Właśnie poświęciłem 20 minut na pobieżne przerzucenie książki pp.Aleksandry Miesel i Karola E.Olsona, obojga zacnych chrześcijan. Niesłychanie zabawna. Bron Boże jej nie polecam!!! Omawiam, jako zjawisko.
O wielkim sukcesie śp.Alana Aleksandra Miln’a świadczy, że powstają para-naukowe książeczki typu „Tao Prosiaczka”. „Kubuś Puchatek” jest książką kultową. Nie byłaby to książka kultowa, gdyby nie wywoływała takich reakcyj. A wywołuje.
P.Daniel Brown pisze liczne książki science-fiction i historical fiction, w których papież lata helikopterem, odpala bomby z anty-materii i bezpiecznie ląduje po tym w Tybrze (bez spadochronu, oczywiście). Najbardziej znana to „Kod Leonarda da Vinci”. I nikt by się facetem nie przejmował, gdyby właśnie nie tacy wariaci, jak ta para zacnych chrześcijan. I jeszcze kilku kardynałów i paruset biskupów.
Otóż – proszę sobie wyobrazić – ci ludzie podjęli się trudu wykazania, że to, co napisał p.Brown nie jest prawdą!!!
Oczekuję teraz na książkę napisana przez Świadka Jehowy – dowodzącą, że pan Kleks i jego Akademia nigdy nie istniały; ma książkę zacnego zielonoświątkowca dowodzącą, że prof.Tarantoga nigdy nie doleciał do Enteropii i nie upolował kurdla; elaborat rabina wnioskującego talmudycznie, że bracia Kaczyńscy nie ukradli, niestety, Księżyca – oraz prawosławnego fanatyka dowodzącego, że na Patriarszych Płudach nigdy nie było Messer Wolanda, a Warionucha jednak rzucał cień.
I śmiałem się dalej – czytając, że ludzie odrzucają ich książkę – ale nie jako absurdalną, tylko jako… burzącą ich przekonanie, że p.Brown napisał najprawdziwszą prawdę!!!! Albo dlatego, że napisali ją chrześcijanie!
A potem przestałem się śmiać. Przypomniałem sobie, że od parudziesięciu lat żyję w świecie, w którym prawdą jest nie to, co jest – lecz to, co ludzie zobaczyli w telewizji.
A to już nie jest śmieszne.
Chyba tylko pobyt w jakimś GuŁagu mógłby ludzi przywrócić do rzeczywistości?
(PS. To przezabawne naukowe dzieło wydało "Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu")