Premier ma narzędzie do stworzenia nawet 400 tysięcy miejsc pracy. Ale nie chce o nim mówić – mówi ekonomista profesor Mieczysław Kabaj
Newsweek: Oprócz umów śmieciowych premier praktycznie nie odniósł się do sytuacji na rynku pracy. Donald Tusk nie ma recepty na walkę z bezrobociem?
Profesor Mieczysław Kabaj: Największym rozczarowaniem był fakt, że premier nic nie powiedział na temat 10 miliardów złotych pochodzących ze składek Funduszu Pracy i Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, które zostały wygenerowane przez składki pracodawców. One miały służyć aktywizacji bezrobotnych, a teraz leżą martwe na kontach zamrożone przez ministra finansów.
Gdyby udało się uruchomić te środki, można by wykreować na rynku od 300 do 400 tysięcy nowych miejsc pracy. Sytuacja na rynku pracy rzeczywiście się obecnie pogarsza i jest teraz, w czasie kryzysu jest dobra okazja, żeby je przeznaczyć na staże i szkolenia. Jest to ważne szczególnie dla osób młodych. Jeśli rząd im czegoś nie zaoferuje znów zaczną wyjeżdżać z Polski
Newsweek: Jak Pan sądzi dlaczego Donald Tusk nie decyduje się na użycie takiego narzędzia?
Profesor Mieczysław Kabaj: To jest dobre pytanie do premiera. Może to minister Rostowski przekonał go do wyboru „księgowości kreatywnej”.
całość: newsweek.pl
Dobre pytanie, nawet dziecko wie, że bezrobocie i kryzys trzeba zwalczać od razu, wręcz z wyprzedzeniem.
Czyżby kasa na koncie była potrzebna dla ładnego widoku budżetu? A może to zapas polityczny, by w ostatniej chwili (bez wysokich słupków trudno poharatać w gałę) rzucić PR-owo jak królika z kapelusza?