciura Piłsudski wraz z klechą Skorupką a nad Warszawą ukazała się Matka Boska a bolszewicy w popłochu wiali…
Pozwoliłem sobie pod jedną notką Jurka Wawro postawić komentarz, że gdyby w Polsce była społeczna gospodarka rynkowa, to byłoby czego bronić. Zapewne nie spodobało to się współczesnym janczarom, co to nas bronią, i chyba nawet nie bardzo wiedzą przed czym.
Mam przed oczyma mapę wskaźników Giniego i nie widzę dla Polski żadnego zagrożenia. Wskaźniki te pokazują nierównomierność w redystrybucji dochodu, ale nie tylko. Wskazują także naturalnych sojuszników poszczególnych grup społecznych. Warto jeszcze wiedzieć, że wskaźniki te wyrażane są w procentach, i im wyższy wskaźnik tym większe zróżnicowanie dochodów, a Polska ze swym 35 plasuje się w górnej części tabeli.
Tak więc:
Dlaczego nie powinniśmy się bać Rosji.
Otóż Rosja ze swym wskaźnikiem na poziomie 46 jest naturalnym sojusznikiem naszych liberałów, a więc tych co przy korycie. Poza tym, Rosja to sprawdzony płatnik jurgiełtu a tym Polacy nie gardzili nigdy. Nie ma zatem potrzeby wydawania kasy na kosztowne zabawki dla dorosłych chłopców, bo jak przyjdą, to znajdzie się jakiś nowy biskup Jan Paweł Woronicz, aby ruskiego cara na polskiego króla wyświęcić. Nic się nie zmieni, a wręcz przeciwnie: polscy wolnorynkowcy od Korwina Mikke zdobędę potężnego sprzymierzeńca. Nasi „janczarzy” też będą mogli spać spokojnie bez szczególnej troski o swój byt. Nikt z pomysłami sułtana Mahmuda II przeciw nim nie wystąpi, aby problem rozwiązać przy pomocy artylerii i spahisów. Będą mogli spokojnie dożyć swojej starości pilnując fortec naszych nowych wielmożów. Wystarczy zrobić, małą wycieczkę po podmiejskich okolicach i przekonać się, że Polska jest dobrze uzbrojona. Serce rośnie jak widzi się te mury na kilka metrów, te zasieki z drutu kolczastego, te psy i tę elektronikę i te budki dla strażników przed byle chałupą.
Dlaczego nie powinniśmy się bać innych sąsiadów? Otóż Słowacja 25, Czechy 25, Szwecja 25, Niemcy 28, Białoruś 29.
Jakikolwiek atak z tamtego kierunku oznaczałby szybka demoralizację wojska i masowe przechodzenie do przeciwnika. Mit żołnierza „wojownika” nic by tu nie pomógł. Przecież myśmy już to przerabiali podczas pierwszego, drugiego, trzeciego a poniekąd czwartego – rozbioru Polski! Te wojskowe zabawki szybko wypełnią rowy przydrożne. Ceremonialny patriotyzm nie ma żadnych szans w starciu z ekonomiczną rzeczywistością. Dodatkowo: kraje te są zbyt małe, aby obsadzić administrację swoimi na prowincji. Dalej będzie polski policjant, polski wójt, polski lekarz, a może kolejka do lekarza będzie krótsza. W Warszawie, być może, trzeba będzie chodzić na przyśpieszony kurs jakiegoś innego szwargotania, ale Warszawa daleko i co nas to wszystkich obchodzi.
Czy „trza”? – jeszcze nie, synku.