W środku nocy, nagle, w miejscowości Zams w Tyrolu zaczął bić dzwon. W płomieniach stanęły dwa z największych domów. Przed płonącymi domami zgromadziły się tłumy ludzi. Nic już nie można było uratować, gdyż płomienie ogarniały dachy. Z wielką biedą mieszkańcy domów uratowali własne życie. Ale co to? Właśnie otwiera się okno…
Po kilkunastu latach pracy misyjnej w Paragwaju i Argentynie i powrocie do Polski, spełniając obietnicę daną św. Michałowi Archaniołowi, na początku 1993 roku, za pozwoleniem swoich przełożonych, założyłem i zacząłem wydawać dwumiesięcznik poświęcony świętym Michałowi i Aniołom, zatytułowany „Któż jak Bóg". Z pomocą Bożą jest on wydawany do dnia dzisiejszego. W latach 1993—2004 byłem jego naczelnym redaktorem, obecnie jest nim ks. Piotr Prusakiewicz, michalita. Wydając to anielskie pismo, prosiłem czytelników o przysyłanie świadectw doznanej od swoich Aniołów Stróżów pomocy; nadchodziły setki listów. Po upływie kilku lat, dzięki inicjatywie pana Pawła Piotrowskiego dyrektora naczelnego Wydawnictwa PETRUSŽ, wiele z tych świadectw zostało zebranych w tej książce. Kiedy wzmagają się ataki złych duchów, potrzebujemy pomocy dobrych aniołów i ich wodza, świętego Michała.(…)
Aniołowie to stworzenia rozumne, są duchami, nie posiadają ciała. Stwórca zaprosił ich do uczestniczenia w swoim boskim życiu. W akcie stworzenia otrzymali wiedzę o Bogu, o sobie i innych stworzeniach. Podobnie jak my, poznawali Boga przez wiarę, dopiero po przebytej próbie mieli dostąpić wizji Boga w niebie, bezpośredniego widzenia. Kto znajduje się w uszczęśliwiającej wizji Boga w niebie, już nie może odłączyć się od Niego i zgrzeszyć. Stwórca dopuścił wszystkich aniołów do poznania tajemnicy Wcielenia Syna Bożego i nakazał im adorować Chrystusa w Jego człowieczeństwie (Hbr 1,6). Pierwszy wódz Aniołów, najpiękniejszy ze wszystkich stworzeń, zapatrzony w swoje przymioty i otrzymane od Boga dary, uniesiony pychą, urządził zamach przeciw Stwórcy, sam chciał być bogiem i założyć z aniołów i ludzi swoje królestwo. Pociągnął za sobą trzecią część aniołów (Ap 12,4). Aniołowie w tym tekście są nazwani gwiazdami. Jak gwiazdy posiadają własne światło, tak oni posiadali światło prawdy i świętości, udzielone im przez Stwórcę. Nastąpiła duchowa walka w niebie wiary: „W niebie rozpętała się walka. Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazłoł (Ap 12,7). Pierwszy wódz, okazując nieposłuszeństwo Bogu, przekształcił się w szkaradnego smoka: utraciwszy nadprzyrodzoną miłość Boga i światło Ducha Świętego, stał się potworem duchowym kłamcą i zabójcą (J 8,44). Stał się żywym grzechem (1J 3,8). Zbuntowani aniołowie „nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanieł (List Judy 06) uczestniczenia w życiu Bożym. Pięknie powiedział św. Izaak (VI wiek): „Miłość Boża działa na dwa różne sposoby: dla tych, którzy ją przyjmują, staje się niebem, dla tych, którzy ją odrzucają, staje się piekłemł. Dobrzy aniołowie z nowym swym wodzem Michałem zostali dopuszczeni do oglądania Boga. Pan Jezus potwierdza to i mówi: „wpatrują się zawsze w oblicze mojego Ojca, który jest w niebieł (Mt 18,10). Sobór Laterański IV (1215 r.) zdefiniował, że upadli aniołowie zostali stworzeni jako dobrzy, lecz okazując Bogu nieposłuszeństwo, sami siebie uczynili złymi.
