Grypa znów śmiertelna?
03/10/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Publikacje WHO donoszą: na świecie znów pojawił się śmiertelnie groźny mutant grypy podobny do SARS lub grypy ptasiej. Czy są powody do niepokoju?
W ogromnej większości przypadków wirusowe choroby górnych dróg oddechowych nazywane grypą to raczej tylko kilkudniowa zasmarkana niewygoda. Trochę gorsze epidemie grypy przychodzą regularnie każdego roku i w wielu wypadkach podcinają już i tak słabiutkie życie schorowanych pacjentow w szpitalach i domach starców. Od czasu do czasu jednak wirusy, które te dolegliwości powodują, podlegają niewytłumaczalnym mutacjom i wyradzają się w coś naprawdę paskudnego i groźnego. Epidemia grypy hiszpanki, która w latach 1918-19 przetoczyła się przez wszystkie kontynenty i w ciągu dwunastu miesięcy zabiła prawdopodobnie 50-100 milionów ludzi, a zatem więcej niż I wojna światowa i więcej niż Czarna Śmierć u schyłku Średniowiecza. Był to największy holokaust medyczny w dziejach ludzkości. Chorowało na nią ok. 500 milionów ludzi, czyli prawie 27% populacji całego świata. Grypa ta pojawiła się w trzech fazach. W pierwszej fazie, która uderzyła wiosną 1918 choroba była bardzo zakaźna, ale jeszcze mało śmiertelna. Ci którzy ja przebyli w zasadzie nabywali odporności wobec następnych jej nawrotów. W sierpniu 1918 uderzyła druga fala choroby, charakteryzująca się wysoką śmiertelnością, zwłaszcza w społecznościach i środowiskach zamkniętych. Co trzeci chory umierał. Największe żniwo śmierć zebrała w wojsku, na froncie i w obozach jenieckich (np. na grypę hiszpankę umarło wielu jeńców rosyjskich z wojny polsko-bolszewickiej 1918). Najczęściej bezpośrednią przyczyną zgonu było silne krwotoczne zapalenie płuc pojawiające się w ciągu kilku pierwszych dni choroby. Kto przeżył tę fazę grypy, często zapadał na bakteryjne zapalenie płuc i wtedy choroba zabijała go już na pewno. Najbardziej niezwykłą cechą tej pandemii był tzw. odwrócony profil wiekowy jej ofiar. Zwykle jest tak, że na grypę z powikłaniami umierają osoby starsze, często niedożywione i schorowane. Tymczasem na hiszpankę umierali 4x częściej ludzie młodzi, w wieku 20-40 lat, a bardzo rzadko miała ona poważny przebieg u osób powyżej 50 roku życia. W 2007 roku zespół badawczy z uniwersytetu Wisconsin-Madison badając makaki krabojady (Macaca fascicularis) zarażone wirusem hiszpanki (H1N1 typu A) doszedł do wniosku, że chorych zabijał nie wirus, lecz ich własny układ odpornościowy, który tak silnie nadreagował na wirusa w tkance płucnej, że ją po prostu niszczył (tzw. burza cytokinowa). Dlatego hiszpanka najszybciej zabijała te osoby, u których układ odpornościowy był najsilniejszy.
Bardzo ciekawym, a mało znanym aspektem tej pandemii jest jej nazwa. Grypa zdążyła już mocno spustoszyć Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią, zanim dotarła za Pireneje. Jednakże w krajach, gdzie się pojawiła, towarzyszyła wojnie i wszędzie obowiązywała tam cenzura mająca chronić armie i społeczeństwa przez paniką i demoralizacją. Hiszpania była w I wojnie światowej krajem neutralnym i cenzury nie miała, więc informacje o straszliwym przebiegu choroby pojawiły się dopiero w prasie hiszpańskiej i stamtąd docierały najobficiej. Powodowało to powszechne przekonanie, że ośrodkiem zarazy jest Hiszpania i stamtąd wywodzono jej pochodzenie, co było nieprawdą. Według wiarygodnych badań wybuchła ona w I fazie wśród żołnierzy w Fort Riley w Kansas, USA. W II fazie jej główne światowe centra to raczej Boston (USA), Brest (Francja) i Freetown (Sierra Leone). Na izolowanych wyspach żniwo śmierci było największe: na Tahiti umarło 14% ludności, na Samoa 20%.
W czasach nam bliższych poważne zagrożenie tego samego rodzaju pojawiło się w latach 2002-2003 pod postacią tzw. SARS (Severe Acute Respiratory Syndrome, zespół ostrej ciężkiej niewydolności oddechowej) oraz wirus tzw. grypy ptasiej H5N1 w roku 2008, aczkolwiek żadne z nich nie spowodowało światowej ani nawet lokalnej pandemii, jakiej obawiali się badacze. Wirus SARS pojawił się najpierw w Chinach w 2002 ale władze w Pekinie zablokowały informacje na jego temat aż do wybuchu epidemii w Hongkongu, a potem w Wietnamie i Tajlandii. Ogółem zachorowało 8096 osób, z czego zmarło 774. Wirusa wykrył lekarz z WHO dr Carlo Urbani, który zaraził się nim i zmarł w Tajlandii 29 marca 2003. Śmiertelność tej postaci grypy ocenia się na 7%, a więc mniej niż w przypadku hiszpanki (10-20%). Grypa ptasia u ludzi miała jeszcze mniejszy zasięg i mniej dramatyczne skutki.
Obecnie znowu pisze się o takim zmutowanym wirusie grypy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy u dwóch mężczyzn wykryto nowy, nieznany dotąd typ coronavirusa , z tej samej rodziny co niedawny SARS. Jeden z tych mężczyzn, w Arabii Saudyjskiej, już umarł . Drugi, który niedawno właśnie tam był, walczy o życie w jednym z londyńskich szpitali. Szanse na jego przeżycie wydają się niewielkie.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), z niepokojem śledzi i czeka, czy nowy mutant będzie miał podobną kombinację zakaźności i śmiertelności, która napędziła aż tyle strachu w przypadku SARS i H5N1. Ludzka próbka tylko z dwóch pacjentów jest w oczywisty sposób za mała, aby to stwierdzić, ale już można zauważyć, że nowy wirus powoduje gwałtowne załamanie się wydolności nerek. Jak na razie sytuacja epidemiologicznie wydaje się opanowana, a samo wykrycie zmutowanego wirusa w tak wczesnym stadium zarazy jest uznawane za sukces światowego systemu wczesnego medycznego ostrzegania. Andrew Easton, wirusolog z Uniwersytetu Warwick, który zajmuje się nowym mutantem, twierdzi nawet, że jego wykrycie to efekt środków i procedur przyjętych po dwóch ostatnich pojawach nowych form grypy. Wygląda na to – i historia grypy zdaje się to potwierdzać – że świat nauczył się wykrywać i zwalczać przynajmniej ten problem medyczny. Oby.
Bogusław Jeznach
Dodatek muzy:
Turecki wirtuoz muzyki sufickiej na flecie ney Omar Faruk Tekbilek uraczy nas utworem pt. Kolaymi.