Babcia Łukaszka lubiła czytać. Ale takie prawdziwe książki, z życia wzięte. I o wojnie, i o partii i o rolnictwie i historyczne,
Ale oczywiście opowiadające historię w odpowiedni sposób. Z gazet kupowała "Międzynarodowy Horyzont" gdzie czytywała jak tam na świecie trwa walka o to, żeby wszyscy byli równo biedni. A wiadomości z kraju czerpała z jednego z wielu tygodników kolorowo-plotkarskich pod tytułem "Egzystencja na ciepło".
Akurat nabyła w sklepie świeży egzemplarz i udała się na osiedlowy ryneczek. Tygodnik przeglądała po drodze. Tym razem o mamie małej Madzi z Sosnowca było tylko pięć stron.
Babcia tak szła i podczytywała magazyn (to jest możliwe przy pewnej dozie wprawy), gdy zobaczyła, że niedaleko niej parkuje samochód i wysiada z niego starszy pan zrobiony na młodzieniaszka.
– Ani chybi celebryta! – powiedziała do siebie babcia Łukaszka i ruszyła krok w krok za podejrzanym osobnikiem. Byłoby co opowiadać na klatce schodowej! A może i do gazety "To, Co Jest" udzieliłaby wywiadu?
Pan, który wysiadł z auta szedł powoli przez osiedle rozglądając się niepewnie. Babcia nie miała już żadnych wątpliwości. To był on! Gwałciciel własnej żony! Zdjęcie jego podretuszowanej twarzy widniało na stronie szesnastej! A pod spodem było napisane: "Fichał-Migurski nadal szuka pracy. Oszczędza! Nawet nie chodzi na sushi raz w tygodniu!".
Babcia powoli szła za celebrytą aż ten wszedł do sklepiku rybnego.
– Ciekawe co taki celebryta kupuje – zastanowiła się babcia i weszła również.
Fichał-Migurski kupił tylko jedną rzecz. Jeden maleńki płat surowego śledzia. Zapłacił kartą.
– Co dla pani? – spytał sprzedawca.
Babcia odparła standardowo "patrzę tylko" i wyszła w ślad za celebrytą. Fichał-Migurski skręcił teraz do osiedlowego parku, gdzie od ładnych kilku lat były jakieś wykopy. Bo niedawnym deszczu nazbierało się tam trochę wody i w niektórych kałużach pływały już nawet zielone smugi glonów.
Celebryta podniósł z ziemi jakiś patyk, podszedł do kałuży i rozglądając się na boki zaczął w niej grzebać. Wyciągnął coś na patyku, a drugą ręką sięgnął do kieszeni i zaczął coś zlepiać czy skręcać…
– Co pan robi? – nie wytrzymała babcia Łukaszka.
Fichał-Migurski odwrócił się z przerażeniem w oczach. W jego dłoniach ociekała wodą z kałuży perfekcyjnie skręcona rolka śledzia i glonów.
– ja… Już… N… Nie mogę… – zaczął łkać i płakać. – B… Błagam… N… Niech… pani… N… Nikomu… Nie mówi… Ja… Ja nie mogę wytrzymać bez sushi praz w tygodniu! Sushi mnie!
Połknął to, co trzymał w dłoni i uciekł do samochodu.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!