A.M. Weigl,Schutzengel-Erlebnisse, V. St. Grignionhaus Altötting 1984, s. 38—39:
W środku nocy, nagle, w miejscowości Zams w Tyrolu zaczął bić dzwon. W płomieniach stanęły dwa z największych domów. Przed płonącymi domami zgromadziły się tłumy ludzi. Nic już nie można było uratować, gdyż płomienie ogarniały dachy. Z wielką biedą mieszkańcy domów uratowali własne życie. Ale co to? Właśnie otwiera się okno na dachu w jednym z tych domów i ukazują się twarze dwóch dziewczynek: ośmio- i dwunastoletniej. W zdenerwowaniu i przestrachu zapomniano o dzieciach śpiących w pomieszczeniach na strychu. Stojących ogarnęło okropne przerażenie. Ogień był już tak blisko dzieci, że prawie ich włosy zaczynały się palić. Starsza dziewczynka odezwała się wtedy do młodszej: „Wyskoczymy! Nasz Anioł Stróż nam pomoże. Ja skaczę pierwsza. Gdy mi się nic nie stanie, skoczysz za mną”. Ze słowami: „Święty Aniele Stróżu pomóż mił dziewczynka wyskoczyła na twardą nawierzchnię ulicy. Tłum patrzył na to w ogromnym napięciu. Bez żadnego obrażenia dziecko znalazło się na dole, jak gdyby je ktoś zniósł. Uratowana dziewczynka krzyknęła do góry: „Anusiu, wezwij świętego Anioła Stróża i skacz! Mnie się nic nie stało!ł Anusia wezwała Anioła Stróża i skoczyła na dół. Nie odniosła najmniejszego obrażenia. Dzieci objęły się ramionami, uklękły i podziękowały swoim Aniołom Stróżom. Rodzice i zgromadzeni ludzie płakali ze wzruszenia i radości.
Katarzyna K., luty 1993:
Długi czas znosiłam pijaństwo mojego męża, w końcu opuściłam go. Po jakimś czasie złączyłam się z innym mężczyzną, ale okazało się, że i on był pijakiem. Wtedy właśnie Anioł Stróż upomniał mnie przez zmarłą siostrę. Moja siostra zginęła tragicznie w 3 miesiące po ślubie. Kiedy raz spałam, przyszła cała w bieli i zapytała, czy ją poznaję. Odpowiedziałam, że tak. Wtedy upomniała mnie mówiąc, że żyję w grzechu, że powinnam się oczyścić. Następnie razem z innymi moimi zmarłymi siostrami odmówiła Różaniec. Ja modliłam się z nimi. Potem pochwaliły Pana Boga i znikły. Wzięłam sobie do duszy to upomnienie, oddaliłam mężczyznę. Teraz żyję sama, pojednałam się z Bogiem i upominam drugich, aby żyli w łasce Bożej. Było mi ciężko, więc zaczęłam się więcej modlić. Pewnej nocy zobaczyłam na niebie trzech rycerzy. Mówili mi, abym nie płakała, tylko żebym się więcej modliła. Powiedzieli mi, że Aniołowie walczą dniem i nocą w naszej obronie. Powiedzieli mi również, aby nie troszczyć się o żadne wyjazdy za granicę, że powinniśmy się cieszyć z tego, że jesteśmy w Polsce. Ci, którzy wyjechali, na kolanach będą chcieli wrócić, ale już nie będą mogli. Innym razem, kiedy szatan kusił mnie, mój Anioł Stróż doradził mi, abym go odpędziła znakiem krzyża św., co też zrobiłam. Odtąd przyzywam często opieki św. Michała Archanioła i mojego Anioła Stróża.
19 lipca 1989 r. wydarzyła się katastrofa lotnicza samolotu linii United Airlines, lecącego z Denver do Chicago. Na skutek awarii jednego z silników i utraty panowania nad systemem hydraulicznym pilot po 45 minutowej walce z utrzymaniem w równowadze maszyny wylądował awaryjnie na lotnisku w Sioux City w stanie Iowa. Samolot przy lądowaniu zahaczył prawym skrzydłem o ziemię, nastąpił wybuch i tocząc się dalej rozbił się w kawałki. Z 282 pasażerów i 11 osób załogi poniosło śmierć ponad 100 osób. Jeden z uratowanych, Roman Popielak, konsultant hydrogeolog, ocalał. Oddajmy mu głos.
