O tym, co jest prawdą, a co nie jest, decydują tzw. właściwe czynniki, bo przecież zarówno dziennikarze jak i tzw. zwyczajni ludzie mogliby się pogubić.
O tym, co jest prawdą, a co nie jest, decydują tzw. właściwe czynniki, bo przecież zarówno dziennikarze jak i tzw. zwyczajni ludzie mogliby się pogubić.
Weźmy na ten przykład samego redaktora Tomasza Wołka, który niedawno zupełnie, w programie “Loża prasowa” * komentował sprawę obnażonej dyspozycyjności sędziego z Gdańska. Owóż i sam red. T.Wołek, nie mógł “oprzeć się wrażeniu”, że ta “prowokacja” względem sędziego, mająca na celu “zdemaskowanie układu”, okazała sie “chybiona”, że takie historie mogą się zdarzyć “wszędzie”, a nawet “we wszystkich cywilizowanych państwach świata”. Mówiąc to wszystko, co rusz to przerywał, zwracał się w stronę siedzącego obok samego red. Seweryna Blumsztajna i odwoływał się do jego wcześniejszych wypowiedzi, słowami: “to, co mówiłeś Sewku”. Oczywiście sam red. S.Blumsztajn kiwał w tym momencie z przyzwoleniem głową i sam red. T.Wołek, utwierdzony tym w przekonaniu, że dobrze zrozumiał słowa samego red. S.Blumsztajna, śmiało kontynuował, bo już wiedział, że mówi właściwą prawdę, zgodnie z zatwierdzoną i obowiązującą linią przekazu.
Obecna w Moskwie dwa lata temu Minister Zdrowia Ewa Kopacz, jak się teraz okazuje, nie była wysłannikiem rządu tylko poleciała tam z własnej woli i potrzeby, chociaż nie musiała. Jednakowoż w mediach, co rusz to wtedy transmitowano wypowiedzi pani Minister, która zapewniała opinię publiczną, że wszystko jest pod kontrolą, że polscy lekarze, ramię w ramię z rosyjskimi, pracują itd., co z całą pewnością wszyscy odbierali jako wypowiedzi urzędnika – przedstawiciela polskiego rządu. Chyba żaden dziennikarz nie zadał wtedy pytania, czy pani Minister jest oficjalnym przedstawicielem rządu, nikt chyba w to nie wątpił i nikt sie chyba w tym specjalnie nie utwierdzał?
Jak tylko poseł Andrzej Duda z PiS, z trybuny sejmowej, nie wytrzymał i w całkiem dobrym przemówieniu wrzucił słowa o tym, że ciała ofiar katastrofy smoleńskiej “zapakowane zostały w czarne worki, na których rodziny położyły przywiezione z Polski rzeczy do ubrania”(bo nie mogły ciał w te ubrania ubrać), to już było wiadome, że ten fragment jego wypowiedzi będzie cytowany i wykorzystany w imię prawdy.
No i oczywiście już w niedzielnej “Loży prasowej”*ten fragment wypowiedzi mogliśmy obejrzeć, a sam redaktor Jacek Żakowski, z pełną pretensji troską w głosie i gestykulacją godną desek Teatru Dramatycznego, zauważył był, że przecież mówimy o szczątkach, fragmentach, a czasem prochach. Dziennikarze w studio zaczęli się emocjonować, mówić coś o Annie Walentynowicz, wchodzić sobie w słowo i w końcu prowadząca program, Małgorzata Łaszcz, z pewną taką nieśmiałością i półgębkiem, skwitowała wszystko krótkim “ale wiemy, że w tej sytuacji było inaczej”. Co miała na myśli prowadząca i co było inaczej? Podejrzewam, że duża część oglądających nic nie zrozumiała z tego fragmentu programu, a część utwierdziła się w przekonaniu o demagogii “smoleńczyków”, obnażonej właśnie przez samego red. J.Żakowskiego. Cała Polska przecież od wielu miesięcy wie, że ciała ofiar katastrofy smoleńskiej to jedynie szczątki i fragmenty.
Uważny obserwator życia politycznego, miał szansę jednak w ostatnich dniach usłyszeć z ust syna Anny Walentynowicz, że ciało jego mamy zachowało się w całości i w związku z tym, nie było problemu z identyfikacją. Skąd więc pomyłka?
Redaktor M.Łaszcz miała szansę to jasno, a nie półgębkiem, powiedzieć, ale być może poczuła się zgorszona, bo przecież nic tak nie gorszy, jak publiczne powiedzenie prawdy, tym bardziej, że sam red. J.Żakowski tuż przed chwilą dał wykładnię prawdy i obowiązująca linię przekazu.
Sam redaktor J.Żakowski nie mógł właściwie przez cały czas emisji programu wyjść z dramatycznej roli i nawet skrytykował red. A.Stankiewicza, za to, że ten, odnosząc się do wypowiedzi medialnych sprzed dwóch lat, byłej Minister Zdrowia Ewy Kopacz, użył słowa “kłamstwo”.
A przecież jest różnica, bo jak to ujął sam red. J.Żakowski: “pan redaktor używa słowa kłamstwo, zamiast nieprawda”, a przecież w ten to sposób insunuuje się złą wolę wypowiadającego. Co innego, jak mówi się, że ktoś “mówi nieprawdę” – nieprawdę można przecież mówić nieświadomie i bez złej woli. I tak właśnie miało być w przypadku pani minister E.Kopacz.
A pomyłki? Cóż? Przecież jak to się mówi – wszystkim rozsądnym ludziom –wiadomo, że takie historie mogą się zdarzyć “wszędzie”, a nawet “we wszystkich cywilizowanych państwach świata”, jak to był pięknie mówił sam red. T.Wołek o sprawie dyspozycyjnego sędziego.
A jeżeli chodzi o Ewę Kopacz, to poświęcenie i męczeństwo pani minister zostało dostrzeżone przez samą panią red. Janinę Paradowską, która mówiąc – jakżeby inaczej – o szczątkach i fragmentach ciał, stwierdziła, że "ocieramy się o rodzaj podłości wobec ludzi, którzy wtedy w ekstremalnych warunkach pracowali"*.
Tak w imię prawdy – “to co mówiłeś Sewku” – walczą: sam pan readaktor Tomasz Wołek, sam pan redaktor Jacek Żakowski i sama pani redaktor Janina Paradowska.
Prawda?
* Loża prasowa, TVN24, 16.09.2012
* Loża prasowa, TVN24, 30.09.2012
* TOK FM, 27.09.2012