Zawartość zdjęć, czas ich wykonania świadczą jednoznacznie, że zrobiła je osoba z rosyjskich służb, które były na miejscu katastrofy, ewentualnie był to ktoś z otoczenia Władimira Putina – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Zuzanna Kurtyka.
Wdowa po prezesie Instytutu Pamięci Narodowej, Januszu Kurtyce komentuje sprawę ujawnienia zdjęć ofiar katastrofy ujawnionych na rosyjskich stronach internetowych.
"Rossijskaja Gazieta" wśród odpowiedzialnych za publikację zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej wskazuje rodziny. Zdaniem Zuzanny Kurtyki, jakiekolwiek odniesienia do rodzin ofiar w tym kontekście są "po prostu śmieszne i są przejawem głupoty".
– Tekst ma za zadanie mącenie ludziom w głowach, ale opiera się na tak oczywistym kłamstwie, że nie wiem, po co został wytworzony – mówi wdowa po Januszu Kurtyce. Jak podkreśla, rodziny wyjechały do Federacji Rosyjskiej w niedzielę, 11 kwietnia 2010 roku wieczorem, a w jej ocenie wszystko wskazuje na to, że zdjęcia powstały tuż po katastrofie 10 i 11 kwietnia.
Zuzanna Kurtyka w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" relacjonuje, że od chwili pojawienia się rodzin ofiar w Moskwie, zostały one otoczone kordonem służb. – Służby rosyjskie zabierały aparaty, kamery osobom próbującym robić zdjęcia (…). Nie sądzę, by ktoś z Polaków miał w tym okresie tak swobodny dostęp do miejsca katastrofy – ocenia.
– Zawartość zdjęć, czas ich wykonania świadczą jednoznacznie, że zrobiła je osoba z rosyjskich służb, które były na miejscu katastrofy, ewentualnie był to ktoś z otoczenia Władimira Putina – mówi wdowa po prezesie Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreśla, tego typu publikacje są bardzo bolesne dla rodzin ofiar. – Nie wiem jak inni, ale ja zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że nikt z nami się nie liczy. Czasami odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z celowym pastwieniem się nad nami. Tak to odczuwam. Niestety takie zachowanie nie dotyczy tylko rosyjskich instytucji – mówi w rozmowie z gazetą Zuzanna Kurtyka.
wp.pl, "Nasz Dziennik"