„Potworny hałas łamanego metalu, jakiś głośny huk i pomarańczowe błyski za oknami — to wszystko, co zapamiętałem z tych sekund. Nic w tym momencie nie myślałem i nie pamiętam, abym był przerażony. Strach nastąpił później, kiedy w ciemnym samolocie, a raczej w jego resztkach, wisząc głową na dół, poczułem gryzący dym. Odpiąłem pas i nagle znalazłem się kompletnie zdezorientowany. Ludzie nawoływali się i oczywiście chcieli wyjść z wraku. Pod stopami zobaczyłem okna, a za nimi płomienie. Dym był coraz bardziej gryzący i gęsty. Zacząłem się posuwać przez zwały bagażu w kierunku światła, ale ktoś mnie ostrzegł, że to światło to są płomienie. Coraz trudniej było oddychać. Zacząłem na kolanach iść w kierunku kadłuba samolotu. Wkrótce powietrze stało się czyste i przez wyrwę w kadłubie wyszedłem w pole kukurydzy… Nie miałem w tym momencie najmniejszego pojęcia, że siedząca obok mnie matka i jej dwoje dzieci zginęli. Nie wiedziałem też, że siedzący obok mnie starsi, mili państwo już nie żyją… Nie do zapomnienia są słowa kapelana wypowiedziane w czasie mszy w kaplicy uniwersyteckiej następnego ranka po tragedii: »Zostaliście uratowani nie bez celu. Waszym zadaniem jest poprzez modlitwę i pokorę ten cel odnaleźć i wypełnić zgodnie ze swoim sumieniem zadanie, które Bóg wam wyznaczył«ł.
Matka uratowanego, przesyłając ten tekst, dodała: „Jeśli dokładnie wczyta się w ten opis, to jeden szczegół zwraca uwagę: kto zwrócił uwagę synowi w płonącym samolocie, aby zmienił kierunek wycofywania się? Ja przez całe życie modliłam się i modlę w jego intencjił.
M.S. Warszawa:
Dwadzieścia lat temu przydarzyło mi się coś, co mogło się skończyć tragicznie.
Wybieraliśmy się z mężem i znajomymi na występy kabaretu. Nasz czteroletni syn został sam w domu. Nie pierwszy raz zresztą. Nigdy się nie bał. Mówił zawsze: — Idźcie sobie, ja będę oglądał wszystko w telewizji. Nasze mieszkanie miało wspólny korytarz z sąsiadami, którzy zawsze „zerkalił na syna.
Kabaret był bardzo dobry. Bawiliśmy się świetnie. I nagle wśród tej wesołości, śmiechu i hałasu ni z tego ni z owego stało się dla mnie jasne, że natychmiast muszę wracać do domu. Powiedziałam o tym mężowi, a on popukał się w głowę. — Wariatka — powiedział. — Chyba nie mówisz poważnie? Ale ja się uparłam i po kilku minutach przepychaliśmy się do wyjścia, a wszyscy patrzyli na nas jak na nienormalnych. Przez całą drogę — a jechaliśmy z pół godziny — i mąż, i znajomi, którzy też z nami się zabrali, pomstowali na mnie okropnie. A mnie było wszystko jedno.
Mąż wypuścił mnie z samochodu koło naszego domu, a sam pojechał odwieźć znajomych. Wbiegłam do mieszkania i… nogi ugięły się pode mną. Dziecko leżało na podłodze. Było nieprzytomne. Zauważyłam jeszcze, że nie żyje nasz kanarek. To był gaz. Otworzyłam szybko okno. Nie czekałam na męża, tylko obudziłam sąsiada i zawieźliśmy dziecko na pogotowie. Już po drodze syn zaczął dochodzić do siebie. Na drugi dzień zupełnie nic mu nie było. Pamiętał tylko, że było mu niedobrze i pojechał do doktora.
Wiecej tu;
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZF/ZFS/petrus_2010_anioly_08.html
Najnowszy numerRycerstwa św. Michała„Któż jak Bóg” już dostępny!
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas