Kilkunastu konsulów z placówek wschodnich, których po katastrofie MSZ skierował do Smoleńska, zastraszano w Ambasadzie RP w Moskwie, a potem w MSZ – w obecności prokuratorów, zakazując pod groźbą sankcji karnych, by opowiadali, co widzieli.
Konsulowie ci powinni być obecni przy identyfikacji zwłok i przy sekcjach, ale Rosjanie ich nie dopuścili. Stawiali tylko pieczątki na zalutowanych trumnach, nie wiedząc, kto jest w środku – mówi nasz informator z MSZ.
Zaraz po katastrofie MSZ skierowało do Smoleńska co najmniej kilkunastu konsulów z placówek wschodnich. Mieli zabezpieczać interesy konsularne. Przylecieli via Moskwa. Powinni, zgodnie z prawem, uczestniczyć w identyfikacji ciał, zamykaniu trumien, przy sporządzaniu dokumentów związanych z tożsamością ofiar. To zadaniem polskich konsulów było stwierdzenie, czy przy zwłokach znaleziono paszport lub inne dokumenty wskazujące na tożsamość, a następnie wystawienie zaświadczenia zezwalającego na przewóz zwłok na podstawie tego dokumentu tożsamości.
Ubezwłasnowolnieni konsulowie
Konsulowie przylecieli bez konkretnych dyspozycji, bez żadnego planu działania. Nie wiedzieli, co mają robić, by umożliwić właściwy przebieg identyfikacji, bo Rosjanie nie dopuścili ich do wykonywania czynności, które powinni wykonywać. Konsul, zgodnie z prawem, w szczególnych wypadkach powinien uczestniczyć przy sekcjach zwłok. To była szczególna sytuacja.
Rodziny, jak mówili w MSZ konsulowie, zostawiono same sobie. Konsularne Centrum Koordynacji praktycznie nie funkcjonowało, tak jak powinno.
– Konsulowie dzwonili nawet do Ambasady RP w Moskwie i pytali, co mają robić, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi – mówi nasze źródło z MSZ.
To konsul jest prawnie odpowiedzialny za zabezpieczenie mienia zmarłej osoby, przyjęcie go do depozytu i następnie przekazanie rodzinie. Rosjanie nie dopuścili ich do tego, a minister Sikorski nie wymógł na Rosjanach, by postępowali zgodnie z prawem.
– Jak mi opowiadali konsulowie, identyfikacja ciał była mitem. Mówili, że tylko „klepali” pieczątki na zalutowanych trumnach, nie wiedząc, kto naprawdę znajduje się wewnątrz. Wyglądało to tak, jakby celowo odizolowano ich od wykonania tych czynności, by zbyt dużo nie widzieli – relacjonuje nasz informator.
Potwierdza to wypowiedź prokuratora generalnego, Andrzeja Seremeta, podczas wyjaśniania posłom roli i zakresu działań prokuratury w kwietniu 2010 r., jeśli chodzi o czynności związane z identyfikacją, oznaczaniem i przewiezieniem z Rosji do Polski ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Seremet zaznaczył, że z jednego z protokołów okazania zwłok z 13 kwietnia 2010 r. wynika, że „przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w obecności dwóch świadków, obywateli rosyjskich z udziałem rosyjskiego biegłego medycyny sądowej oraz tłumacza okazał synowi Anny Walentynowicz zwłoki kobiety oznaczone numerem 21, które Janusz Walentynowicz rozpoznał jako swoją matkę”. Natomiast rosyjska ekspertyza genetyczna z 29 kwietnia 2010 r. wykazała, że „ciało oznaczone numerem 21 nie jest ciałem A. Walentynowicz, lecz ciałem innej ofiary katastrofy wskazanej z imienia i nazwiska”. Z tego, co mówi Seremet, wynika jasno, że przy oględzinach nie było przedstawicieli państwa polskiego.
– Ci konsulowie, mimo izolowania ich od czynności, widzieli wiele. Boją się o tym mówić, bo zostali zastraszeni – mówi nasz informator z MSZ. – Najpierw w Ambasadzie RP w Moskwie, gdy już wracali na placówki macierzyste, kategorycznie nakazano im milczeć na temat tego, co widzieli. Potem, po 1–2 tygodniach wezwano ich do MSZ, gdzie podczas przesłuchań, które odbyły się w obecności prokuratorów, zakazano im mówienia komukolwiek, co widzieli na miejscu, co tam się działo, pod groźbą sankcji karnych. Co takiego tajnego jest w tym, co działo się na miejscu katastrofy? Wygląd ciał? – dziwi się nasz informator.
Pytania bez odpowiedzi
Na nasze pytania – czy w MSZ odbywały się przesłuchania konsulów w obecności prokuratorów i czy zakazano im milczeć, MSZ i prokuratura nie odpowiedziały.
Biuro prasowe MSZ odpisało ogólnikowo: „W odpowiedzi na pytania informujemy, że po katastrofie smoleńskiej MSZ i jego pracownicy współpracowali w wielu kwestiach z różnymi instytucjami państwowymi, spełniając prośby, udzielając informacji, zbierając dane. MSZ współpracował z dwoma prokuratorami. Chcielibyśmy zaznaczyć, że wszystkie informacje, które MSZ posiadał, zostały przekazane przez Ministerstwo właściwym organom. Pewna liczba pracowników MSZ została przez prokuratorów przesłuchana”.
Gdzie odbyły się przesłuchania i czy nakazano – oraz na jakiej podstawie – konsulom milczeć, MSZ nie odpowiedziało.Podobnie jak prokuratura, choć wojskowi śledczy zawsze odpowiadali na nasze e-maile. To pierwszy raz, gdy pominęli nasze pytania całkowitym milczeniem.
Prokuratura odniosła się, ale bardzo pokrętnie, do innych naszych bardzo ważnych pytań. Jak wiadomo z wcześniejszej informacji prokuratury dla „GP”, śledczy nie wydali decyzji o zakazie otwierania trumien. Prokuratura nie dopowiedziała jednak – czy wydała decyzje nakazujące otwarcie trumien, a jeśli nie, dlaczego. Oto, co odpowiedział rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk Zbigniew Rzepa: „Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie zakazywała ani też nie wyrażała zgody na otwieranie trumien ciał ofiar katastrofy po ich przetransportowaniu do kraju, bowiem do Prokuratury nikt z takimi postulatami nie występował”. A na pytanie: „Czy na brak takiej decyzji wpłynęło stanowisko lub sugestie osób wchodzących w skład rządu lub innych urzędników państwowych, niezwiązanych z prokuraturą wojskową?” płk Rzepa odpowiedział: „Proces sprowadzenia zwłok do Polski jest wyłączną domeną organów administracji państwowej, służby dyplomatycznej i sanitarnej. Brak jest jakiejkolwiek podstawy prawnej dla ingerencji prokuratora w tym zakresie. Wobec powyższego pytanie o sugestie przedstawicieli Rządu RP, które miałyby wpłynąć na czynności prokuratora, jest bezprzedmiotowe”.
http://niezalezna.pl/33548-czy-msz-z-prokuratura-zastraszali-swiadkow
No i czy jeszcze ktoś z poważnych i myślących samodzielnie ludzi będzie twierdził że, to była katastrofa i że, nie jest to zamiatanie sprawy pod dywan, mataczenie i celowe zacieranie śladów??
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/